*

1.9K 98 76
                                    

Korytarz wydawał się nie mieć końca. W ciemności mijał śpiące portrety, zważając na najmniejszy szelest. Był czujny. Ostrożniejszy niż zazwyczaj. Nie mógł zrozumieć, dlaczego znowu tam zmierza. Zdradliwe nogi prowadziły go same. W ostatni piątek poprzysiągł sobie, że to ostatni raz, kiedy się tak skrada. Podobnie jak dwa tygodnie temu. I miesiąc wcześniej. Nie potrafił przestać i był pewien, że go to zgubi.

Drzwi biblioteki były uchylone. Jak zawsze. Nieme przyzwolenie na grzech. Bo tym właśnie była. Nieczystą myślą dręczącą go w śnie. Pokusą, której nie potrafił się oprzeć.

Zaklęciem przekręcił mosiężny zamek. Już teraz nie mogła mu uciec. Pewnie przedzierał się przez labirynt regałów. Znał tę drogę na pamięć. Instynktownie mijał wąskie alejki i biblioteczne zakamarki, aż wreszcie wyczuł jej delikatny zapach. Był już blisko. Bardzo blisko.

Nagle przystanął. Zza rogu obserwował, jak staje na palcach,  by sięgnąć do najwyższej z półek. Sprężyste loki kołysały się na plecach, a  jej rozkosznie krótka spódniczka odsłania zgrabne uda. 

— Granger, Granger, Granger — szeptał. — Nie jesteś tu, by czytać.

Zakradł się po cichu. Zebrał w garść kasztanowe włosy i przyciągnął je do siebie. Skórzana księga upadła z hukiem na kamienną podłogę. Hermiona jęknęła cicho i wygięła się w łuk, odsłaniając szyję. Obrócił ją zręcznie, po czym docisnął wygłodniałe wargi do miękkiej skóry. Całował, ssał i gryzł, znacząc swoimi ustami czerwoną ścieżkę. Tworzył ślady. Pierwszą z pamiątek wspólnej nocy. Była jego. Tylko jego.

— Myślałam, że o mnie zapomniałeś —wydyszała mu w ucho.

Odsunął się o cal. Spojrzał w rozpalone pożądaniem oczy. Odbijała się w nich niewypowiedziana obietnica zakazanej przyjemności. I chociaż nie powinien, to pragnął jej jak nigdy dotąd. Łaknął Hermiony Granger mocniej, niż jakiejkolwiek kobiety na tym nieszczęsnym świecie. I wiedział, że to go zniszczy. Ona go zniszczy.

— O tobie nie da się zapomnieć — zamruczał. — Próbowałem.

Uśmiechnęła się drapieżnie i zwinnie wyślizgnęła się z jego ramion. Nawet się nie zorientował, kiedy chwyciła za swoją różdżkę. Może cały czas trzymała ją w dłoni?

A potem spopieliła jego ubranie.

Całe.

Czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po napiętych mięśniach. Materiał jego szaty zmieszał się z powietrzem odsłaniając wszystko to, co miał jej do zaoferowania. Od zawsze wiedział, że Granger była niesamowita w zaklęciach. I właśnie mu to udowodniła.

Nadszedł czas na rewanż.

Gorączkowo wpił się w jej malinowe usta, po czym pchnął ją na jeden z wysokich regałów. Mebel zaskrzypiał, zagłuszony jedynie przez krótkie jęki i urywane oddechy. Czarodziej gwałtownym ruchem zdarł z niej szkolną szatę, odsłaniając półprzezroczystą koszulę. Czarna koronka rozkosznie przebijała się przez cienki materiał. Zerwał go bez trudu, odsłaniając kuszącą bieliznę. Oblizał lubieżnie wargi, podziwiając jej jędrny biust. Wprawnym ruchem odpiął haftki stanika, a potem cisnął nim daleko za siebie.  Jeszcze raz spojrzał na pełne, odsłonięte piersi, a potem ugryzł ją raz, później drugi. Zębami chwycił za sterczący sutek i drażnił go językiem. Jęczała i krzyczała, ulegając pieszczocie. Spragnione dłonie błądziły po jej rozgrzanym ciele, zatrzymując się na krągłych biodrach. Zamek z łatwością ustąpił. Spódnica cicho osunęła się na zimną posadzkę. Sapnął ciężko, widząc, że nie założyła bielizny. 

Teraz oboje byli nadzy.

A zabawa dopiero miała się rozpocząć.

Stanowczym ruchem zacisnął ręce na jej talii, po czym zwinnie ją podniósł. Hermiona zrzuciła skórzane pantofle i oplotła go ściśle. Docisnął ją do chłodnej ściany. Zadrżała od jej zimna. Uśmiechnął się z zadowoleniem. O to mu chodziło. Językiem muskał opuszek ucha, a potem szeptem opowiadał, jak cholernie jej pragnie.

— Udowodnij — odparła wyzywająco.

Kątem oka dostrzegł niewielki stolik. Powinien wystarczyć. Nie zwalniając uścisku, przeniósł ją na gładki blat. Pochylił się nad leżącą pod nim Hermioną i jeszcze raz złączył ich usta we władczym pocałunku. Przerwał go nagle i odstąpił krok do tyłu. Czarownica spojrzała na niego wyzywająco i bez zbędnych słów zmysłowo rozchyliła nogi. 

— Zaproszenie przyjęte — warknął.

Ścisnął za jej biodra i silnym ruchem przeciągnął ją na skraj stolika. Wszedł w nią od razu. Był gwałtowny, prawie brutalny, ale Hermiona nie została mu dłużna. Zacisnęła na nim wilgotne uda, a jego plecy znaczyła krwistymi liniami. Pchnięcia były mocne i głębokie. Czuł, jak ciasny jest w jej ścianach i doprowadzało go to na skraj ekstazy, jednak to ona doszła pierwsza.

Z jego imieniem na opuchniętych ustach.

Teraz czas na niego.

Wysunął się niespiesznie i przeniósł ją na ziemię. Granger spojrzała na niego bezwstydnie, gotowa do dalszych igraszek.

Niezaspokojona. Dzika. Jego.

— Chwyć za regał.

Posłusznie złapała za brzeg półki i zachęcająco wypięła okrągłe pośladki. Była przyjemnie mokra, kiedy znów w niej był. Szarpnął za kasztanowe włosy, wchodząc głębiej i głębiej. Pieprzył ją powoli, stopniowo zwiększając tempo. Czuł, że jest blisko. Zajebiście, cholernie blisko...

— Draco!

Poruszył się niespokojnie. Granger krzyczała pod nim inaczej.

— Draco!

To z decydowanie nie był jej głos. Niechętnie uchylił powieki. Czemu do cholery leżał we własnym łóżku?

— Draco, pacanie — warknął Blaise. — Wstawaj, bo inaczej spóźnimy się na eliksiry!

Pewnej nocy w bibliotece [+18] | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz