Laura
Byliśmy już w ogromnej chacie, która w środku była jeszcze piękniejsza niż na zewnątrz. Wszystko w środku było skromne, lecz naprawdę piękne.
Usiadłam przy ogromnym stole na którym były przygotowane już wcześniej potrawy, które przyniósł Charlie.
-Mam nadzieję, że lubisz sok winogronowy. Nie wiedziałem co kupić.- Powiedział zakłopotany, na co tylko zaśmiałam się delikatnie i miałam ochotę poklepać go po ramieniu, lecz nie miałam takiej możliwości, ponieważ siedział po drugiej stronie stołu, naprzeciwko mnie.
-Spokojnie, zazwyczaj lubię wszystkie soki, oprócz jabłkowego.-Rzuciłam cicho na co równocześnie się uśmiechnęliśmy.
Zaczeliśmy jeść. Charlie naprawdę dobrze gotował. Podobał mi się jego styl w jaki przygotowywał jedzenie.
Przełknęłam kęs mięsa który przebywał chwilę w mojej buzi, po czym zaczęłam monolog w stronę Charlie'go.
-Gdy tu przyjeżdżałam na drogę wyskoczył mi..- Stwierdziłam zakłopotana i wbiłam wzrok w prawie pusty talerz.
-Co ci wyskoczyło na drogę Lauro?.-
Odpowiedział na moje niepełne stwierdzenie jakby było to dla niego coś całkiem normalnego, po czym wziął kolejny kęs jedzenia i pokierował go w stronę ust.
-Wilk.- Podniosłam wzrok na Charlie'go który zdał mi się zdenerowany, moim dopowiedzeniem.
-Tak to normalne. Tu jest dużo zwierząt.-Powiedział troszeczkę podenerwowany co dało się wyczuć z daleka.
-Ale to był naprawdę duży wilk. Może nawet sięgałby mi do szyji.- Zmarszczyłam brwi i wbiłam wzrok w jego oczy, które wędrowały gdzieś po pokoju jakby szukały odpowiedzi.
-Laura. Mówię ci że to był zwykły wilk.- Zdenerwowałam się jego postawą dosyć bardzo, ale stwierdziłam że nie pokaże swojej gorszej strony, zwłaszcza z tego powodu że to nasz pierwszy dzień od kilkunastu lat. Nie chciałabym go zepsuć.
-rozumiem.- powiedziałam bez emocji i kończąc jedzenie oraz wypijając szklankę soku , oznajmiłam mu tylko grzeczne podziękowanie za potrawę którą przygotował dla nas i wyniosłam swój talerz do kuchni. Zaraz za mną zjawił się Charlie.
-Dziś pójdziemy spotkać się z kimś ważnym.- Powiedział szczęśliwy a ja spojrzałam całkowicie zdezorientowana.
-Myślałam że oprócz ciebie to nikt tu nie mieszka.- Rzuciłam żartobliwie na co on tylko odpowiedział cichym śmiechem.
-Niestety nie tylko ja tu mieszkam. Zresztą przekonasz się jeszcze Laura .- Powiedział jakby nigdy nic a ja tylko ucieszyłam się że będe mogła miło spędzić ten wieczór.
-Chyba wyjdę się przejść.-Wzruszyłam ramionami a mój głos, obił się o ściany i powrócił do mnie. -Tylko uważaj na wilki.- Powiedział poważnie ale ja uznałam to jako żart. -Najwyżej mnie zjedzą.- Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy znalazłam się na zewnątrz było dość ciepło, lecz nie ściągałam kurtki, ponieważ wiedziałam że po wejściu do lasu zrobi się chłodniej.
Rozglądnęłam się po dużej posesji trzymając w dłoni notes w którym znajdowały się moje rysunki i ruszyłam za dom. Znajdowała się tam duża zielona posesja, huśtawka i stodoła która zapewne należała do Charlie'go. Zobaczyłam długą ścieżkę, która zapewne prowadziła do lasu. Więc natychmiastowo ruszając w jej stronę, stawiałam stopy po miękkiej ziemi. Wokół pachniało mokrym terenem a ja tylko wdychałam w swoje nozdrza ten zapach, który cholernie mi się podobał.
Idąc nagle coś zaszeleściło w krzakach, ale to nie było dla mnie niepokojące ponieważ wiedziałam że to las i mógł przebiec tam nawet mały królik. Niestety po chwili przekonałam się że jednak to był powód to obaw. Z zielonego, niewinnego krzaka wyskoczył ten sam czarny wilk,którego prawie potrąciłam na drodze. Stanął naprzeciwko mnie a ja opuściłam z przerażenia notes który trzymałam w dłoni, a kartki które były do niego powkładane rozleciały się po obszarze w którym się znajdowałam, co na chwilę rozproszyło wilczura, którego wzrok podążył za latającymi kartkami papieru. Jednak po niedługiej chwili jego czarne oczy utkwiły we mnie a jego białe zęby które mi pokazał było bardzo zaostrzone. Zaczął podążać wokół mnie, dokładnie mnie obchodząc. Wtedy wiedziałam że to ten sam któremu prawie nieświadomie zrobiłam krzywdę, ale no przepraszam, to on wybiegł mi na drogę. Nie myliłam się co do jego wzrostu. Jego grzbiet sięgał mi do szyji, jego łeb był ogromny a łapy miał wielkości dorosłego mężczyzny. Poczułam jak podchodzi do mnie i zaczyna wąchać mnie na co lekko się wzdrygłam. Poczułam jak oddala się odemnie, lecz gdy tylko odszedł na kilka metrów, ostro zawrócił i zaczął biec niezrównoważony w moja stronę. Gdy byłam już przygotowana aby wbił mi swoje zębiska we mnie, tylko zamknęłam oczy oczekując naszego zderzenia. Nawet nie ważyłam się uciekać pod wpływem emocji. Nie wiem co się stało, ale poczułam jedynie przepływ powietrza obok mojej twarzy. Jakby coś tam z niesamowitą prędkością przeleciało. Otworzyłam niepewnie powieki a moim oczom ukazał się brązowy, takiego samego wzrostu wilczur. Te zwierzęta naprawdę były dla mnie zadziwiające, ale nie w tym momencie. Usłyszałam pisk czarnego gdy brązowy wbił mu swoje kły w jego czarną sierść. Wpatrywałam się w nich przez kilka minut stojąc z przerażenia bez ruchu. Gdy czarny wilk odpuścił i po prostu warcząc na brązowego i na mnie odbiegł. Brązowy wilczur podszedł do mnie i spojrzał lekko kiwając łbem w dół. A moje serce dygotało jak poparzone. Wilk który w tym momencie mne ocalił obiegł gdzieś w krzaki, a ja tylko pozbierałam kartki które wylądowały na ziemi i notes, który również tam wylądował, po czym usiadłam na starej kłodzie. Przyciągnęłam jeszcze drżące kolana do brzucha i lekko się skuliłam. Po krótkiej chwili jednak zdałam sobie sprawę jak bardzo nie chce być w tym miejscu, więc wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu Charlie'go.Znajdywałam się już w środku. Usiadłam na fotelu, jezcze bardziej wciskając się w niego aż zapełniło mnie poczucie bezpieczeństwa.
Złapałam opuszkami palców koc który dostałam od Charlie'go aby się przestać trząść i podciągnęłam go w górę w taki sposób że okrył moją klatkę piersiową. Po chwili podszedł do mnie Charlie z kubkiem pełnym ciepłej herbaty. Oplątłam wokół niego palce a ciepło które przenikało porcelane, również przenikło moje dłonie.
-Co się tam tak naprawdę stało?.- Powiedział zmartwionym głosem Charlie, co rozpromieniowało mnie delikatnie w środku. Może i jestem już pełnoletnia od kilku miesięcy, ale to nie znaczy że nie potrzebuje troski drugiej osoby.
-Poszłam się przejść, tak jak Ci mówiłam. Po drodze z krzaków wyszedł ten sam czarny wilk, którego omal nie przejechałam. Zaczął mnie otaczać, obwąchiwać aż postanowił na mnie skoczyć. Myślałam że to już koniec ale wtedy pojawił się drugi! I wtedy one zaczęły się zagryzać!!.- opowiadałam niczym dziecko, co zbyt dużo sobie na wyobrażało.
-biedna moja.-Powiedział z wyczuwalną czułością i siadając obok mnie pogładził moją głowę.
-uważaj na siebie następnym razem proszę.- dodał, składając czuły pocałunek na mojej skroni. Nigdy nie miałam taty, ale Charlie naprawdę dał mi to odczuć z jak to jest. Spodobało mi się jego podejście, to w jaki sposób mnie traktuje. Ogromnie było mi go szkoda, ten człowiek jest samotny ale nie powinien. Był naprawdę wspaniały, ale wyczułam że coś ukrywa. Coś co martwiło go, a mnie odwrotnie. Jego zachowanie niepokoiło mnie.
YOU ARE READING
The Danger you know
FanfictionByła taka zmęczona miastem, że postanowiła wyjechać do Charlie'go swojego wuja, którego poznała gdy miała 5 lat. Wyjeżdżając poznaje Jacob'a. Bardzo dobrze się dogadują, ale czy Jacob ochroni swoją tajemnice?