Till & Flake, Till/Richard;
Erschaffen und sogleich zerstör'n
Ich liege hier in deinen Armen
Ach, könnt es doch für immer sein!
Doch die Zeit kennt kein Erbarmen
Schon ist der Moment vorbei
Rammstein "Zeit"
Maybe I didn't hold you
All those lonely, lonely times
And I guess I never told you
I'm so happy that you're mine
If I make you feel second best
Es tut mir leid, I was blind
You were always on my mind
You were always on my mind
Emigrate, Till Lindemann "Always on my mind"
Tego konkretnego dnia dzwonek do drzwi Christiana Lorenza zadzwonił około czwartej. Tak jak się spodziewał – w jego progach zagościł nie kto inny, niż Till Lindemann odziany w jeden z tych garniturów, które nosi cały czas na zmianę. Zdaje się, że to taka fanaberia bogatego faceta po pięćdziesiątce. Flake bez słowa wpuścił go do mieszkania.
– Kawy, herbaty czy czegoś mocniejszego? – spytał Flake, chwilę po tym, jak Till usiadł w fotelu, w którym zawsze siada kiedy do niego przychodzi.
– Niepotrzebnie zadajesz to pytanie.
– Czyli coś mocniejszego.
Mieszkanie Christiana Lorenza było w ostatnim czasie ulubionym miejscem Tilla do myślenia, dlatego przychodził tu niemal codziennie. Czasem miał wrażenie, że nadużywa gościnności swojego gospodarza, ten zawsze jednak zaprzeczał i witał go z radością.
Przede wszystkim, siedząc w jego salonie, człowiek jest otoczony książkami dosłownie z każdej strony. Jeśli przy którejś ścianie nie stała półka na nie przeznaczona, to można było znaleźć co najmniej jeden stosik z nimi. Jak wynikało z obserwacji Lindemanna, owa książkowa wieża ustawiona na klapie pianina, co tydzień całkowicie zmieniała swoje składniki. Regularnie zauważał nowe tytuły, zarówno świeże, elegancko oprawione wydania, jak i starsze, ze śladami użytkowania, pewnie wypatrzone w jakichś antykwariatach. Ta wielość książek dawała Tillowi, jako poecie, za jakiego się uważał, poczucie równowagi i bezpieczeństwa.
Lindemann ledwo się rozsiadł w fotelu, a już zauważył zmierzającą ku niemu Balbinę. Ruda kotka wskoczyła na jego kolana i otarła się swoim łbem o jego dłoń, prosząc o pieszczotę. Till pogłaskał puszyste futro zwierzęcia, które zamruczało radośnie, a następnie, ugniótłszy nieco powierzchnię pod sobą (wbijała pazury w uda Tilla, temu jednak to nie przeszkadzało) położyła się. Balbina nie była jedynym kotem Christiana – miał jeszcze dwa inne, których imion Till nie pamiętał. Tylko stara Balbina, którą pamiętał jeszcze jako małe kociątko, zawsze do niego przychodziła.
– Czasem mam wrażenie, że ona woli ciebie ode mnie. – rzekł Flake, kładąc dwie szklanki na stoliku.
Till wykrzywił twarz tak, by przypominała uśmiechniętą. Christian rozlał do szklanek whisky, takie sprowadzone ze Szkocji, dla koneserów. Zdaje się, że swego czasu pianista się tym bardzo interesował, dlatego posiada sporo różnych drogich alkoholi razem z drogim szkłem do niego przeznaczonym.