15. Z powrotem będę jedyna

532 16 4
                                    

They can't take us down
if we stand our ground!
If we live, if we die
we will shout out our battle cry!

Sanem.

- To niemożliwe.- mój głos rozbrzmiał w wypełnionym po brzegi pomieszczeniu, niczym gong.

Patrzyłam na dziewczynę, bojąc się odwrócić wzrok. A z drugiej strony przerażało mnie patrzenie na nią, bo, o zgrozo, im dłużej się przyglądałam, tym więcej podobieństw widziałam.
Wzrost, kolor włosów, oczy, figura. Miałyśmy ten sam nos i usta. Jedynie kształt twarzy się różnił. Ja miałam bardziej pucołowate policzki, a ona była szczupła nawet na twarzy. Miała delikatne rysy, ale wciąż ostrzejsze od moich.

Sanem.

Vic wstał z kanapy, wziął ze stolika jakieś papiery i zaczął iść w moją stronę. Ta dziewczyna za to wciąż stała cierpliwie i czekała na resztę tego przedstawienia.
Mężczyzna zatrzymał się przede mną, górując.
Wszyscy nade mną górowali. I po co ja ściągałam te buty?

- Możliwe.- odparł tylko, podając mi kartkę.

Opuściłam wzrok na literki, które układały się w słowa, rujnujące moje, i tak kiepskie, zdanie o własnych rodzicach.
Ona była moją siostrą.
Nie było mowy o niezgodności.

- Sanem jest twoją bliźniaczką.- słysząc to, uniosłam głowę i wbiłam w niego oczy. Był niewzruszony.- Gdy się urodziłyście, twój ojciec od razu ją zabrał i oddał pod opiekę, daleko od nas.- powiedział.

Przeniosłam wzrok z niego, na nią, wciąż stojącą w tym samym miejscu.
Skoro ojciec tak bardzo ją chronił i trzymał z dala od mafii, ona powinna być teraz przerażona. Otaczała ją chmara facetów, nad którymi nie miała nawet garstki kontroli. Nie znała ich. Oni nie znali jej. Powinna się trząść. Tymczasem stała, z grzecznie założonymi rękami, ubrana w krótki sweter i czarne spodnie.
Co ona tu robiła?

- Dlaczego ona?- prawie warknęłam, nie mogąc się pogodzić z decyzją ojca.
Dlaczego ją zabrał? Skoro mógł ją, to nie mógł też mnie oddać z dala od tego miejsca?

- Była mniejsza i słabsza.- wzruszył ramionami.- Poza tym twoja matka chciała mieć dziecko przy sobie.

Po tym zdaniu krew zawrzała mi w żyłach.

- Matka chciała dziecko?- podniosłam głos.- Spędzała ze mną czas, gdy miała mnie uczyć dla ciebie.- syknęłam.- Oczywiście z przerwami na pieprzenie się z wami.- wyplułam z siebie.

Niemal wybuchnęłam śmiechem, gdy usłyszałam bardzo wyraźny wdech dziewczyny.
Spojrzałam na nią, sztucznie szeroko się uśmiechając.

- Tego nikt ci nie powiedział? Połowa tych facetów ładowała się w naszą matkę.- wskazałam podbródkiem na Victora.- Z szefem na czele.- prychnęłam.

- Nie bądź bezczelna, Lay.- stwierdził.

- Przepraszam, przed tymi słowami powinnam ją przytulić.- pokiwałam głową.- Ale powstrzymam się, bo tym w pierwszym rzędzie od tego stanie.- dodałam.- Ojciec wcale nie martwił się tym, że zostaję sama, tylko bał się, że ją odnajdziesz, co?- zapytałam Victora, który po prostu przytaknął.- Oczywiście.- parsknęłam cicho.

Zaczynałam sobie teraz wszystko układać w głowie.
Każdy ból w sercu spowodowany przez brak rodziców, gdy byłam młodsza, zaczął się wyjaśniać.

- Osiemnaste urodziny spędzałam bez nich, na imprezie, bo oni pojechali do ciebie?- uniosłam brwi, oczekując odpowiedzi od tej dziewczyny.

Skinęła głową, nie wyglądając na ani trochę winną. Wręcz przeciwnie. Patrzyła na mnie, jak na rywalkę.
Popatrzyłam na kartkę, którą wciąż trzymałam. Chwyciłam ją obiema rękami i rozdarłam na pół, i potem jeszcze raz. 

ZACHŁANNI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz