I

4.1K 100 22
                                    

Wiosenne słońce przedzierało się poprzez śnieżnobiałe firanki dotykając swoimi ciepłymi promieniami bladego policzka ułożonego na miękkiej poduszce. Długie, gęste rzęsy podniosły się powoli, dając zielonym oczom czas na przyzwyczajenie się do ogólnej jasności panującej w pomieszczeniu. Przez uchylone okno przebijał się dźwięk śpiewu ptaków zwiastujących nadejście najpiękniejszej pory roku i poranek wydawał się idealny. 

Gwałtownie otworzone drzwi przerwały tę sielankę, sprowadzając Natalie do gorzkiej rzeczywistości. Zarys postaci zasłonił okno, które jeszcze ułamek sekundy temu wprowadzało ją w błogi stan. 

- Wiesz która jest godzina? Moja matka ukręci Ci głowę jeśli spóźnimy się na tę kolację. - Męski głos rozniósł się po pomieszczeniu niczym grzmot przecinający pochmurne niebo. 

Przed łóżkiem stał przeciętnej urody mężczyzna po trzydziestce, ubrany już w garnitur doskonale skrojony na miarę - być może po to, by przykrył jego paskudny charakter i fakt, że był najmniej atrakcyjny spośród trójki braci. Każda osoba miała inny sposób na własne kompleksy. 

- Też mi nowość. - Odpowiedziała niechętnie, odkrywając się z kołdry. - Za pół godziny będę gotowa. Tylko zejdź mi z oczu. 

Szmaragdowe spojrzenie napotkało jedynie kręcenie głowy jej przyszłego męża, który wyszedł z ich sypialni bez słowa. 

Natalie Thompson była zaledwie dwudziestodwuletnią dziewczyną, która świeżo ukończyła studia dziennikarskie. Wywodziła się z rodziny średniej klasy, choć o ogromnych ambicjach - znacznie przewyższających możliwości jej rodziców, którzy to w niej pokładali wszystkie nadzieje. Od najmłodszych lat odczuwała na sobie presję jeśli chodziło o wyniki w nauce, następnie odnoszenie sukcesów w zawodzie, a od pół roku - małżeństwa. 

Choć i ona uważała, że aranżowane małżeństwa to już jedynie brzydka plama w historii tego świata, to gorzko się przeliczyła. Pewnego dnia została przedstawiona wpływowej rodzinie Jones'ów, którzy od kilkudziesięciu lat wiedli prym w kwestii dziennikarstwa - od gazet po największe stacje telewizyjne. Wielomilionowe dochody i pewna ścieżka do kariery - tylko tyle potrzeba było rodzicom Natalie, by za jej plecami zaoferować jej rękę Lucasowi, który nie był w stanie sam znaleźć sobie żony, a lat jedynie mu przybywało. 

Z tego układu zadowoleni byli wszyscy poza przyszłą panną młodą. Jej narzeczony zyskiwał piękną partnerkę - Natalie była bowiem atrakcyjną blondynką o pięknych włosach sięgających za łopatki, figurze której zazdrościła jej prawdopodobnie każda kobieta na jej drodze i rysach twarzy wprost z okładki. Pomimo młodego wieku emanowała już bardzo kobiecą aurą, czym Lucas bardzo chętnie chwalił się kolegom, opowiadając mnóstwo nieprawdziwych historii podbudowujących jego ego. Jonesowie wydali swoje "brzydkie kaczątko" nie musząc się przejmować jego nieudolnością, zaś Thompsonowie w końcu mogli liczyć na rozgłos swego nazwiska i korzyści majątkowe jakie miały płynąć z małżeństwa z milionerami. 

Ciężko było oglądać zadowolenie z tego związku każdego, poza nią samą. Uważała, że utknęła z mężczyzną, który nie dość, że nie mógł pochwalić się wysokim ilorazem inteligencji, to należał do najbardziej podłych i bezczelnych osobników jakich można było sobie wyobrazić. Była jego cenną zdobyczą do przechwałek, której uśmiech nie powinien schodzić z twarzy nawet kiedy robiło jej się niedobrze na sam jego widok, czy kolejny żart godny gimnazjalisty. 

Jedynym plusem jaki potrafiła jasno wskazać było to, że Lucas często pracował po nocach i rzadko zjawiał się w sypialni, kiedy zaś do tego dochodziło zazwyczaj "brał co jego", po czym prędko zasypiał, nie dbając o odczucia Natalie. Blondynka brała wtedy gorący prysznic by pozbyć się wstrętu jaki ogarniał jej ciało i cieszyła się faktem, że mężczyzny nigdy nie interesował powód dla którego nie odczuwała z ich zbliżeń żadnej przyjemności. Nie miała odwagi porozmawiać na ten temat z rodzicami, a co dopiero z osobą, która nawet po kilku miesiącach wydawała jej się obca. 

[...]

Lunch u matki jej narzeczonego przebiegał w neutralnej atmosferze. Ponownie była tam jedynie dodatkiem, błyskotką do drogiego garnituru mężczyzny, który zajęty był jedynie rozmową o interesach i przyszłości firmy, ta niebawem miała stać się jego własnością. Jej udział kończył się na wymianie uprzejmości z przyszłym mężem, odgrywając teatrzyk szczęśliwej pary w który nikt i tak nie wierzył. Było to bez znaczenia, chodziło jedynie o grę pozorów. 

- Mogłabyś się więcej uśmiechać, młoda damo. - Uszczypliwy ton głosu Katherine rozbrzmiał po kolejnym seksistowskim żarcie ze strony jej syna. 

- Nie uważam by uprzedmiotowianie kobiet było zabawne. - Odpowiedziała, biorąc łyka czerwonego wina, a wokół zapadła cisza.

- Facet chyba może sobie pofantazjować, skoro jego przyszła żona zachowuje się w łóżku jak kłoda? - Odezwał się Lucas, który najwyraźniej przesadził z Bourbonem, bo nawet jego ojciec skarcił go spojrzeniem. 

- Nie wydaje mi się by Ci to szczególnie przeszkadzało, kolegom i tak opowiadasz jaka to gorąca miłość nas łączy. 

Stukot paznokci o szkło rozniósł się po pomieszczeniu opanowanym przez ciszę, która zdawała się jedynie podbudowywać wściekłość mężczyzny, który patrzył na nią niemalże z mordem w oczach. 

- Wiesz jak wiele kobiet chciałoby być na Twoim miejscu, niewdzięczna suko? - Te słowa przelały szalę goryczy i pomiędzy parą rozpoczęła się zawzięta kłótnia, podczas której padło wiele zdań będących świadectwem tego jak nieudany był ich związek. 

Natalie chwyciła za pierścionek zaręczynowy i ściągnęła go ze smukłego palca, kładąc z hukiem na porcelanowym talerzyku, podnosząc się od stołu. 

- Mam dość, to jedna wielka pomyłka. - Warknęła, wychodząc z jadalni z zamiarem opuszczeniem tego miejsca raz na zawsze. Była gotowa przyjąć oburzenie i wściekłość swoich rodziców byle uciec z tej toksycznej relacji.

Kiedy zakładała na swoje szczupłe ramiona płaszcz w holu pojawiła się matka Lucasa, trzymając w dłoni pierścionek pozostawiony przez nią na talerzyku. 

- Przepraszam Cię za zachowanie mojego syna. Wiem, że potrafi być nieznośny ale mam pewność, że zdołacie dojść do porozumienia. Nie rób tak głupiego ruchu pod wpływem emocji, ten związek to najlepsze co może być dla was dwojga. - Powiedziała kobieta pod sześćdziesiątkę, po raz pierwszy tak łagodnym głosem. Prawdopodobnie przestraszyła się, że nigdy nie znajdzie żony dla najstarszego potomka, lecz nieco uspokoiła zdenerwowaną Natalie. 

- Jesteśmy zbyt różni, żadne z nas nie jest szczęśliwe. - Wyjaśniła, spoglądając na Katherine, która sięgnęła po jej drżącą dłoń i nałożyła pierścionek na jego miejsce. 

- Każde małżeństwo wymaga pracy. Znam doskonałą psycholog zajmującą się terapią dla par, pomoże wam poprowadzić to na właściwą drogę. 

W otwartej dłoni blondynki znalazła się elegancka wizytówka w burgundowym kolorze o srebrnej czcionce z danymi teleadresowymi:

Megan Fox - psychoterapia dla par i małżeństw


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie! 

Wracam do was po długiej przerwie, tym razem skupiając się na relacji pomiędzy dwiema kobietami. 

Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, rozdziały powinny pojawiać się regularnie. 

Przyjemnego czytania!




Terapia dla par | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz