Adrenalina

406 36 8
                                    


Obudziłem się w samym środku nocy. Miałem wielką chęć na zrobienie czegoś co spowoduje u mnie stres i podniecenie. Potrzebowałem adrenaliny. Musiałem ją mieć by żyć. Byłem od niej uzależniony. Raz gdy próbowałem bez niej wytrzymać obudziłem się tak samo jak dziś w nocy i zmusiłem Carbo i Kuia do nocnego banczyku. Wszyscy byli tak zaspani ,że trafiliśmy w ręce policji ,ale i tak akcja mi się podobała ,lecz tylko mi. Dziś też zadzwoniłem do Carbo ,ale ten nie odbierał. Wstałem napić się wody i zauważyłem ,że moje ręce się trzęsą. Nie wiedząc co zrobić poszedłem do łazienki je umyć. Nie zadziałało. Napisałem do Heidi ,ale nie odpisała ,najwyraźniej spała.

Montahna spał głębokim snem. Ostatnie kiedy miałem atak pomógł mi mocny przytulas Carbo. Zauważył on ,że się cały trzęsę i jego wsparcie mi pomogło. Zastanawiałem się czy za Grzesiem będzie tak samo ,może nawet lepiej. Podszedłem do niego. Leżał na plecach prawie na skraju łóżka. Jego nogi były lekko skulone ,by nie wystawały za kołdrę. Postanowiłem się położyć pomiędzy ścianą ,a brązowowłosym. Wszedłem pod kołdrę i objąłem go. Poczułem ogromne ciepło jego skóry i od razu moje ręce się uspokoiły. Grzesiu najwidoczniej poczuł moją obecność ,gdyż się przewrócił tak ,że moja ręka leżała pod jego głową. Było mi lepiej ,lecz nadał nie uciekła tak ogromna chęć emocji. W pewnym momencie się to tak nasiliło ,że moje paznokcie wbiły się w szyje Grzesia. Nie wstrząsnęło go to jakoś bardzo. Zaczął tylko mamrotać.

Już wstaje kochanie. - powiedział przez sen Montahna ,a ja zacząłem się zastanawiać o czym on może śnić. Te myśli całkiem zabiły moją chęć zrobienia napadu. Znowu zrobiłem się senny i zasnąłem.

Obudził mnie ból w klatce piersiowej. Otworzyłem oczy i okazało się ,że leżymy na ziemi. Motahna już nie spał. Patrzył się na mnie słodkimi zaspanymi oczkami. Wyglądał trochę na zdziwionego ,a mi się zrobiło trochę wstyd ,że leże na nim półnagi. Moja głowa leżała na jego prawym ramieniu. Dziwiło mnie to ,że nie wyglądał jakby mu było z tym źle ,wręcz przeciwnie. W pewnym momencie Grzegorz wstał. Najwidoczniej nie zauważył ,że już nie śpię i położył mnie na swoim łóżku. Zaraz po tym położył się koło mnie i od razu poczułem ciepło. Jego oddech przyjemnie łaskotał moje uszy. Czułem jak na mnie patrzy. Próbowałem ,ale nie mogłem wytrzymać dłużej i otworzyłem oczy. Od razu dostrzegłem jego ciemne oczy patrzące w moim kierunku. Był już całkiem obudzony.

O wstałeś Erwinku. - powiedział to z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie wiem dlaczego ,ale nie wyglądała na szczęśliwego z tego powodu.

Chwile później byliśmy już ubrani. Była dopiero szósta więc usiedliśmy koło siebie na łóżku i Grzechu zaczął rozmowę.

Co się Erwinku stało ,że do mnie przyszedłeś ? -zadał pytania Montahna. Wahałem się czy by mu nie skłamać ,ale patrząc na naszą relacje ,która polegała bardziej na mówieniu sobie tajemnic odrzuciłem tą myśl.

Grzesiu ,bo to było tak ,że ja wstałem sobie w nocy no i zachciało mi się banczyk zrobić ,ale to nie była taka o randomowa zachcianka tylko bardzo mi się chciało. - Grzechu się na mnie patrzył ze zdziwieniem ,a ja kontynuowałem. - No Grzesiu ja jestem od tego uzależniony i dzwoniłem do Carbo ,ale gnojek nie odbierał i.. - nie udało mi się dokończyć ,bo Montahna przerwał.

Czyli potrzebujesz adrenaliny? - zapytał wstając z łóżka. Ja też wstałem ,bo nie miałem ochotę patrzeć na niego z dołu.

Tak - odpowiedziałem ,a on się powoli przybliżył.

Widzisz Erwinku nie tylko napady wywołują adrenalinę. - zaczął Montahna. - Tak szczerze ja też jestem trochę od tego uzależniony. Codzienne strzelaniny ,napady ,porwania to wszystko wywołuje adrenalinę. To normalne ,że to uzależnia.

Ale w moim przypadku jest inaczej. - wtrąciłem się - Ja jestem w takim stopniu uzależniony ,że jak nie mam tych emocji wystarczająco w ciągu jednej doby to mi się ręce trzęsą. Boje się ,że jak dłużej będziemy w zamknięciu to którejś nocy popełnię samobójstwo. Grzesiu je nie chce tego robić. - powiedziałem to z smutkiem w głosie. Kochałem swoje życie. Nie chciałem umierać. Byłem bogaty ,miałem przyjaciół i jeszcze dużo czasu przed sobą.

Może sprawimy sobie tą adrenalinę inaczej niż w postaci napadów czy strzelanin? - zaczął Grzesiu powoli się do mnie przybliżając.

Co masz na myśli? - zadałem pytanie nie wiedząc do czego dąży. Czułem się dość niekomfortowo w aktualnej pozycji. Byłem oparty o ścianę ,a Montahna stał przede mną nie dając mi za dużo miejsca. Jego oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Przez dłuższą chwile nic nie mówił i zaczęło mnie to martwić. Próbowałem zrozumieć jego słowa. Starałem się połączyć fakty. Dlaczego ostatnio jego zachowanie się zmieniło? Czemu tak się na mnie patrzył w łazience? 

Erwinku, mogę? - zadał pytanie Montahna ,przybliżając się jeszcze bliżej. Nadal nie do końca wiedziałem o co mu chodzi. Przypomniał mi się seks z Ewą. Była to kiedyś jedyna rzecz ,która mi mogła zastąpić napady. Dotarło do mnie wreszcie ,że to o to mu chodzi. Chciał mnie postawić w sytuacji ,w której to on jest ten większy i silniejszy. Był teraz drapieżnikiem ,który poluje na ofiarę. Od samego początku to o to mu chodziło. Ja natomiast nie chciałem się tak łatwo dać złapać. Postanowiłem przekręcił sytuacje. Złapałem go za szyje chcą go złapać jak psa na smycz. On uznał to za zgodę i nie dając mi chwili zacisnął swoje wargi na moich. Wpuściłem go bez zastanowienia. Faktycznie zadziałało moje myśli o bankach ,napadach ,strzelaninach całkiem odpłynęły i zastąpiły je nowe ciekawsze. Montahna naciskał coraz mocniej. Czułem szybkie bicie jego serce. Słyszałem tylko jego uspakajający oddech. Poza tym wokół była martwa cisza. Całkiem mu uległem zapominając o chęci zdominowania go. Moje ego się całkiem wyłączyło. To nie on ,lecz ja byłem psem prowadzonym na smyczy. Moje ręce powoli się obniżały ,jakbym tracił siły. On za to wręcz przeciwnie ,jakby nabrał sił ,zaczął powoli rozpinać moją koszule. Na co ja w odpowiedzi przejechałem placami po jego plecach wywołując u niego ciarki. Po chwili Montahna przerwał pocałunek ,co mnie całkowicie zdekoncentrowało. Szybkim ruch rzucił mnie na łóżko. Poczułem otaczającą mnie kołdrę i zorientowałem się ,że nie mam już koszuli. Gregory też nie miał górnej części stroju. Z podnieceniem na twarzy zaczął powoli przejeżdżać palcami po mojej klatce piersiowej wywołując u mnie przyjemne dreszcze. Nie mogąc dłużej wytrzymać przyciągnąłem go do siebie zaczynając pocałunek. On się nie sprzeciwiał i zjeżdżając ręką powoli w dół zaczął zdejmować dolną część mojego stroju. Trzymałem go cały czas przy sobie bojąc się ,że zaraz ucieknie. To było coś innego niż z Ewą. Montahna z doświadczenia potrafił bawić się seksem. Z każdą chwilą czułem coraz to większą satysfakcje. Chciałem coraz więcej. To było jak uzależnienie. Nie zwróciliśmy nawet uwagi na dzwonek sygnalizujący śniadanie. Oznaczało to ,że już ósma ,a ja chcąc się jeszcze bardziej zagłębić ułożyłam swoje palne na spodniach Motahny. Zachęcając Gregorego do ich zdjęcie ,co się udało. Nie potrafiłem skupić myśli na niczym innym niż on. Przytłaczało mnie to. W pewnym momencie Grzesiu przerwał wszystkie czynności i opadając z sił wtulił się we mnie. Ja chciałem kontynuować ,ale byłem zbyt zmęczony.

Stan NadzwyczajnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz