Patrzyłam jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada spokojnie. Z jego lekko otwartych ust, co jakiś czas uciekało ciche westchnienie.
,,Dove obudzisz go" usłyszałam w uchu szept Kirana, który położył dłonie na moich ramionach.
,,Nie mogę się nim nasycić, jest taki cudowny. Wciąż nie wierzę, że to my go stworzyliśmy" odparłam delikatnie muskając palcem jego policzek.
,,Mały Nathan jest aniołkiem" uśmiechnął się Kiran przytulając mnie.
Patrząc na naszego dwu miesięcznego synka, nie mogłam posiąść się ze szczęścia. Był wszystkim o czym kiedykolwiek marzyłam. Ale te ostatnie dwa miesiące były istną torturą. Były momenty, w których myślałam, że to koniec, że nigdy nie będę mogła go przytulić, popatrzeć w jego cudowne oczka, tak podobne do tych, które miał jego tata. Że nigdy nie usłyszę jego płaczu, jego śmiechu.
,,Dove co się dzieje?" spytał Kiran, gdy zobaczył, że z moich ust zniknął uśmiech.
,,Nic po prostu wspomnienia tych kilku ostatnich tygodni" wyszeptałam, a on westchnął.
Bez słowa wyprowadził mnie z pokoju Nathana i pchnął mnie w stronę naszej sypialni. Usiadłam na łóżku przecierając twarz dłońmi.
,,Wiem, że to co przeżyliśmy było straszne, było gorsze od najgorszego koszmaru jaki można sobie wyobrazić. Ale pamiętaj, że to już koniec. Ty i mały Nathan jesteście już w domu, bezpieczni. Nikt więcej nie zagrozi waszemu życie, a jeśli spróbuje to zmiotę go z powierzchni ziemi" powiedział Kiran przytulając mnie mocno do siebie.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, a ja uspakajałam się wsłuchana w jego spokojnie bijące serce.
,,Myślisz, ze teraz już wszystko się ułoży?" spytałam podnosząc na niego wzrok.
,,Tak kochanie. Teraz możemy zajęć się naszym aniołkiem, wrócić do planowania ślubu i renowacji naszego nowego domu" powiedział, składając delikatny pocałunek na moim czole.
Gdy tak siedzieliśmy, moich uszu dobiegło ciche łkanie. Podniosłam się i szybkim krokiem ruszyłam do pokoju obok.
,,Dzień dobry słoneczko" uśmiechnęłam się, nachylając się nad naszym synkiem, który na mój widok uśmiechnął się szeroko.
Chwyciłam go na ręce mocno przytulając. Z powodu wielu rzeczy, które się wydarzyły nauczyłam się cieszyć każdym uśmiechem, każdą możliwością przytulenia naszego synka. Ułożyłam go wygodnie w swoich ramionach i pogłaskałam go delikatnie po pulchnym policzku. Jego mała rączka zacisnęła się na moim palcu, a oczka były wciąż wpatrzone we mnie.
,,Jesteś najcudowniejszym co kiedykolwiek mi się przytrafiło" przyznałam składając pocałunek na jego czole, a za sobą usłyszałam ciche prychnięcie.
,,A ja?" spytał Kiran, stając obok nas.
,,Ty jesteś minimalnie niżej skarbie" odparłam i wybuchnęłam śmiechem na widok jego miny.
Nasze przekomarzanie przerwały niezadowolone dźwięki wydawane przez naszego syna.
,,Muszę go przewinąć i nakarmić" westchnęłam.
,,Pójdę przygotować śniadanie" odparł Kiran ewakuując się nim poproszę go o zmianę pieluchy.
Kiran mógł był Nathanie robić dosłownie wszystko karmić, myć, zmieniać ubranka, ale zmiana pieluchy wciąż go przerastała. Jego bardzo wrażliwy węch powodował, że zapachy były nie do zniesienia. Położyłam małego Nathana na zabezpieczonym przewijaku i otworzyłam szufladę szukając ubranek.
,,I co maluchu?" uśmiechnęłam się do obserwującego mnie synka ,,Dzisiaj ubieramy słoniki czy żyrafki?" spytałam wyciągając body i spodenki dresowe z szuflady.
Szybko przebrałam małego, po czym rozsiadłam się wygodnie w fotelu i w trakcie gdy Nathan łapczywie pił mleko, ja przeglądałam firmowego maila. Po wydarzeniach ostatnich kilku miesięcy, życie naszej firmy i jej pracowników wróciło w końcu do normy. Ludzie przestali się bać wracać do pracy, odmalowaliśmy i odnowiliśmy całe piętro, zbudowaliśmy pokoje do odpoczynku i relaksu. Nasi pracownicy przeżyli ten okres równie ciężko jak my. Kilkoro nawet nie wróciło już do pracy, po odbytym L4. Jednak zarówno ja, jak i Kiran całkowicie ich rozumieliśmy, ale też pomogliśmy znaleźć pracę w innym wydawnictwie. Musieliśmy na nowo powiększyć nasza bazę klientów, co wcale nie było łatwe, jednak dzięki naszym zdolnym pracownikom z działu PR udało się. Oderwałam wzrok z telefonu i spojrzałam na synka, który opierając delikatnie dłoń na mojej piersi, cały czas się mi przyglądał.
,,Już chyba nie zaśniesz co?" spytałam zapinając koszulkę i przytulając go do siebie ruszyłam na parter domu, z którego dolatywały do mnie cudowne zapachy.
,,Nathan" zaśmiał się Kiran, gdy pierwsze co usłyszał gdy weszłam do kuchni to ciche beknięcie maleństwa.
Odłożyłam małego do kołyski, którą zawsze mieliśmy na paterze i usiadłam przy stole, ciągnąc Nathana za sobą.
,,Co dzisiaj serwujesz na śniadanie kochanie?" spytałam, popijając ciepłą kawę.
,,Dzisiaj moja droga na śniadanie tosty z guacamole, które zrobiłem wczoraj. Do tego jajka po benedyktyńsku, przysmażony boczek i sos holenderski" pochwalił się, dumnie kładąc przede mną talerz.
,,Twój tatuś chyba nie chce żeby mamusia schudła po ciąży" powiedziałam do Nathana, który wierzgał nogami i rękami ,,Oj co to z Tobą będzie jak zaczniesz raczkować, a potem chodzić"
,,Będziemy musieli kupić zabezpieczenia na wszystko. Zamówiłem takie meble, aby w większości miały zaokrąglone krawędzie" mówił Kiran siadając naprzeciwko mnie.
,,Właśnie. Kiedy będzie mogli wybrać panele i kolory ścian?" spytałam, przełykając kawałek tosta.
,,Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Gabrielem i powiedział, że jeśli chcemy to już dzisiaj możemy wszystko zamawiać" odparł Kiran, zerkając na gaworzącego głośno Nathana.
,,Dziwnie wrócić do normalności. Jest tak cicho, tak spokojnie. Nie słychać policyjnych rozmów za drzwiami, co chwila dzwoniących telefonów, głośno nastawionych wiadomości" odparłam, zerkając przez okno ,,Umierałam na każde wspomnienie jego imienia w wiadomościach, na dźwięk każdego telefonu, mając nadzieje, że go mają, że odzyskam moje maleństwo"
,,Ale nareszcie wszystko wróciło do normy skarbie. Nathan jest z nami, nikt nie zrobi mu krzywdy. W naszym nowym domu zadbam o kamery i ochronę, która będzie nas pilnowała 24/h, 7 dni w tygodniu przez cały rok" mówił Kiran ściskając moją dłoń.
,,Na wspomnienie tamtych dni aż przechodzą mnie ciarki" westchnęłam.
,,Skarbie nie myśl już o tym. Jesteśmy bezpieczni, możemy wrócić do naszego życia" wyszeptał Kiran całując wierzch mojej dłoni.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Kiran podniósł się z krzesła i powoli ruszył sprawdzić, kto postanowił przerwać nasz spokojny, sobotni poranek.
,,Gdzie moje maleństwo" usłyszałam głos mamy Kirana i uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Ta urocza, starsza kobieta była moim największym wybawcą gdy zrozpaczona spędzałam większość swoich dni w łóżku oraz w trakcie ciąży, gdy nie byłam stanie zrobić sama obiadu ani posprzątać całego domu, bo już po ogarnięciu kuchni łapałam zadyszkę i musiałam się położyć. Gdy Nathan usłyszał głos babci pisnął głośno z radości.
,,Jedzcie śniadanie i uciekajcie na zakupy. Ja i mój kochany wnuczek mamy swoje sprawy do załatwienia. Prawda Nathanku?" spytała maleństwo biorąc do na ręce i całując delikatnie w nos, co wywołało jego uroczy śmiech.
CZYTASZ
My boss, my lover, my world
RomanceDruga część historii Dove i Kirana. Czy zakończy się happy endem? Czy para będzie musiała przetrwać rzeczy, których nawet sobie nie wyobrażają?