1. Nowe realia

9K 426 62
                                    

Rozległo się pukanie do drzwi. Odparłam ciche „proszę", nie odrywając wzroku od monitora komputera. Do pomieszczenia wszedł George. Spojrzałam na niego. Kamienny wyraz twarzy nie znikał nawet na ułamek sekundy. Czarny garnitur idealnie na nim leżał. Brązowe włosy miał ułożone na żel. Uniosłam pytająco brew.

- Pan Findlay prosił, aby dopilnował, żeby pani wyszła z pracy o siedemnastej. - Pamiętam, jak po ślubie Dominic go zatrudnił. Jego głos na początku mnie przerażał. Był taki poważny i chłodny, ale przez pół roku zdążyłam się przyzwyczaić. Przeniosłam wzrok na ekran komórki. Wybiła właśnie punkt siedemnasta.

- Dobrze. - Wstałam od biurka. - Zaczekaj na mnie na zewnątrz. - Poprosiłam, ale obojętność w głosie zabrzmiała jak rozkaz. Mężczyzna wyszedł bez słowa. Podeszłam do wieszaka i wzięłam płaszcz. Zarzuciłam go na ramiona, podchodząc do okna. Wyjrzałam przez nie, dziennikarze czatowali, czekając, aż wyjdę. Westchnęłam ciężko, biorąc torebkę. Mimo iż była zima, to nałożyłam na nos przyciemniane okulary.

Wyszłam z gabinetu, kierując się do windy. Weszłam do urządzenia i oparłam się o ścianę. Spojrzałam na obrączkę na palcu i się uśmiechnęłam. Mimo iż cała ta otoczka związana z byciem żoną Dominica mnie przytłaczała, to czułam, że znalazłam swoje miejsce. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.

Opuściłam windę, a ochroniarz czekał przy drzwiach. Podeszłam do niego, a on pchnął drzwi i nagle rozeszło się światło fleszy. Starałam się je ignorować, ale czułam, jak się duszę, przeciskając się przez ludzi, którzy zadawali pytania. Jednak żadnego nie zrozumiałam, bo wszystko zlewało się w jedną całość. George otworzył drzwi od czarnego Bentleya. Odetchnęłam z ulgą, gdy usiadłam w samochodzie. Mężczyzna zajął miejsce za kierownicą, po czym ruszył z miejsca. Zdjęłam szkła, wrzucając je do torebki.

Wzięłam telefon i sprawdziłam, czy Dominic mi odpowiedział, ale zero wiadomości. Hipokryta. Każe mi wychodzić z pracy o siedemnastej, a sam spędza w niej dużo więcej czasu. Zaśmiałam się na tę myśl.

- Rozmawiałeś może z moim mężem? - Zapytałam, a nasze spojrzenia spotkały się w lusterku. Ochroniarz pokręcił przecząco głową. Postanowiłam do niego zadzwonić. Wybrałam numer, a następnie przyłożyłam urządzenie do ucha. Minęło kilka sygnałów, zanim odebrał.

- Hej. - Powiedział z tą charakterystyczną chrypką i słyszałam, że się uśmiecha. - Coś się stało, że dzwonisz?

- Stęskniłam się za mężem, który nie odpisuje mi na SMS-y. - Starałam się brzmieć poważnie, ale kącik ust uniósł się ku górze. - Chyba zacznę myśleć, czy nie oddać obrączki twojej firmie. - Zażartowałam, na co brunet cicho się zaśmiał.

- Jesteś najważniejsza. - Wyznał, gdy George zaparkował na posesji. - Właśnie zbieram się do domu. - Dodał, gdy mężczyzna otworzył mi drzwi.

- Czekam z niecierpliwością. - Rzuciłam, kierując się w stronę wejścia. Rozłączyłam się, a następnie wyjęłam klucze i przekręciłam zamek. Weszłam do środka, zdejmując szpilki i opadły one niechlujnie na ziemie. Co za ulga! Zsunęłam z ramion płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Ruszyłam do kuchni, skąd unosiły się cudne zapachy.

- Witam Pani Miller. - Posłałam gosposi uśmiech i usiadłam przy wyspie. Kobieta odwróciła się i odwzajemniła gest.

- Podać coś do picia? - Zapytała, mieszając coś w garnku.

- Kawy. - Poprosiłam, a kobieta skinęła głową i włączyła ekspres. - Gdyby mąż mnie szukał, jestem w łazience. - Poinformowałam, wstając, po czym wyszłam z pomieszczenia. W łazience rozebrałam się i związałam włosy w koka. Zamknęłam za sobą szklane drzwi od kabiny i odkręciłam wodę. Ciepła ciecz zaczęła spływać po ciele, a mięśnie powoli się rozluźniały.

God of lies [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz