Selfharm

1.2K 39 21
                                    

Na zimne, białe kafelki powoli skapywały krople szkarłatnej cieczy, która wypływa z coraz to nowszych ran. Brudziła wszystko co stanęło jej na drodze, pozostawiając po sobie rdzawe plamy. Starała się, dotrzeć w najbardziej niedostępne, czy też, na pierwszy rzut oka, niezauważalne miejsca, by po jakimś czasie, jako zaschnięta plamka, przypomnieć o wydarzeniach, rozgrywających się w tym pomieszczeniu.

Opierający się o umywalkę chłopak, coraz to głębiej zatapiał metalowe ostrze w skórze swych przedramion. Nie zależało mu na tym, czy przeciągnie żyletkę za  mocno i przetnie tętnice. Nie zależało mu na zachowaniu życia. Nie zależało mu na niczym. 

Nikt nie zwróci uwagi, na to, czy żyję, czy nie. Ba! Stark będzie przeszczęśliwy! Jego wieczne utrapienie zniknie...

Podczas, gdy przez jego umysł przepływały fale takich i podobnych myśli, na odsłoniętych kawałkach rąk, pojawiały się kolejne krwawe linie. 
***

Anthony Stark przemierzawszy korytarze wieży, coraz to bardziej się zamartwiał. Niby starał się nie dopuszczać do siebie myśli, że zależy mu na nastolatku, jak na własnemu synowi, a w istocie, była to najbardziej przejrzysta i klarowna prawda. Jednakowoż od blisko godziny ten nie odpowiadał na żadne wiadomości, ani nie odbierał telefonów. Wcześniej pytał się swej sztucznej inteligencji, czy chłopak dalej przebywał w wieży, odpowiedź uzyskał pozytywną, a na dodatek dowiedział się, iż człowieczyna przebywała w łazience połączonej z jej pokojem. 

Spokojnie... Peterowi nic się nie dzieje. Ja tylko panikuje. Wejdę do niego i ujrzę jak śpi w należącym do niego łóżku. A FRIDAY ma porostu jakiś błąd, który później naprawię. Pete'emu nic się nie dzieje.

Tak jednak nie miało się to zakończyć. 

Wszedłszy do pokoju nikogo nie zobaczył. Łoże było perfekcyjnie zaścielone, a wokół panował nieskazitelny porządek. Swe kroki natychmiastowo skierował w stronę łaźni, gdzie to przebywał Parker. 

***

Cięcie. Pierwsze zapukanie do drzwi, jednakże niezbyt zwracające na siebie uwagę nastolatka. Zbyt zatracił się w powolnym odbieraniu sobie daru, jakim była egzystencja. 

Drugi stukot o drewnianą powierzchnię, mimo iż mocniejszy, nie przyniósł porządnego przez miliardera skutku. 

Trzecie, tym razem walnięcie. Młody Parker zdawał się go nie słyszeć. Jego skupienie było w pełni poświęcone, docinaniu ostatnich fragmentów skóry, by za chwilę zadać ostateczne cięcie. 

Wyważenie drzwi. Nastąpiło ono w momencie, wykonania końcowego ciosu ostrzem. 

***

Tony nie mógł, pojąć wydarzeń, rozgrywających się pół godziny temu. 
Pół godziny temu stracił niedoszłego syna.
Pół godziny temu stracił swój najsilniejszy powód do życia. 
Teraz pojął, iż nie zauważył, kiedy psychika dziecka rozpoczęła rozpadać się na coraz to mniejsze kawałki. 

Teraz jedna z dwóch dusz otrzymała upragnione ukojenie. Szkoda, iż bez świadomości, że jego poczucie relacji ojciec - syn, było odwzajemnione. Szkoda, iż bez świadomości, że nie był ciężarem. Szkoda, iż bez świadomości, że był dla kogoś ważny.

I tak oto jest pierwszy kafelek. Wiem, że ten shot był inny trochę, ale mnie się podoba, a wam?

 Wiem, że ten shot był inny trochę, ale mnie się podoba, a wam?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

BINGO OD dark_dragon_rider

Oneshoty irondad BINGOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz