Rozdział 1

83 6 7
                                    

      Ten dzień należał do wyjątkowo deszczowych. Ciężkie kropkę deszczu utrudniające widoczność spływały po drewnianych wieżach, po czym uderzały o trawnik, który powoli nasiąkał wodą. Jednakże osoby, które postanowił udać się na mecz najwyraźniej nie zwracały na to większej uwagi.

       Trybuny na boisku do quidditcha były przepełnione po brzegi uczniami, którzy wydali okrzyk radości, kiedy tylko James Potter złapał Złoty Znicz, kończąc tym samym mecz Gryffindor-Ravenclaw i zapewniając zwycięstwo swojej drużynie. Wraz z obojętnymi puchonami zaklaskała niechętnie także Octavia Ainsworth i naciągnęła na głowę przemoczony do suchej nitki kaptur. Dziewczyna chciała już zejść z trybun i iść do dormitorium, jednakże usłyszała swoje nazwisko, gdzieś pośród uczniów.

— Ainsworth! — wykrzyknął zdyszany i cały przemoczony Amos Diggory. — Widziałaś nową strategię gryfonów? — zapytał przejęty całą sytuacją.

To było zrozumiałe, w końcu jest kapitanem drużyny puchonów, a to właśnie z gryfonami zagra o tegoroczny Puchar Quidditcha. Jeśli nie obmyśli lepszej strategii jego drużyna zostanie starta na proch przez nowego kapitana - Jamesa Pottera. Gryffindor jeszcze nigdy nie miał tak dobrego gracza, wraz z Blackiem tworzyli zespół, którego nie przebije nawet sam Amos Diggory i jego drużyna, która wygrała ze ślizgonami, co było nie lada wyczynem, gdyż uczniowie domu Salazara nigdy nie grali czysto.

— Widziałam. — odparła spokojnie pocierając dłonie z zimna, aby się chociaż w minimalnym stopniu ogrzać. — To będzie ciężki mecz, lepiej zmień strategię. — dodała po chwili namysłu.

— Coś sugerujesz? — uniósł jedną brew zaciekawiony wypowiedzią nowej ściagającej.

Jednakże Octavii już nie było, jakby wyparowała. Puchon obejrzał się wokół siebie i wzruszył ramionami.
Tymczasem dziewczyna spokojnie szła do dormitorium w calu ogrzania się. Nastolatka nie czuła już końcówek palców, które miała aż czerwone z zimna. Ledwo zginała dłonie. To samo ze stopami, więc postanowiła usiąść przy kominku w Pokoju Wspólnym i nie wstawać z żółtej kanapy aż do ciszy nocnej. Zamierzała się wygrzać i przeczytać w końcu książkę, do której zbierała się już od dłuższego czasu.

Kiedy tak siedziała z dłońmi w kieszeniach poczuła kawałek pergaminu. Zirytowana jakimś papierkiem wyjęła go z kieszeni.

16:30 postaw się jutro na treningu, musimy obmyślić nową strategię - Amos Diggory

Ainsworth westchnęła, po czym wrzuciła pergamin do ognia, który momentalnie buchnął żarem, a płomienie zwiększyły swoje rozmiar. Trenowali dzień w dzień, Octavia wieczorami rzadko miała na cokolwiek siły ale wiedziała, że gryfoni też wcale nie przygotowują się mniej zawzięcie od nich. Obydwie drużyny widziały w sobie zagrożenie i nie zamierzały przystawać na laurach.

Wstała z kanapy otrzepując spodnie z niewidzialnego kurzu i ruszyła do pokoju. Jutro czekał ją bardzo intensywny dzień i wolała się wyspać. Chociaż blondynka wiedziała że nie zaśnie przed pierwszą, miała mocne problemy z zasypianiem, ale poza tym nie posiadała większych problemów. Dzięki temu właśnie zawdzięczała swoje cienie pod oczami, które i tak przykrywała dużą ilością korektora.

Następnego dnia wstała jak zawsze niewyspana, jednak niezbyt się tym przejeła. Teraz myślała tylko o herbacie do śniadania. Dziewczyna kochała herbatę całym swoim sercem, obojętnie czy z cukrem czy bez, lubiła każdą. Czarną, białą, zieloną, to wszystko bez różnicy.

Ogarnęła gniazdo na głowie i wyszła idąc do Wielkiej Sali. Już z daleka słyszała głośne rozmowy oraz śmiechy uczniów. Uwielbiała właśnie takie poranki. Ciepłe, w Hogwarcie, pełne radości i przy jej ukochanej herbacie. Weszła do środka kierując się do stołu, gdzie dominował kolor żółty. Zapakowała się pomiędzy dwójke puchonów i upiła duży łyk herbaty. Swoimi błękitnymi tęczówkami natrafiła na wzrok Jamesa, który chamsko patrzał się prosto na nią. Nawet nie spuścił wzroku kiedy blondynka również na niego spojrzała wyczuwając to, że się na nią gapi. Upiła ostatni duży łyk ciepłego napoju, jakby był to kieliszek po brzegi pełen czystego alkoholu.

— Nie zapomnij o treningu. — powiedział Diggory, który siedział niedaleko niej.

— Jakże bym śmiała zapomnieć o tak ważnym dla pana wydarzeniu, panie Diggory. — zaśmiała się Octavia.

— W takim razie widzimy się na treningu, panienko Ainsworth. — odpowiedział tym samym i wyszedł z Wielkiej Sali prawdpodobnie na lekcje.

Dziewczyna przewróciła oczami również wstając z miejsca. Złapała za swoją torbę i wybiegła z pomieszczenia szukając przyjaciela, który właśnie gdzieś jej się zapodział. Jeszcze we wrześniu zgubiła swój plan lekcji, więc zawsze chodziła na nie z Diggorym, zwłaszcza że pierwszą lekcje tego dnia mają razem, ale Ainsworth za Chiny nie mogła sobie przypomnieć jaką.

— Kolegi szukasz? — usłyszała ciepły, męski głos za swoimi plecami.

Blondynka podskoczyła zaskoczona nagłym pojawieniem się drugiej osoby obok, a dokładniej samego Pottera, który właśnie opierał się o ścianę, obracając w dłoni różdżkę. Na jego twarzy gościł huncwocki uśmiech, a postawa zdradzała niezwykłą pewność siebie oraz dumę.

— O, cześć, ja właśnie... — dziewczyna zaczęła się plątać, nigdy nie rozmawiali, więc była bardzo zaskoczona i nie do końca wiedziała jak się zachować. W dodatku postawa rozmówcy odbierała jej resztki pewności siebie. — tak, właściwie to tak, szukam Amosa. — odparła zgodnie z prawdą, a na jej twarz wstąpił szeroki, typowy dla puchona uśmiech, uwydatniając tym samym dwa dołeczki na jej bladych policzkach.

James pokiwał głową. Przez chwilę Octavii się zdawało, że nie wiedział co powiedzieć, ale to w końcu Potter, gdyby mu zabrakło słów to prawdopodobnie zaczął by paplać co mu ślina na język przyniesie.

— Tam poszedł. — Potter wskazał na jeden z korytarzy, a nastolatka uniosła jedną brew, patrząc w tamtą stronę z wątpliwością. — No serio, nie patrz tak na mnie! — oburzył się chłopak.

— Niech ci będzie, Potter. — odpowiedziała i ruszyła w wyznaczonym przez gryfona kierunku.

— Ej, jak masz na imię?! — usłyszała za sobą krzyk.

Puchonka odwróciła się na pięcie z pogodnym wyrazem twarzy. Rozbawiło ją to, że James nie zna jej imienia ani nawet nie kojarzy jej osoby pomimo tego, iż są razem na roku.

— Octavia! — odpowiedziała i pobiegła w swoją stronę.

James patrzał jeszcze przez parę sekund w miejsce, w którym stała przed chwilą dziewczyna.

— Octavia... — mruknął pod nosem, próbując sobie przypomnieć czy zna kogoś o takim imieniu, ale nic nie przychodziło mu do głowy. — ładne imię. — stwierdził wzruszając ramionami i wrócił do swoich przyjaciół.

Nie obawiaj się |James Potter|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz