2

28 3 0
                                    

Właśnie stałam przed lustrem poprawiając swój makijaż i wygładzając ubranie. Cicho westchnęłam widząc w lustrze jeszcze jedną postać trzymającą mnie za ramiona. Uśmiechnęłam się i położyłam swoją prawą dłoń na jego.

- Wiesz że nie musisz tego robić? Cholera, możesz zginąć. - szepnęłam odwracając się w jego stronę i kładąc dłoń na policzku chłopaka.

- Musze to zrobić Mel, wiesz że nasz ojciec na mnie liczy, będzie dobrze, obiecuję. - powiedział z uśmiechem.

- Ale...

- Tak, mam świadomość tego że wiele czarodzieji i czarownic zginęło podczas turnieju trójmagicznego, nie boję się, dam radę. - mówił trzymając ręce na moich policzkach.

- Wiktor. Jesteś dla mnie jak brat, wiesz że się martwię. - odeszłam od niego i dokończyłam pakowanie, zamknęłam kufer i położyłam go przy drzwiach.

Mój ojciec zaopiekował się Wiktorem zaraz po śmierci jego rodziców. Odkąd pamiętam opiekował się mną jak swoją młodszą siostrą. Ja traktowałam go jak starszego brata, więc to nie dziwne, że się martwiłam.

Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas wspominając czasy sprzed mojego dołączenia do Instytutu, gdy do pokoju wparował ojciec z wiadomością że musimy już wypływać. Chłopcy wzięli moje walizki i zeszli na dół, a ja rozejrzałam się po moim pokoju. Będzie mi go brakować. Zastanowiłam się czy napewno wszystko wzięłam i uderzyłam się otwarta dłonią w czoło.

Różdżka!

Moja różdżka miała 9 i pół cala, włókno ze smoczego serca oraz wykonana była z drewna grabowego. Szybko ją wzięłam i zamknęłam pokój zbiegając na dół. Weszłam na statek i przywitałam się z każdym z synów Durmstrangu. Gdy ojciec upewnił się że każdy jest, ruszyliśmy. Kilka razy ćwiczyliśmy jeszcze nasze "wejście" co dla mnie było kompletną głupotą, ale cieszyło mnie to że przynajmniej nie musiałam biec, skakać ani nic co robili chłopcy, tylko na koniec "iść z twarzą bez uczuć do przodu" razem z Wiktorem. Droga strasznie mi się dłużyła, a nie chciałam zasypiać, aby nie zepsuć swojego idealnego makijażu. W końcu usłyszałam krzyk "wypływamy", a statek wynurzył się z pod wody.

Szliśmy pustymi korytarzami Hogwartu kierując się do sali w którym ma odbyć się to wszystko. spotkaliśmy się z damami z Beauxbatons, a po chwili słychać było jak dyrektor Hogwartu je "zapowiada" i wchodzą do wielkiej sali. Ustawiliśmy się, chłopcy przed nami, ja ramię w ramię z Wiktorem, a nasz ojciec zaraz za nami. Zacieśniłam kucyk na swojej głowie i usłyszałam zapowiedź naszej szkoły. Chłopcy weszli do sali odstawiając całą tą szopkę a po chwili usłyszałam ciche "wchodzimy" ze strony Wiktora, przybralam twarz bez uczuć i zaczęliśmy szybkim krokiem iść do przodu.

Oczy wszystkich skierowane były na nas, słyszałam mnóstwo szeptów, takich od "to on! Wiktor Krum!" i nawet typu "to dziewczyna? co tam robi dziewczyna?" Chciałam prychnąć na te słowa, ale wiedziałam, że nie mogłam. Stanęliśmy przodem do uczniów zaraz przy schodkach kierujących do stołu nauczycieli.

- Drodzy uczniowie! Pewnie już zauważyliście i zastanawiacie się co tu robi tiara przydziału. Otóż dzisiaj przyjmiemy do naszych murów jedyna córkę Durmstrangu, oraz córkę detektora Igora Karkarowa, Melanie Lestrange. - po wymówieniu mojego nazwiska oczywiście nie obyło się bez szeptów. - która dalszą naukę kontynuuje właśnie tu, w Hogwarcie. Podejdź Melanie.

Po tym jak starzec poprosił mnie o podejście. Tata złapał mnie za ramiona i się delikatnie uśmiechnął i wyszeptał, że ma nadzieję iż trafię do Slytherinu. Nie rozumiałam co to znaczy "trafić do Slytherinu" to jakieś koło zainteresowań czy co? Następnie odwróciłam się w stronę Wiktora, który położył jedną dłoń na mój policzek i oparł swoje czoło o moje uśmiechając się i szepcząc że będzie dobrze. Kiwnełam głową i ruszyłam po schodkach w górę. Mężczyzna podał mi dłoń, która również mu podałam lekko się kłaniając, dyrektor wskazał na wysoką kobietę z kapeluszem na głowie, która również w dłoniach trzymała duży kapelusz. Podeszłam do niej i podałam jej dłoń, znowu lekko się kłaniając. Kobieta wytłumaczyła mi wszystko i kazała usiąść, a po chwili nałożyła mi kapelusz na głowę. Kapelusz zaczął coś mamrotać pod nosem i po chwili wykrzyknął.

Serpents loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz