Uzależnienie

412 45 6
                                    


Dzisiejszy dzień mijała bardzo wolno. Może to przez brak adrenaliny. Zawsze wszystko działo się tak szybko ,że ledwo nadążałem za swoimi myślami. Szczerze to brakowało i też banków, kasyn i ogólnie napadów. Nie wiedziałem ile czasu nie mogę bez nich wytrzymać ,ale wiem ,że to nie jest jakiś długi okres. Obawiałem się więc ,że w pewnym momencie zacznie mi odpierdalać. Do obiadu nie było tak źle. Grzesiu znalazł dwa rozkładane stoliki i laptopy ,dzięki czemu mogliśmy pograć z ekipą w Amonga.

Zeszło nam się cztery godziny. Skończyliśmy idealnie wtedy gdy zadzwonił dzwonek sygnalizujący obiad. Usiedliśmy na taboretach w kuchni obok siebie i zaczęliśmy jeść Spaghetti. Czułem się jak zwierzak w klatce. Karmili nas i trzymali w zamknięciu. Grzechu też wyglądał na nie do końca zadowolonego ,że tak nas traktują.

Grzesiu ,a dlaczego wy w ogóle mieliście te trujące gazy na komendzie? - zadałem pytanie ,po czym wziąłem ogromny widelec spaghetti do buzi. Ubrudziło mi to prawie całą brodę ,ja jednak się tym nie przejmowałem i patrzyłem na Montahne czekając na odpowiedź.

To sprawy służbowe ,nie mogę Ci powiedzieć. - odpowiedział dumnym głosem. Ja jednak nie zamierzałem się poddać.

No powiedz. Przecież ja też w tym brałem udział ,a po za tym nikogo nie ma. - próbowałem go przekonać do odpowiedzenia na wcześniejsze pytanie. Przybliżyłem się do niego próbując go skłonić do zmiany decyzji. On jednak nie ustępował.

No nie mogę Ci tego powiedzieć Erwin. Jak się ktokolwiek dowie ,że Ci powiedziałem to mnie zwolnią i tak jestem już na skraju od zwolnienia. Nie chce tego pogarszać. - zaczął się tłumaczyć brązowowłosy. Ciekawość mnie zżerała. Nie mogłem się jej pozbyć. Więc ciągnąłem to dalej.

No Grzesiuuuu - mówiąc to przybliżyłem się tak ,że nasze ramiona się stykały. Zrobiłem maślane oczka i patrzyłem się na niego ,żeby go skłonić do opowiedzenia całej historii. On jednak patrzył się na mnie z pełną powagą ,ale już długo go znałem i wiedziałem ,że w myślach ma wielki dylemat.

A co za to dostanę? - zapytał dociekliwym głosem. Zaczęło mnie to już lekko denerwować. On wiedział jak mnie wkurwić. Przybliżyłem się jeszcze siadając mu za plecami. Sięgnąłem szybkim ruchem po nóż kuchenny i przyłożyłem mu do gardła. Spowodowało to ,że Grzegorz się wychylił opierając się o moją klatkę piersiową.

Jak mi powiesz to nie poderżnę Ci gardła. - powiedziałem już pewnym głosem. W końcu pierwszy raz dziś byłem w swoim żywiole. Poczułem adrenalinę ,czego mi brakowało. Byłem od niej uzależniony.

Dobra malutki ,uspokój się. Już powiem Ci. - zaczął Grzechu z spokojnym głosem bez emocji. Mówił jakby w ogóle nie miał właśnie noża przy gardle. Właściwie to już nie miał ,bo całkiem szczęśliwy zabrałem go i odłożyłem na stole. Zauważywszy to Montahna ,chwycił go i szybkim ruchem powalił mnie na ziemie. Tym razem on trzymał mi nóż przy gardle ,a ja byłem pierwszy raz tak podniecony o taką małą kłótnie.

No i co teraz Erwinku? - powiedział Gregory i zaczął się śmiać. Moje ręce były zablokowane przez jego nogi owinięte wokół mego tułowia. Nie mogłem się ruszyć. Montahna wiedział co robi. Pewnie robił takie manewry już setki razy. Zastanawiałem się jak tu się uwolnić z jego uścisku ,lecz nie znalazłem żadnego sensownego rozwiązania.

Dobra Grzesiu już nie będę. - powiedziałem smutnym głosem. Mogłem wygrać tą kłótnie. W głowie miałem już kolejny plan jak wyciągnąć z niego informacje. Montahna spojrzał się na mnie nie wiedząc czy ma mi wierzyć. W końcu jednak poluzował chwyt i wziął nóż z mojej krtani.

Po chwili usiedzieliśmy już przy stole i kontynuowaliśmy jedzenie. Było już trochę zimne ,ale nadal smaczne. Dziwiło mnie to jak dobre jedzenie tu gotują. Nawet ja z prawie 50 mln na koncie nie kupuje sobie tak dobrego jedzenia.

Gdy zjedliśmy zaczęło mi się uruchamiać ADHD. Nie było to jednak w czystej formie ADHD i nie było go widać na pierwszy rzut oka. Ja jednak to czułem. Było to ADHD słowne. W dwie sekundy potrafiłem wypowiedzieć dziesięć słów. Najpierw zacząłem opowiadać Grzechowi o wczorajszym dniu. Nawet nie zwracałem uwagi ,że to policjant i mówiłem mu o wszystkim. Zaczynawszy od nowego typa do wymieniania itemów po niespodziewane napierdalanie się z Spadiniarzami. Podczas rozmowy czas mijał szybko. Montahna tez się rozgadał i przez przypadek powiedział mi o tajnej akcji. Jednak mnie ona nie obchodziła ,bo była już nie aktualna. On jednak zaczął mi mówić kazanie ,że jak powiem o ty komukolwiek to dostanę dożywocie i kare śmierci ,i wszystko co możliwe. Nie przejmowałem się tym. 

O dwudziestej znowu zadzwonił dzwonek ,który tym razem oznaczał kolacje. Do jedzenia były tosty francuskie. Nie przepadałem z nimi ,ale zjadłem. Dziś nie spotkałem się z Grzesiem w łazience ,czego trochę żałowałem. On był wtedy zajęty rozmową z Mią. Nawet nie wiem dlaczego jej tak nienawidzę. K9 uczepiła się Montahny i to mi przeszkadzało. Po za tym miała okropną twarz. Nie znałem innej tak brzydkiej dziewczyny. Po umyciu i przebraniu w koszulę nocną ,wyszedłem z łazienki i znowu w moim kierunku powiał przyjemny wiaterek. Grzechu dalej rozmawiał ,a ja chciałem go wkurwić z zdzwoniłem do Heidi. Tak jak ja z Mią ,on nie lubił jak rozmawiam z Heidi. Zadzwonienie było jednak błędem. On też chyba popełnił błąd z Mią. Oboje po rozłączeniu wyglądaliśmy jakby po nas przejechało stado koni. Jak Heidi się na coś wkurwi to nie ma przebacz. Przez dwie godziny słuchałem pretensji do mnie ,że to moja wina ,że tu siedzimy. Grzechu skończył rozmowę trochę wcześniej i patrzył się na mnie z współczuciem. Po tych dwóch godzinach rozmowy zrobiłem się już trochę śpiący. Jakby był to normalny dzień zadzwoniłbym jeszcze do Carbo i spytał o nocny human ,ale nie było dziś nawet o tym mowy. Więc się wygodnie ułożyłem i zasnąłem śniąc o banczykach i nowym napadzie.

Stan NadzwyczajnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz