(tutaj bakugo przyjaźni się z izuku. Nie miejcie mi tego za złe no ale czasem tak musi być. Miłego czytania <33)
Izuku
Jeszcze tylko kilka minut...
Muszę wytrwać do końca...
Za trzy, dwa, jeden ...
Nagle zadzwonił dzwonek oznaczający koniec wszystkich zajęć. Szczęśliwy, że ten dzień wreszcie się skończy wstałem i spakowałem swoje rzeczy.
Podszedłem odrazu do ławki kacchana i patrzałem jak się pakuje.Kacchan jest naprawdę niesamowity. Odkąd pamiętam taki był. Nie dość, że ma niesamowity quirk, pewność siebie oraz we wszystkim jest dobry to na dodatek jest tak pociągający. Mógłbym wymieniać godzinami jego zalety jakimi dysponuje.
Niedawno przyznałem sam sobie że kacchan mi się podoba. Nigdy nie pomyślał bym o nim inaczej niż o przyjacielu jednak nie mogę też ukryć, że go kocham i chciałbym przy nim zostać na zawsze.
Nie podejmuje jednak żadnych kroków bo wiem, że mógłbym tym zniszczyć naszą przyjaźń.
Ale wracając do kacchana-
-oii!!! Deku kurwa odpowiadaj a nie znowu mamroczesz coś pod nosem!!-gdy kacchan wypowiedział te słowa ocknąłem się nagle i zobaczyłem że już jesteśmy poza terenem szkoły. Mam nadzieję że nic nie zrozumiał z tego mojego mamrotania bo bym się chyba zakopał pod ziemią.
-u-uhh o co pytałeś kacchan?- powiedziałem niepewnie nie wiedząc nawet o czym mówił.
-pytałem gdzie chciałeś iść idioto! Ty zaproponowałeś to wyjście więc ty prowadź!
-a no tak, przepraszam kacchan zamyśliłem się. Wymyśliłem żeby iść do kawiarni niedaleko szkoły. Podobno niedawno ją otworzyli i ma bardzo dobrą opinię-odpowiedziałem zadowolony
-no spoko, czemu nie
Time skip
Bakugo
Od jakiegoś czasu deku cały czas mnie gdzieś zabiera. Nie wkurza mnie już tak jak kiedyś. Można nawet powiedzieć że jesteśmy... przyjaciółmi? Nie wiem, dziwnie to brzmi.Ale wracając. Deku zabrał mnie do jakiejś kawiarni, która nie była jakaś najgorsza.
Zamówiłem tam sobie herbatę i jakieś lody, a deku to samo tylko on wziął kawę. Ja jakoś za nią nie przepadam mimo, że wyglądam jakbym pił to 24/7. Ale jebać opinie innych co mnie ona obchodzi.
O jakiejś 19 wyszliśmy z kawiarni i wracaliśmy powoli w stronę naszych domów.
Gdy przyszedł moment na rozdzielenie się deku stanął przede mną i chwilę na mnie patrzał. Co on chce mnie pocałować czy co?! Niech tylko spróbuje ten mały, piegowaty brokuł to pożałuje.On zamiast mnie pocałować tak jak stwierdziłem poprostu mnie przytulił, dodał ciche "do jutra" po czym puścił mnie i szybkim krokiem szedł dalej chodnikiem.
Przez chwilę stałem w bezruchu, gdy nagle poczułem na sobie coś mokrego. Zorientowałem się że zaczął padać deszcz, a że była już 19 to zrobiło się też ciemno czego wcześniej nie zauważyłem.
Zrobiło mi się trochę głupio bo mogłem chociaż odprowadzić tego idiotę do domu. O takiej porze czają się różni ludzie.
Zarzuciłem na siebie kaptur i zacząłem powoli iść ciemną uliczką, w której co jakiś czas migały i tak już popsute lampy.
Po kilku minutach, gdy skręciłem wpadłem na jakiegoś typa w kapturze
-oi! Patrz gdzie stoisz co?!-powiedziałem stanowczo żeby zobaczył z kim ma doczynienia. Nie ma, że ktoś se stoi na środku drogi i nawet nie zamierza się przesunąć.
Spojrzałem się w stronę tego typa, bo nie usłyszałem żadnej odpowiedzi i zauważyłem że jest z nim jeszcze trzech innych. Zajebiście poprostu. Jakiś mini gang mi teraz będzie czas marnować.
-no no, kogo my tu mamy-odpowiedział jeden z nich podchodząc bliżej do mnie
-kogoś kto się spieszy i nie zamierza z wami gadać. Usuń się łaskawie z drogi albo sam cie usunę
Oni jak na zawołanie zaczęli się głośno śmiać. Stałem tak i patrzałem się na nich ze zrezygnowaniem. Kim oni niby są żeby mi zagradzać drogę?!! Palanty
Nagle poczułem jak jeden z nich podchodzi do mnie od tyłu, łapie za ramię i ściąga mi kaptur.
-oi!! Co ty odwalasz co?!!- powiedziałem i już miałem zamiar się odwrócić ale poczułem jak całe moje ciało drętwieje. To pewnie quirk jednego z nich co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
-trafił nam się niezły dzieciak-powiedział jeden z nich, a ja poczułem jak serce zaczyna mi bić szybciej-ile masz lat skarbie?
Gdy tylko powiedział to zdanie położył jedną ze swoich obrzydliwych dłoni na mojej twarzy
-zabieraj tą łapę kurwa!!-nie wytrzymałem już i zacząłem krzyczeć głośniej niż przedtem. Byłem krótko mówiąc W DUPIE bo nie ma tu nikogo, a oni nie wyglądają jakby się mieli odwalić. Do tego jeszcze nie mogłem się ruszyć i użyć quirku. Nie wiedziałem co robić.
-napewno nie za dużo- zaśmiał się olewając to co powiedziałem i położył swoje łapy na mojej klatce piersiowej. Myślałem, że zaraz tam wybuchnę.
W pewnym momencie ten chuj zaczął się śmiać, a ja? Ja nagle widziałem ciemność i poczułem jakiś materiał na ustach. Potem straciłem przytomność i nie wiedziałem co się ma zaraz wydarzyć...
A więc to już koniec tej części. Napiszcie mi czy chcecie tego więcej i byłoby strasznie miło jakbyście zagłosowali. Jeżeli zobaczyliście jakieś błędy to piszcie odrazu bo wolał*bym żeby ich nie było.
Miłego dnia/nocy <333819 słów
CZYTASZ
Kidnap//bkdk
Fanfiction"Noc... Deszcz... Ciemna uliczka... I migające stare lampy które oświetlały twarz pewnego chłopaka. Był to blondyn o rubinowym kolorze oczu z umięśnionym ciałem. Jednak nie na tyle umięśnionym i silnym aby pokonać napastników z tamtej pamiętnej nocy...