Czas Sprawiedliwości (Rozdział 4)

21 0 0
                                    

- Też cię będę kochał do końca mych dni i po śmierci - powiedziałem przygnębiającym tonem

Rozpłakałem się. Myślałem, że jest dobrze. Byłem ślepy, czemu nic nie zauważyłem. Mogłem jej pomóc. Mogłem nie wspominać o moim wyznaniu, wtedy Peter nie wydarłby się na Victorię. Jestem zły na siebie. Jednak bardziej jestem zły na nich. Gdyby nie oni Vika by jeszcze tu była że mną. Siedziałaby wtulona we mnie. A tak zostałem całkiem sam. Nie wiem jak sobie poradzę bez niej. Najchętniej zrobiłbym to co ona. Ale wiem, że nie chciałaby tego. Nie chciałaby też żebym się mścił. Jednak nie mogę stanąć obok tego obojętny. Obmyślę plan jak wymierzyć sprawiedliwość. Teraz jednak muszę przez jakiś czas udawać, że wszystko jest dobrze by się nie zorientowali. Po 3 dniach byłem gotów znów uczęszczać na sesję grupowe. Złość mnie brała kiedy widziałem te krzywe, wredne mordy.

- Jak się cieszymy, że tak szybko się pozbierałeś po stracie dziewczyny i przyszedłeś tu do nas - powiedział psycholog

- Najwidoczniej nie zależało mu mocno na niej. Była dla niego za brzydka. Też bym nie chciał z taką ohydą - odezwał się Luke

- Kochałem ją. - odpowiedziałem z spokojem w głosie mimo tego, że złość mnie przepełniała po tych słowach - Dalej nie pogodziłem się z jej śmiercią, ale trzeba się nie poddawać i żyć dalej

- Masz rację Nathan - zgodził się psycholog - Nie można się poddawać choćby nie wiem co. Życie to ciągła droga na szczyt góry i zdarzają się przeciwności losu.

- Bardzo filozoficznie Pan powiedział - odezwał się Peter - Jednak uważam, że śmierć tej dziewczyny była konieczna. Była duchem nieczystym który niszczył dzieło Boże na rozkaz szatana. Ty też powinieneś zginąć chłopcze. Nie zasługujesz by żyć. Jesteś gullem. Nic dobrego nie przyniesiesz.

Ta wypowiedź strasznie mnie zdenerwowała jednak by zachować pozory musiałem zostać spokojny.

- Masz rację Peter. Jestem gullem. I przyznaje się do tego. Zrobiłem wiele złego, ale nawet czy dusza która zbłądziła nie może się nawrócić i przyjść do Miłosiernego Pana? - odpowiedziałem mu

- Jak śmiesz myśleć, że Bóg by cię przyjął w swoją łaskie. Nie jest ona już dla ciebie i twej złej duszy. Za późno chcesz pokutować za grzechy.

- Czyli muszę już taki zostać do końca mych dni? Ach jaka wielka szkoda. Nie dla mnie jest dosięgnąć łaski Boga. Za późno dla mnie by pokutować. Powiem ci jedno Peter i słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał. Bóg jest kłamstwem. Bóg nie ma żadnej łaski. Jest brutalny i bez uczuć. To przez brak pomocy z jego strony byłem niszczony psychicznie przez rodzinę. Szatan dopiero pomógł mi. Zakończył moje cierpienie i rozpoczął nowy szczęśliwszy rozdział mojego życia. Dziękuję mu za to. Nawet gdyby Bóg podał mi teraz rękę z pomocą, nie przyjąłbym jej. Naplułbym na nią i wyśmiał się mu mocno w twarz. Moją potęgom jest szatan a twoją jakiś Bóg który nie potrafi ochronić wszystkich. Mimo, że ich wszystkich tak bardzo kocha to nie potrafi. Czemu? Po prostu mu się nie chce. Nie wysłuchuje nas. Natomiast szatan wysłuchuje i spełnia to by żyło nam się dobrze.

Po mojej wypowiedzi spojrzałem na twarz Petera. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Polubiłem go denerwować. Jednak to za mało by odpłacił się za to do czego doprowadził. Muszę również zająć się Samantą i Lukem. Olivier nic nie zrobił więc nic mu nie zrobię. Jednak nie dogadam się z nim. Po jego minie wnioskuję, że boi się mnie. Chociaż któryś z nich myśli tu logicznie. Sesja się skończyła. Poszedłem po niej na obiad. Jadłem sobie spokojnie jedzenie, do czasu gdy nie podszedł do mnie psycholog. Chciał porozmawiać. Powiedziałem, że zjem i będziemy mogli porozmawiać u mnie w pokoju. Kiedy poszliśmy już tam obaj zapytałem go.

Gull: Narodziny psychopaty DEMOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz