KAŻDA

1.9K 102 14
                                    


    Wsunął dłoń we włosy z Montanhy, łapiąc je w uścisku cicho pojękując. Starszy pozostawiał kolejne mokre, karminowe ślady na jego szyi. Delikatnie podgryzał skórę, a z ran powoli leciała krew. Usatysfakcjonowany polizał największe zadrapanie stworzone przez samego siebie. Erwin syknął zadowolony, przez jego ciało przepływały przyjemne ciarki. Brązowooki przerwał, popatrzył się na młodszego, który cicho dyszał.
Zaśmiał się cicho - Aż tak ci się to podoba? - Głęboki głos Montanhy rozniósł się po pustej sypialni.
Jego głos dudnił w głowie Pastora, nawet kiedy nie byli razem. Coraz więcej pozornie normalne czynności przypominały mu policjanta, z czasem było to nie do zniesienia.
Nie czekał na odpowiedź partnera, znów musnął językiem ranę. Młodszy jeszcze raz syknął, zacisnął rękę i wbił paznokcie w skórę.

    Złote oczy wpatrywały się w te brązowe.
Spojrzenie pełne pragnienia, tylko pożądania. Codziennie gubili się w swoich oczach, zapominając o rzeczywistości.
Na pościel w między czasie skapywała czerwona substancja.

    Erwin poprawił się lekko, pochylił się nad Gregorym , namiętnie go pocałował. Montanha przyciągnął go za podbródek i pogłębił pocałunek. Młodszy jeździł dłońmi po jego pleckach, po kolei poznawał każdą bliznę.
Każda znaczy coś innego, wszystkie razem tworzą piękną opowieść o tym, co przeżył. Każda pozostawiła piętno na psychice starszego, ale bez nich nie byłby sobą. Każde ciało przeszło inną drogę. A najpiękniejszą rzeczą, jaką ktoś może zrobić to się nią podzielić jak Montanha z Erwinem. Dzięki poznawaniu historii jego ciała czuł, że brązowooki mu zaufał.
Pastor umyślnie przesunął dłonie niżej, po chwili zacisnął rękę na jego pośladku. Z ust starszego uwolnił się dźwięczny-basowy jęk.

    Młodszy z uśmieszkiem na twarzy, powoli zdejmował spodnie Montanhie. Celowo zahaczył dłonią o jego krocze.
Relacja, którą tworzył z policjantem zaspokajała w nim nieodkryte pragnienia, dawała mu tyle przyjemności.

    Zacisnął dłoń na prześcieradle i odchylił głowę do tyłu - Erwin - jęknął drżącym głosem. Pastor odsunął się, na ustach jego pojawił się charakterystyczny dla niego uśmiech i popatrzył na wyższego.
Dziwnie było usłyszeć swoje imię w jednoznacznej sytuacji. W szczególności, że mamy świadomość, że nie ma między nami żadnej miłości. Zwykle wypowiadasz wtedy imię osoby, którą kochasz i na której ci zależy. Seks jest specyficzny, może połączyć ludzi, przypieczętować ich miłość, lecz nie tylko osoby w związkach go uprawiają, a Erwin i Montanha nie mieli czego pieczętować.

Po przez prawie codzienne spotkania stracili poczucie czasu. Dla żadnego nie miało znaczenia jaki jest dzień, co robili przed. Nowe doświadczenia i przyjemność stawała jedynym wyczekiwanym punktem dnia. Nic innego ich nie interesowało, nic innego nie dawało tyle satysfakcji co wspólny seks.
Oboje przyzwyczajeni do swojej obecności, wręcz uzależnieni. Niestety lub stety żaden z nich nie zamierza przerwać cyklu, który powoli ich niszczy.

    Łapczywie nabrał oddechu, starszy zabrał rękę z sinego gardła.
Początki były przyjemne, poznawanie siebie i swoich granic było intrygujące. Ale za późno się zorientowali, że podążają według schematu. A to był najprostszy schemat - a każda noc taka sama.


 A to był najprostszy schemat - a każda noc taka sama

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dwie wersje okladki, bo obie mi się podobają :DD

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dwie wersje okladki, bo obie mi się podobają :DD

KAŻDA | 𝐌𝐎𝐑𝐖𝐈𝐍 𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐇𝐎𝐓 | ap0lla/NemoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz