129 11 2
                                    

Było ciepłe lato tysiąc czterysta osiemdziesiątego roku. Słońce spływało na rozżarzone ulice Londynu, na których panował gwar rozmów, targowania się oraz krzyków zdenerwowanych sprzedawców. Jednak mimo chaosu ulicy i otaczającego ją świata, mała blondwłosa dziewczynka siedziała na ziemi i wpatrywała się w okazały Pałac Westminsterski. Żałowała, że nie mogła podejść bliżej. Wywoływał na niej duże wrażenie za każdym razem, gdy go ujrzała.

Przypatrywało jej się dużo osób, najczęściej tych, którzy ją znali. Słyszała ich rozmowy, obelgi lub żal skierowany w jej stronę.

― Biedna mała James... ― powiedziała jedna z kobiet stojących przy stoisku z warzywami. ― Nic dziwnego, że jej matkę zabrała gorączka. Z takim mężem... ― wymamrotała, kręcąc głową.

― Droga pani, ja to słyszałem, że jej ojciec to się po karczmach szlaja i w ogóle go dziecko nie obchodzi! Cała fortuna w błoto, najmilsza pani! ― wykrzyknął oburzony kupiec. ― Ja to bym się za takie pieniądze... Aż grzech o tym myśleć!

Jednak ona słyszała. Nie obchodziło jej to prawie wcale, choć musiała przyznać, iż mieli rację. Po śmierci jej matki, ojciec udawał, że nie istnieje. Jedyną pociechą było codzienne przychodzenie pod pałac i wyobrażanie sobie co by było, gdyby jej życie potoczyło się inaczej. Może urodziłaby się księżniczką lub kimkolwiek innym; te myśli spowijały jej głowę, gdy wpatrywała się w siedzibę królów.

Spojrzała w dół. Miała w dłoni kawałek węgla i szmacianą chustkę, którą nosiła na głowie. Rozłożyła ją na kolanie i zaczęła rysować to, co widziała ― ludzi, pałac, konie. Nie pamiętała, kiedy i gdzie nauczyła się rysować, ale była w tym dobra; przynajmniej tak się jej wydawało.

Kiedy z wielkim skupieniem rozcierała węgiel palcem, w uliczce pojawił się zakapturzony mężczyzna. Skrył się w cieniu, z dala od słonecznego światła. Rozejrzał się dookoła. Nie mógł uwierzyć, że zostało mu powierzone tak prymitywne zadanie, które powinni wykonywać członkowie straży.

Caius zdjął kaptur i zaczesał swoje białe włosy do tyłu. Miał wyłapywać nowonarodzone wampiry, które zasiedlały tereny Anglii i nie potrafiły się ukrywać. Był bardzo niezadowolony z doboru zadania, co zdążył pokazać Aro w swoich myślach.

― Cholerny Londyn...― mruknął, gdy zobaczył szczura przebiegającego obok jego buta. I wtedy to poczuł.

Zapach, jakiego jeszcze nigdy nie spotkał. Odwrócił głowę w tamtą stronę, by spotkać błękitne oczy małej dziewczynki. Patrzył na nią swoimi czerwonymi oczami i przechylił głowę w bok, zaciekawiony. Przykucnął i spojrzał w dół, na kolana dziewczynki. Zobaczył przepiękny szkic miasta, które ich otaczało.

Spojrzał w górę. Słońce zaczynało zachodzić, a ludzie zaczęli rozchodzić się do domów. Gdy nie było już nikogo oprócz nich, Caius zdecydował się odezwać.

― Piękna weduta ― powiedział, kiwając głową w jej stronę.

Dziewczynka obróciła głowę w jego stronę, zdezorientowana.

― Słucham?

― Weduta ― powtórzył. ― To oznacza rysunek miasta. Bardzo ładny i precyzyjny.

Dziewczynka uśmiechnęła się i spojrzała na swoje dzieło. Faktycznie nie było najgorsze.

― Dziękuję ― powiedziała i spojrzała na niego ponownie. Zdążyła zauważyć nietypowy kolor oczu nieznajomego, jednak coś powstrzymywało ją od ucieczki. Czuła jakby coś ją ciągnęło w jego stronę, jakaś siła, nad którą nie miała kontroli. ― Ma pan ładne oczy ― powiedziała cichutko, spoglądając w dół i kontynuując swój rysunek.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 19, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

HYPNOTIC - twilightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz