– Dokładki szarlotki?
– Tak!
Dwóch blondynów pomachało głowami. Nikomu oczy nie świeciły się bardziej na widok ciasta niż Deanowi, nie ważne w jakim był wieku. Babcia Mary, po wyjściu funkcjonariuszy wyłoniła się ze swojej kuchni informując, że nic tak nie poprawia nastroju jak świeży, słodki wypiek. Rodzina zasiadła do stołu, a Dean, ten młodszy, mógł poznać jej wszystkich członków. Członków jego przyszłej rodziny.
– Co wyście tu robili? Światła pogasły nam w trakcie testowania nowego nabytku, a żeby was piekło pochłonęło! – odgroziła się rudowłosa kobieta wchodząca do salonu u boku z młodszą koleżanką.
– Rowena, głęboki wdech, wszystko załatwione, spróbuj szarlotki – jest boska.
Starsza wersja chwilę później wyjaśniła mu, że Rowena wraz z Charlie prowadzą w podziemiach rezydencji bar, w którym to tworzą nowe, tajemnicze przepisy drinków. Nikt nie ma pojęcia skąd dziewczyny brały składniki, ale pełna sala gości noc w noc mówiła sama za siebie. Boże, będzie miał w przyszłości bar pod swoim domem – wygrał na loterii.
Powiódł wzrokiem po osobach siedzących przy stole i zatrzymał go na Casie oraz sobie samym. To jak na siebie patrzyli, pożerali się wręcz wzrokiem, boże, boleśnie zdał sobie sprawę, że nic się nie zmieniło. Od pewnego czasu on i jego Castiel robili dokładnie to samo. Nie potrafili nie patrzeć na siebie. W szkole czuł ciepło w okolicach karku (czasami w innych częściach ciała), czuł, że brunet mu się przygląda. Poznać miłość swojego życia w tak młodym wieku, cholera, naprawdę miał szczęście. Tęsknota ścisnęła go za serce widząc jak Dean bierze dłoń męża by ją ucałować. Dostrzegł również, że nikt na nich nie patrzył, nie była to sensacja, po prostu zwyczajność, codzienność.
– Hej! – Gabriel szturchnął go w ramię. – Samantha kończy kolejny obraz, musisz go zobaczyć.
– O nie, nie, nie! – wtrącił się Samuel. – Pokażę ci inne, ten nie ujrzy światła dziennego, tak jak się umawialiśmy Gabe! – imię małżonka prawie że wysyczał.
– Jak tam chcesz, ja i tak uważam to za dzieło sztuki.
– Bo on jest na obrazie. – szepnął mu starszy Dean z lewej strony, po czym odchrząknął. – To może wznieśmy toast.
Cała rodzinka wstała ze swoich miejsc, dołączył także Crowley, który okazał się być lojalny wobec swojego szefa i tak naprawdę manipulował Walkerem grając na zwłokę; Bobby oraz Rufus, którzy zajmowali się wynalazkami Deana, pomagali w zbieraniu materiałów, planowaniu produkcji, zajmowali się w skrócie całą logistyczną częścią firmy; Donna, przyjaciółka Deana i Castiela, która przymykała oko na przekraczanie prędkości oraz inne wykroczenia, a na samym końcu do pomieszczenia weszła blondwłosa dziewczyna w białym kitlu, później chłopak dowiedział się, że ma na imię Claire i jest wsparciem Castiela w jego gabinecie weterynaryjnym.
Kieliszki przyniesione przez Crowleya jak jeden mąż poszły w górę (Jack i młodszy Dean oczywiście pili sok).
– Za rozwiązanie tej przedziwnej sprawy, tak Gabe, po raz kolejny dziękujemy za zwołanie posiłków. Za pokonanie wewnętrznych demonów, za to pyszne ciasto i za was wszystkich tutaj zebranych. Niech was wiatr pcha tylko –
– NAPRZÓD!
Wszyscy radośnie zakrzyknęli, a dźwięk uderzanych kieliszków poniósł się echem wysoko, pod sam sufit. Blondyn uśmiechnął się szeroko, w środku czuł niesamowite ciepło. Ci wszyscy ludzie są przy nim, gdy potrzebuje pomocy po prostu o nią prosi, bez wstydu, bez zakłopotania. Ci ludzie są tu dla niego, a on jest tu dla nich. Gdyby jego Cas mógł to zobaczyć...
CZYTASZ
Meet the Winchesters [Destiel AU]
FanficDean mieszka w sierocińcu i z dnia na dzień traci nadzieję na to, że ktoś go adoptuje. Zamyka się zatem w świecie wynalazków do których ma smykałkę. Na targi naukowe zabiera ze sobą maszynę, która dosłownie przenosi wspomnienia na ekran. Niestety...