Zasnęłam jak małe dziecko.
Stałam na środku scieżki w jakimś znajomym parku. Byla noc, a większość latarni chyba nie miała zamiaru się zaświecić. Przyznam, że byłam przerażona. Może skądś kojarzyłam ten park, ale nie miałam pojęcia dokąd iść. Jak we wszystkich filmach, w takich momentach, zaczął padać deszcz. Szłam przed siebie. Po krótkiej wędrówce zobaczylam męską sylwetke. Stał pod jedną jedyną działającą latarnią. Wyglądał idealnie. Mimo to, że stał do mnie tyłem. Zaczęłam wołać go po imieniu.
'Charls! Charls, proszę. Pomóż mi jakoś opuścić ten przeklęty las! 'Nie mam pojęcia skąd znałam tegk mężczyznę.
Obudzilam się przez psa sąsiadki Mary. Leżałam sama w pokoju gościnnym. Jordan musiał wstać skoro świt, jak codziennie. Uprawiał sport i jak to mówił: 'muszę o siebie dbać. ' . -No dobra. To teraz ja jakoś muszę sie ogarnąć.- powiedziałam sama do siebie. Zgarnęłam kosmetyczke i poszłam pod prysznic.
***-Musimy poszukać pracy - powiedział Jordan wycierając włosy po prysznicu.
-Tak, masz rację. Ja chyba pójdę zapytać do jakiejś kawiarni czy szukają pracownika. -odpowiedzialam obojętnym tonem. To będzie moja pierwsza praca. Będę baristką, albo kelnerką. Nie tak źle jak na początek...
-Znam chłopaka, który prowadzi kawiarnie! -powiedziała zadowolona Mary - tylko... może mieć problem...
-Jaki? - powiedzieliśmy rownocześnie z Jordanem.
-No... z twoim kolorem skóry...-jej kąciki ust delikatnie zjechały na dół.
Zapomnialam powiedzieć, że jestem ciemno skóra. Tata był afro-amerykaninem, a mama amerykanką.
-Jakoś postaram się go do siebie przekonać - w tym momencie mrugnęłam z uśmiechem do Mary i zaczęłam sie ubierać do wyjścia. - Mary, zaprowadzisz mnie tam?
-Jasne. Yyy Jordan gdybyś czegoś potrzebował to mój numer jest na blacie w kuchni.
-Dzięki, ale chyba odnowie pare znajomości - odpowiedział jej zdecydowanym tonem.
-Jak chcesz. Narka! - powiedziałam i wyszlam na taras.***
Przyszłyśmy już do kawiarni. Stoliki i krzesła wykonane były ze starych palet. Takich na których przywozi się żywność do supermarketów. Lampy były pomalowane ręcznie. Każda była inna. Spodobało mi się to miejsce, i jeszcze bardziej chcialam zacząć tu pracę.
Mary w czasie kiedy ja rozglądałam sie po kawiarni, poszła po swojego znajomego.
-To jest właśnie Annie -uslyszalam głos Mary za sobą.
-Miło mi. -odpowiedział poważnie.
-Mi również, bardzo tu ladnie. - odpowiedziałam z uśmiechem i podałam mu dłoń. Uścisną ją delikatnie.
-No... to ja chyba pójdę sobie coś zamówić. - powiedziała Mary i obróciła się na pięcie.
- Na prawdę bardzo mi się tu podoba. Szuka pan może nowej kelnerki lub kasjerki? - usmiechnęłam się krzywo.
- Szukam. Ale mam pewne zastrzeżenia. - powiedział oschle. Wciąż staliśmy przy jednym ze stolików.
- Wiem... Mój kolor skóry wyróżnia się z tłumu. Ale ma to swoje zalety.. -na te słowa właściciel wyprostował się, jakbym go zaciekawila, więc ciagnęłam swoją wypowiedź. - mogłabym przyciągnąć nowych klientow. Z tego co widzę, nie ma tu ciemno skórych. A więcej klientów, oznacza większe przychody dla kawiarni. - na tym skonczylam i uśmiechnęłam sie szeroko.
-Myślę, że mógłbym zrobić ten wyjątek i przyjąć cię na okres próbny. Podoba mi sie twój tok myślenia. Powiedz mi tylko ile masz lat, i jak sie nazywasz. - powiedział z obojętnym wyrazem twarzy ale po jego głosie wyczułam, że jest szczęśiwy, że znalazł nową pracownicę.
-Anna McBetty, ale wolę Annie. Mam osiemnaście lat, ale jestem odpowiedzialna i myślę, że dam sobie rade na każdym stanowisku.
-Dobrze. Więc widzimy się jutro o 9 rano. Nie spóźnij sie! - podał mi dłoń i wrócił do biura.
No to mamy 3 rozdział! Annie przekonala do siebie uprzedzonego kolegę Mary. Zobaczymy, czy sprawdzi sie w pracy. Pewnie nie obedzie sie bez wpadki!
Komentujcie, gwiazdkujcie! Jeśli są błędy to informujcie (:
Sia Sia
CZYTASZ
Szybko dorosnąć
Short StoryPewna siebie Annie przeprowadza sie do Los Angeles ze swoim bratem Jordan'em. Ich rodzice zgineli w wypadku lata temu. teraz rodzeństwo po pięciu latach w domu dziecka, postanowilo przeprowadzić sie do L.A. Ich historia jest pełna dziwnych zdarzeń...