Prolog

6 1 0
                                    

Mężczyzna siedział przywiązany do krzesła w samym środku pomieszczenia, w którym jedynym źródłem światła była żarówka znajdująca się tuż nad jego głową. Sznur krępujący jego ruchy boleśnie wbijał się w skórę, przerywając miejscami jej ciągłość i powodując krwawienie.

Kolejna z zebranych wokół niego zakapturzonych postaci wyłoniła się z mroku i szybkim ruchem pozbawiła jego dłoń kolejnego paznokcia, kryjąc się ponownie poza zasięgiem wzroku. Mężczyzna zawył z bólu, dławiąc się kolejną dawką krwi, spływającą mu do gardła ze złamanego nosa i pochylił głowę do przodu w geście rezygnacji.

Nie był pewien ile czasu był torturowany. Może godzinę, dzień, tydzień. W czasie tortur stracił już sześć paznokci, dwa zęby, miał złamany nos, żebra, które był prawie pewien, że przebiły mu płuco, oraz wybity bark i rany zadane nożem na każdej odsłoniętej części ciała. Wiedział, że zbliża się jego koniec, że jego organizm długo tego nie wytrzyma. Nie wiedział jednak nadal, za co jest karany w tak brutalny sposób. Żadna z zakapturzonych postaci nie odpowiedziała mu do tej pory na żadne z jego pytań.

Gdy już myślał, że dadzą mu spokój lub chociaż pozwolą umrzeć, żeby nie czuł wszechogarniającego bólu, z ciemności wyłoniło się dziecko. Dziewczynka miała na oko nie więcej niż dziesięć lat. Czarne włosy miała splecione w dwa warkocze, sięgające obojczyków i miała na sobie taką samą czarną szatę, jak wszystkie z zakapturzonych postaci, które zadawały mu ciosy. Jednak najbardziej jego uwagę przykuły oczy dziecka. Tęczówki miała koloru świeżej krwi, które patrzyły na niego z niezwykłym żalem. Miał wrażenie, że w oczach dziecka dostrzegał współczucie.

Dopiero gdy czarnowłosa podniosła prawą dłoń, dostrzegł w niej broń. Zimny metal dotknął jego rozpalonego czoła, powodując mimowolne dreszcze. Oddech uwiązł mu w gardle i oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienia. Wiedział, że trafił do siedliska potworów. Wiedział to, odkąd z jego dłoni zniknął pierwszy z paznokci, wyrwany brutalnie i akompaniowany salwami śmiechu. Nie wiedział jednak, że można być aż tak skrzywionym, aby kazać dziecku...

- Wybacz mi- szepnęła dziewczynka, odblokowując broń. Na jej policzku dostrzegł spływającą łzę. Tyle warte było jego życie? Jedną łzę uronioną przez dziecko?

Huk strzału przeciął powietrze.

Zrodzona z popiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz