Wysiadam z Marcusem z auta i zatrzymuję się żeby spojrzeć na szkołę. Opieram się o volkswagena i z niechęcią patrzę na budynek. Dwupiętrowe gówno pomalowane na kremowo jakby ta jasna barwa miała wzbudzić w uczniach jakieś pozytywne emocje. Wielkie boisko z którego krzyczą jacyś debile napawa mnie odrazą. Nie rozumiem jak można się podniecać, że piłka trafiła do siatki. Siatkówka to jedyny sport, który trawię.
Marcus staje obok mnie i obejmuje w pasie. Spał ze mną całą noc i ani razu mnie nie wypuścił z ramion. Wyspałam się jak nigdy dotąd, obecność blondyna zawsze na mnie dobrze wpływała. Patrzę na niego z boku i uśmiechając się do siebie.
Jak dobrze, że go mam.
— Myślisz, że pozwolę, żeby ktoś cię krzywdził moja dziewczynko? — pyta Marcus patrząc na mnie z góry.
Kręcę głową i biorę Marcusa za rękę. Idę pewnym siebie krokiem po korytarzu szkolnym. Każda z tych osób panicznie bała się Rafaela, a ja wczoraj z zimną krwią zajebałam mu w penisa!
Obydwoje idziemy do sali chemicznej i Marcus przepuszcza mnie w drzwiach. Uśmiecham się do niego czując ból w mojej spuchniętej wardze. Kładzie mi rękę na plecach i obydwoje siadamy do ławki. Marcus odwraca się do kogoś za nami a ja wyciągam telefon i przeglądam social media. Dowiaduje się paru rzeczy takich jak np. że nasza słynna klasowa para już ze sobą nie jest.
— Co się stało u naszego Suvis? — szepczę nachylona do Marcusa.
— Podobno on ją zdradził — odpowiada — ale znając życie i ich to za tydzien znowu będą razem.
Marcus wraca do rozmowy z Viktorem a ja spoglądam na Susan, która okropnie wygląda. Już z daleka widać w jej błękitnych tęczówkach ból, które chowają się pod grubo pomalowanymi rzęsami. Gruba ilość korektora i jakoś nienaturalnie blada twarz. Jej brązowe na ogół lśniące loki dziś smętnie zwisają z jej głowy. Jej koleżanka chyba próbuje ją pocieszać jednak widząc, że jej nie słucha rozmawia z innymi dziewczynami chichocząc jak debilka. Od zawsze uważałam, że Susan jest wkurwiająca i nigdy nie rozumiałam dlaczego jest z Elvisem jednak dziś wyjątkowo czuję do niej wielkie współczucie. Zrywali dużo razy i zawsze do siebie wracali ale dziś Susan wygląda wyjątkowo żałośnie.
Po chemii wychodzimy z Marcusem i kierujemy się do kolejnej sali a ja nadal patrzę na plecy Susan.
— Hej, słuchaj ja zaraz do ciebie wrócę okey? — mówię do niego i nawet nie czekając na odpowiedź idę do Susan.
Jej koleżanka ją zostawiła i stoi samotnie pod ścianą co daje mi idealne pole do działania. Staję jakiś metr przed nią i macham.
— Hej Susan — zaczynam a ona obojętnie na mnie spogląda. Jej oczy nie mają żadnego wyrazu i zastanawiam się aż czy w ogóle mnie słyszy — Słyszałam, że zerwaliście z Elvisem.
— Ja z nim zerwałam — odpowiada ostrożnie jakby nie chciała ze mną rozmawiać ale jednak nie miała siły powiedzieć żebym spierdalała.
— Wiesz — zaczynam i się śmieję miło — chodzimy razem do klasy i wiesz, że można mi ufać. Współczuję ci i gdybyś wiesz, chciała porozmawiać to zawsze jestem.
Uśmiecham się do niej miło. Nie wiem jak to jest, ale w momentach kiedy wali mi się życie zawsze mam najlepsze rady i wpierdalam się czasem w sprawach innych byle im tylko pomóc. Pomagając innym zapominam o moich problemach a widząc, że komuś pomogłam sama się zaczynam cieszyć.
Susan zaczyna na mnie patrzeć i niedyskretnie mierzyć wzrokiem.
— Czy ty chcesz Elvisa dla siebie?
CZYTASZ
Last game
Romance,, - Zagrajmy w grę. - Jaką? - Od tego momentu nie możemy wzbudzać w sobie zazdrości, ale też nie możemy się w sobie zakochać. Jeśli któreś z nas się w sobie zakocha, albo zdradzi drugie, przegrywa. - A jaka jest wygrana? ...