Rozdział 2

46 5 6
                                    

   Przez resztę lekcji James uważnie obserwował dziewczynę i zastanawiał się jak to możliwe, że nie zauważył jej wcześniej. Chociaż znając jego to było bardzo prawdopodobne, pomimo swojego świetnego wzroku często nie zdawał sobie sprawy z tego co dzieje się wokół niego i o wszystkich rzeczach zawsze dowiadywał się jako ostatni.

— Ej, James. — Remus, który siedział za nim lekko szturchnął chłopaka, lecz ten nie zareagował będąc teraz myślami zupełnie gdzieś indziej. — James! — wilkołak powtórzył swoje wołanie głośniej, a Potter aż podskoczył na dźwięk swojego imienia.

— Co? — zapytał zdezorganizowany chłopak.

Remus przywrócił oczami, jednak zachował cierpliwość. Przyzwyczaił się już do zachowania Jamesa. Często się zawieszał rozmyślając o swojej ukochanej - Lily Evans. Tylko że tym razem wcale nie chodziło o nią.

— Syriusz chciał ci powiedzieć że organizujemy jutro małą imprezę i zapraszamy wszystkich uczniów, oprócz ślizgonów, rzecz jasna. — poinformował go Lupin.

Potter nagle się rozchmurzył. Skoro zapraszają wszystkich to i pojawi się także Octavia. James miał nadzieję że puchonka przyjdzie i czekał na to bardziej niż na ognistą.

— A z okazji czego ta impreza? — wtrącił się do rozmowy Peter, który dopiero co się obudził, gdyż chłopak zasnął z nudów.

— Z okazji kupienia alkoholu, a z okazji czego ma być? — zaśmiał się Syriusz tak głośno, że aż nawet Diggory spojrzał w jego stronę.

Amos uśmiechął się lekko i pokiwał z rozbawieniem głową. Naprawdę lubił huncwotów i z chęcią z nimi imprezował, lecz jego zdaniem momentami byli za głośni.

Ainsworth również usłyszała wieści o imprezie. Dziewczyna nie mogła nie przyjść na wydarzenie. W całym Hogwarcie było wiadome, że gryfoni robili najlepsze imprezy. A nastolatka jak każdy inny dzieciak lubiła imprezować, zwłaszcza jak nie było jej wolno. Robienie coś nie do końca legalnego sprawiało jej więcej zabawy, niż robienie tego całkowicie legalnie.

     Ten wieczór nie różnił się niczym specjalnym od żadnego innego. Jak zawsze niebo było ciemne, a granatowe wręcz chmury spowiły niebo. Wydawałoby się że zaraz rozpada się na dobre, lecz od około godziny nie stało się nic podobnego. Jednakże w końcu niebo rozświetliła duża błyskawica, dzieląc niebo na pół.

James siedział na podłodze w swoim pokoju i próbował wyciągnąć spod łóżka butelkę ognistej whisky, który przetoczyła się aż pod ścianę. Chłopak wytężał się jak mógł, jednak za każdym razem nie potrafił przecisnąć się w barkach, a jego ręka była zbyt krótka, by dosięgnąć napoju alkoholowego. Usiadł zrezygnowany i zaczął rozglądać się za czymś, co mogłoby pomóc mu w wyciągnięciu przedmiotu. W końcu wpadł jak burza do toalety i chwycił za przepychaczkę do kibla.

— W końcu się na coś przydała. — mruknął sam do siebie.

Kiedy znów znalazł się przy łóżku, nachylił się i wyturlał alkohol, który uprzednio popchnął lekko w swoją stronę przepychaczką. Chwycił za butelkę, po czym pocałował z miłością zimne szkło.

— Po co ci przepychaczka? — zapytał Remus, który właśnie wszedł do dormitorium.

— Przepychaczka? Jaka przepychaczka? — zaśmiał się James, ukrywając picie za plecami, a kiedy Lunatyk się odwrócił wepchnął je do szuflady swojego biurka.

— Ta, którą trzymasz w dłoni. — odparł Lupin.

— Po nic. — powiedziawszy to, Potter rzucił nią przez pół pokoju.

Remus zmarszczył tylko brwi i wzruszył ramionami. Położył na swoje łóżko jakąś książkę oprawioną w brązową, sztuczną skórę. Wyglądała jak dziennik, a w dodatku w rogu były wygrawerowane na złoto inicjały osoby, do której on należał.

— Prowadzisz dziennik? — zadziwił się James, podchodząc bliżej przyjaciela.

— Nie, znalazłem go w Wielkiej Sali, należy do jakiegoś ucznia. — odpowiedział mu.

Na skórze obaj dostrzegli inicjały V.V.A. jednak żaden z nich nie wiedział kto może być właścicielem owego dziennika. Potter wystawił dłoń najwyraźniej twierdząc że nic się nie stanie, jak go otworzy i bezkarnie przeczyta wszystkie tajemnice tej osoby. Remus od razu go zdzielił po łapach.

— Nie czytaj tego, to prywatne. — zmarszczył brwi i schował książkę pod swój materac, aby lepkie łapska Pottera go nie dopadły.

Rogacz był po prostu zbyt ciekawy. Zawsze, w każdej sytuacji. Chciał wiedzieć wszystko o wszystkich i kiedy miał do tego okazje nigdy nie chciał jej zaprzepaścić. Po prostu zawsze go korci, by zrobić coś, co jest zabronione bądź nie powinien tego robić. Nigdy nie wiedział dlaczego, ale już tak miał.



Nie obawiaj się |James Potter|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz