Montana wyglądał jakby był zadowolony z mojej obecności. Możliwe, że ja też, ale starałem się tego nie pokazywać. Po chwili doznałem przebłysku, jakby nagły przypływ informacji. Zastanawiałem się czy winę za całą sytuacje nie zrzucić na inną osobę. Przecież kara za doprowadzenie do takiego stanu musi być ogromna. Uświadomiłem sobie, że przed wysadzeniem komendy rozmawiałem z Grzesiem. Właśnie tym Grzesiem, który stoi przede mną. Może by do tego nie doszło gdyby mnie ostrzegł. Patrzyłem na jego niewinna ciemne oczy, próbujące skłonić mnie do odpowiedzenia i zaczęcia rozmowy. Nie chciałem być dla niego kurwą, ale jednak postanowiłem wystawić go na test.
-Dlaczego? Dlaczego mnie nie ostrzegłeś? - zacząłem wyrzucać pretensjonalne słowa, a on zaczynał patrzeć na mnie z coraz większym szokiem.
-Ja? Przed czym miałem Cię ostrzec? - zadał mi pytanie jakby całkiem nie połączył faktów. Po chwili jego oczy przebłyskły i z jego ust zaczęły się wydostawać dźwięki przepełnione basem - To ty. Ty gnoju. Dlaczego to zrobiłeś? Czy Ci życie nie miłe?
Krzyczący Grzesiek działał mi na nerwy co spowodowało kłótnie, która mogłaby trwać w nieskończoność, gdyby nie dzwonek, który można było usłyszeć z kuchni. Podeszliśmy oboje równie zaciekawieni. Jak niemowlęta, które pierwszy raz czegoś dotkną. W pierwszej chwili nie dostrzegliśmy niczego podejrzanego. Postanowiliśmy przeszukać kuchnie w poszukiwaniach źródła dźwięku. Szybko to się zakończyło sukcesem, gdy Montahna zaczął przesuwać deski, co odkryło dość dużą szparę. Okazało się ,że jest to miejsce gdzie będziemy odbierać śniadania, obiady i kolacje, a dzwonek, który wybrzmiał sygnalizował pierwsze danie.
Zasiedliśmy razem do niewielkiego stolik i zacząłem szybko jeść nie zwracając uwagi, co się znajduje na moim talerzu. Byłem bardzo głodny zważywszy, że moim ostatnim posiłkiem było wczorajsze śniadanie. Montahna patrzył na mnie z poirytowaniem.
-Co? - zapytałem, zajadając dalej swoją jajecznicę. Nie lubiłem jak ktoś tak na mnie patrzy, tym bardziej grzechu.
-Mógłbyś jeść trochę wolniej? Zaraz cały stół będzie w jajecznicy. - zapytał Gregory. Wydawało się jakby za wszelką cenę chciał mi dokuczać. Ja jednak się go nie posłuchałem. Nie miałem zresztą nawet do tego okazji, gdyż cały talerz już był pusty. Wstałem ze stołu i usiadłem na łóżku. Wydawało się, że znajduje się w najgorszej sytuacji. Nie ma mojej grupy. Nie ma banczyków. Nie ma w ogóle wychodzenia z tego małego mieszkanka, a na dodatek jestem zmuszony do przebywania z policjantem sam na sam. Jeszcze do tego z Gregorym Montahną z,którym kłócę się średnio trzy razy dziennie. Chciałem trochę odetchnąć od całej sytuacji i pooglądać na Youtubie jakieś śmieszne filmiki. Nie dało się jednak uniknąć wiadomości które zaczęły się pojawiać zaraz po włączeniu telefonu.
Kui: ERWIN UCISZ TEGO GRZEGORZA !!!!!!!
Heidi: ERWIN CO TY ZNOWU ZROBIŁEŚ ??
Carbo: ERWIN POMÓŻ ŚMIETANA CHCE ZROBIĆ CARBONARĘ Z ŚMIETANĄ !!!!!!!!
Vasquez: Co tam erwinku u ciebie ?
569822: Chce pan kupić pralkę ?
777777: Sprzeda pastor ten samolot ?
Nie chciałem im odpisywać. Na razie nie miałem do tego głowy.
-Erwin zobacz mamy ubrania w szafie! O i jest nawet golf i spodnie czwórki. - krzyknął podniecony Grzesiek zachęcającym głosem. Podszedłem do niego zaciekawiony. Zerknąłem do szafy w której było pełno ubrań. Tak jakby ktoś okradł sklep z ubraniami.
-No faktycznie - odpowiedziałem z lekkim uśmieszkiem na twarzy, a dumny Grzesiu swoim znaleziskiem zaczął wybierać ubrania. Ja za to wziąłem klasyk o którym Montahna zdążył wspomnieć szary golfik i spodnie czwórki. Wszedłem do łazienki i zrzuciłem z siebie brudne ubrania. Moje obolałe ciało po wczorajszym wybuchu zaczęło się powoli rozluźniać. Stanąłem pod prysznicem i już po chwili ciepły strumień wody oblał całe moje ciało.
-Erwin mogę wejść? - zapytał trochę niepewnie Montahna, gdy nakładałem szampon na włosy. Jego głosy był tak przekonujący, że choć się starałem nie mogłem mu odmówić.
-Tak, tylko szybko. - odpowiedziałem. W normalnych warunkach nigdy bym go nie wpuścił, ale wiedziałem, że to przez moją chęć fajerwerek na komendzie jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Musiałem się z tym pogodzić.
Grzesiu otworzył powoli drzwi. Dostrzegłem jak powoli wchodzi. Na jego twarzy widniał ogromny uśmiech. Badał powoli oczami moje mokre ciało. Czułem się niezręcznie, lecz nie było to nieprzyjemne uczucie. Zaczęło mi się robić gorąco nie tylko od temperatury spływającej po mnie wody, ale i od jego ciepłego spojrzenia przeszywającego mnie od góry do dołu. Byłem ciekawy czego tak potrzebował z tej łazienki. On jednak zaczął powoli zdejmować z siebie ubrania odsłaniając umięśnione ciało pełne blizn. Zgadywałem, że połowa to moja sprawka. Nie mogłem oderwać wzroku. On też się na mnie patrzył, co powoli mi już nie przeszkadzało.
-Dobra mały pośpiesz się bo ja też chce się umyć. - powiedział to zdejmując czarne bokserki.
-Kończę - odpowiedziałem, gdy zmywałem ostatnie resztki płynu. Czułem się świeżo, a obecność Grzesia nie wiadomo jakim cudem sprawiała mnie o przyjemne dreszcze.
-Chodź Grzesiu - zawołałem zachęcającym głosem ,a Montahna otworzył kabinę prysznicową. Patrzyłem jak powoli wchodzi, a jego oczy błyszczą z podniecenia. Wyglądał jakby miał na coś ochotę, ale się blokował. W tym samym momencie kiedy on wszedł, ja wyszedłem i zacząłem nakładać nowe ciuchy. Cały czas nie mogłem się skupić na niczym innym w łazience niż Gregory. Moje złociste oczy, co raz spoglądały na jego mokre ciało. Nadszedł moment kiedy miałem opuścić łazienkę, ale ja nie chciałem. Czułem się dobrze i nie chciałem tego zmieniać. Kiedy brązowowłosy zaczął zmywać z siebie szampon, zadałem sobie sprawę, że siedzę tu już za długo. Szybkim ruchem więc opuściłam toaletę i lekki powiew chłodnego powietrza zaczął masować mi skórę.
CZYTASZ
Stan Nadzwyczajny
RomancePrzez lekkomyślność głównego bohatera Erwina Knucklesa i jego grupę w mieście jest wprowadzany stan nadzwyczajny. Mieszkańcy zostają przetransportowani do podziemnych pokoi ,ponieważ na świeżym powietrzu już nie jest jak zawsze. Już nie można go naz...