Fuegoleon Vermillion x Reader

33 3 0
                                    

A/N: Ogólnie, to wydarzenia w rozdziale będą w większości odbiegać od tego, co było w anime, oraz ogólnie od kanonu.

Jeśli chodzi o relację Reader i Fuegoleona, to są oni małżeństwem, i mają pięcioletniego syna, który nazywa się Leonardo.

***

Od kilku miesięcy Fuegoleon jest w śpiące, a medycy mówią, że nie wiedzą czy kiedykolwiek odzyska przytomność. Praktycznie przez cały ten czas, w głowie widzę widok, gdy mężczyzna zostaje teleportowany gdzieś po czym, gdy został odesłany był bez jednej ręki, i praktycznie umierający.

Praktycznie zawsze kiedy mam czas, siedzę przy nim, wraz z naszym synkiem, chociaż wyjątkami są dni, w których wręcz siłą zostaję zaciągnięta do domu, by odpocząć i się ogarnąć, lub sprawy związane z Szkarłatnymi Lwami. Sytuacji nie polepsza Leonardo, który za każdym razem pytając się kiedy w końcu tata się obudzi, ma tak smutną minkę, że aż czuję, jak rozrywa mi serce na kilkanaście kawałków.

Oczywiście żeby nie było, nie zaniedbuję Leonarda, zawsze sama pilnuję by zjadł odpowiednią ilość posiłków, by wyglądał schludnie, i żeby zawsze wszystko miał. Chłopczyk jest dosłownym przeciwieństwem mnie, wychudzona z widocznymi worami pod oczami, ubrana w pierwsze lepsze ubrania, i chodzącym kłębkiem nerwów pomieszanych ze martwieniem.

Skończyłam podpisywać wszystkie raporty z misji, więc wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia z gabinetu, wcześniej zgarniając płaszcz, idąc tak korytarzami usłyszałam, że ktoś za mną biegnie, a po chwili usłyszałam wołanie.

— [_]-chan! Zaczekaj! — zatrzymałam się, i zaraz po tym przede mną stanął zmachany rudowłosy chłopak.

— Coś się stało Leopold? I gdzie żeś zgubił Leo? — spytałam rozglądając się na boki, chcąc znaleźć wzrokiem mojego synka.

— No właśnie heh. — podrapał się po karku, i gdy tylko nasz wzrok się spotkał ,ten od razu go odwrócił, patrząc wszędzie tylko nie na mnie. 

— Leopold Vermillion. — powiedziałam ostrzegawczo, a ten widocznie bardziej się zestresował. — Gdzie jest Leonardo?

— Wiesz taka głupia historia się zda- — nie dokończył, ponieważ usłyszeliśmy krzyk dziecka.

— Mamo! — ukucnęłam, by po chwili chłopczyk wpadł w moje ramiona. Zerknęłam na chwilę na drugiego chłopaka, który widząc chłopczyka nieznacznie odetchnął. — Nie zgadniesz gdzie mnie dziś zabrał wujek Leopold! — dobra chłopak się w tym momencie tak zestresował, że aż dało się zobaczyć, jak zbladł, oraz jak kropelki potu spływają mu po czole.

— Gdzie zabrał Cię dziś twój wujek?

— Wiesz [_]-chan muszę iść... — zaciął się na chwilę, i zaraz znowu zaczął mówić. — Ponieważ mam misję? Tak mam misję! Na razie. — już się odwrócił z zamiarem odejścia, ale w ostatniej chwili złapałam go za jego szarfę. — [_]-chan...

— Gdzie leziesz. — pociągnęłam go tak, że wylądował na tyłku obok mnie. — Nie masz żadnej misji, ponieważ żadnej Ci nie przydzieliłam, więc nie kłam mi tu. — przełknął głośno ślinę, i popatrzył na mnie niepewnie. — Więc? Gdzie zabrał Cię dziś twój wujek Leo? — zwróciłam się tym razem do młodszej wersji Fuegoleona.

— Byliśmy w karczmie, w której spotkaliśmy rywala Leona, a oni potem urządzili walkę, którą oczywiście wygrał Leo. — wyszczerzył się ukazując swoje małe ząbki. 

— Ah tak? — zgromiłam wcześniej wspomnianego wzrokiem, po czym znowu zwróciłam swój wzrok na najmłodszego. — Leonard idź na chwilę pobawić się kawałek stąd, muszę porozmawiać z Leopoldem.

One-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz