Prolog: Przebudzenie

1 0 0
                                    


Późne popołudnie już było, kiedy zbudził się Spytko. Prostując z westchnieniem stare, zbolałe i zdrętwiałe gnaty, wstał z niewygodnej podłogi i zerknął na Mirko. Ranny kompan miał harmonijny wydech i wyglądał znacznie lepiej, aniżeli przed brzaskiem i nałożeniem mazi na bruzdy. Rozejrzał się po izbie wielmoża – wieczorem zdała mu się mniejsza i bardziej ponura. Teraz promienie wpadały do pomieszczenia przez rozwarte i szerokie okno, a do środka z delikatnym wiatrem napływał przyjemny i rześki zapach wczesnej wiosny. Zerknął za okno - był piękny i pogodny dzień i zdawało się rycerzowi, że za pomocą aury sam Pan Bóg daje mu znak, aby nie zaprzepaścił hartu ducha i wiary.

Na zewnątrz ich wybawicielka krzątała się po poletku z zasadzonymi roślinami. Przyjrzał się dziewczynie – była bardzo młoda i smukła, a przy tym wszystkim odznaczała się niepospolitą urodą. Miała piękne i duże, jasnoniebieskie oczy oraz długie, rozpuszczone i zadbane, jak na osobę żyjącą w zupełnej dziczy, popielate blond włosy. Niezwykłości wdzięku młódki podkreślała również alabastrowa cera i nieśmiały, wstydliwy uśmiech, który mimowolnie mu posłała, kiedy zorientowała się, że przygląda się jej najzupełniej przyjaźnie i z zainteresowaniem. To dowierające pacholę, ledwie od ziemi odrosłe, miałoby być niebezpieczną wiedźmą – pomyślał Spytko z niedowierzaniem, milcząco pomstując nad bezedną zabobonnością wieśniaków.

- Posilenie przygotowałam dla wielmożnego pana. Nie mam wiela, ale podzielę się ile mogę – przerwała mu przemysł Sława. – Leży w inszej izbie, na ławie – dodała.

Na miły Bóg! Nie pamiętał woj kiedyż miał jakikolwiek kęs jadła w ustach, a dopiero po przypomnieniu dziewki poczuł prawdziwie duże łaknienie. Niewiela przygotowała – ledwie lichy kawałek mięsiwa z kury, kilka jajek i kartofli, wiela zieleniny oraz rozgotowaną, szczawiową zupę. Pożywienie zećpał rychło, rzucając się na pokarm niby dzikie i wygłodniałe zwierzę, po czym popił wszystko dużą ilością wody. Nie przedni był ów poczęstunek, ale dziś smakował mu niby najwykwintniejsze potrawy, jakie w życiu przed nim postawiono.

- Przebaczcie, wielmożny Panie, skromność wiktu, ale niewiela zapasów zostało w spichrzu po mroźnicy. Ledwie dla mnie samej wystarcza – powiedziała Sława kłaniając przy wejściu do izby.

- Przebaczać nie muszę, wszak nie masz powodów do przeprosin. Żywota nam zratowałaś i dzielisz się jadłem, jako prawa krześcijanka.

- I wy mnie ocaliliście, wielmożny Panie, rachunek wyrównawszy. Pewnikiem by mnie... - próbowała dokończyć, ale słowa uwięzły w młodych ustach, a oczy dziewki zaszły łzami.

Miał juże odpowiedzieć Spytko, kiedy z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł ich dźwięk delikatnego westchnienia i jęk bólu. Pobiegli prędko oboje do izby, w której leżał Mirko i zobaczyli, że młokos przebudził się i podniósł lekko powieki.

- Żyjesz! – wrzasnął radośnie i bardzo donośnie Spytko. – Na miły Bóg! Mirko! – dodał i doskoczył ku ławie.

- Przyjacielu – szepnął słabo młody rycerz. – Kaj Dole nas przywiodły? – zapytał, mówiąc z wyraźnym wysiłkiem.

- Nie lza myśleć o rzeczach nieważkich, druhu. Poczywaj w pokoju i wody byś pewno liznął odrobinę? Albo może jakiego jadła?

- Roznieśli drużynę, nikt nie ocalał oprócz nas, prawda?

- Żywych ich widziałem jeszcze, kiedym cię z pola znosił, ale później się wszyscy rozpierzchli po puszczy. Pewnikiem skryją się w jakim klasztorze u mnichów lub wracają do swoich dworzyszczy, uradzić co dalej począć po porażce, bo poważną nam klęskę Sieciechowe zadały i Zbigniew, parszywiec, po stronie ojca stanął.

- Tośmy wyklętniki. Miły Boże... – szepnął cicho młodziak.

- Nie myśl za wiela, ino poczywaj. Ledwieś się ocknął, już o bijaczce rozprawiasz, a tobie rany jeszcze nawet się nie zaczęły zarastać.

- A Tyś kto? – powiedział Mirko i skierował wzrok ku stojącej nad nim Sławie. Dziewka próbowała odpowiedzieć, ale poczerwieniała ze wstydu i słowa znów uwięzły jej w krtani.

- To ino Sława, nasza wybawicielka. Żywota ci zratowała, pewnikiem byś już duchem na ojcowiznę wracał, jeżeli by ona nam na pomoc w odpowiednią porę nie przyszła – powiedział Spytko.

- Widziałem cię już kiedyś – powiedział młody rycerz. – Byłaś w moich snach... – dodał i zamknął oczy, aby po chwili ponownie zasnąć.

Polscy Krzyżowcy. Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz