Świąteczna przerwa Rozdział 5

173 10 7
                                    

Draco był zapewne równie zaskoczony, jak Blaise w tamtej chwili. Inna rzecz wiedzieć, jaka jest prawda, zdradzać ją w drobnych gestach czy mówić o niej, stosując jednak głównie porównania i nawiązania. Natomiast czymś zupełnie innym jest usłyszenie tejże prawdy. Blaise z pewnością wiedział już wówczas, że cytując, ,,woli mężczyzn", natomiast Draco podejrzewał tę prawdę o przyjacielu od tamtego wieczora. Zaś razem z początkiem tej rozmowy upewnił się, że jest to prawda. Mimo wszystko, wypowiedzenie tych słów wprost nadawało im jakiegoś większego znaczenia, wiarygodności. W pomieszczeniu na chwile zapadła cisza, a jedynie te dwa słowa, jakby rezonowały między nimi.

- Czy teraz moja kolej, czy wolisz najpierw skończyć swoją historię? - Draco jako pierwszy przerwał milczenie.

- Nie wiem, czy chcesz usłyszeć ciąg dalszy. Zapewne domyślasz się, co się potem wydarzyło i chyba wolałbyś, żebym oszczędził Ci opisów tych sytuacji - odpowiedział Blaise. - Myślę jednak, że powinienem opowiedzieć ci coś jeszcze. W pierwszej chwili, gdy usłyszałem jego pytanie, zamarłem, jakby ktoś rzucił na mnie Petrificus Totalus, a może i gorzej, bo przez chwilę miałem także problem z oddychaniem. On musiał to zauważyć, odsunął się od mojej twarzy, ale zamiast tego złapał mnie delikatnie za podbródek i zmusił, żebym spojrzał mu w oczy. Patrzył na mnie tak przenikliwie, że nie miałem możliwości odpowiedzieć jakkolwiek inaczej, niż szczerze. Zresztą, co miałem do stracenia? On i tak już wiedział, a moje przeczenia na nic by się nie zdały. Dlatego, gdy tylko ponownie zapytał ,,Od jak dawna", odpowiedziałem. Nie pamiętam, jakich słów dokładnie użyłem, może tylko skinąłem głową. Na pewno nie powiedziałem od kiedy, bo mnie też trudno to jednoznacznie określić, ale moja odpowiedź musiała być na tyle jasna, że Gabriel pozbył się ostatnich wątpliwości. A potem mnie pocałował.

Draco wiedział, że to koniec historii, to wszystko, co miał i co chciał usłyszeć. W pewien sposób zazdrościł Blaisowi, bo choć jego sytuacja może nie była wyśniona, to była przynajmniej jasna. Jemu, tamten chłopak pozwolił na skonfrontowanie się z rzeczywistością i uznanie jej. Natomiast młodemu Malfoyowi poprzednia noc niczego nie rozjaśniła, a jedynie powiększyła, gigantyczny już, mętlik w głowie. Chłopak zagubił się we własnych myślach, ponownie rozważając swoją sytuację. Zarówno w kwestii relacji romantyczno-seksualnych z własną lub przeciwną płcią, jak i całokształtu gówna, którym było obecnie jego życie. Najwidoczniej musiał zamilknąć na dłużej, niż oczekiwał tego jego towarzysz.

- Czy to jaki jestem, zmienia coś w naszej przyjaźni? Chcesz wyjść? - zapytał tonem, który miał uchodzić za wyprany z emocji, jednak bało się usłyszeć, że jest podszyty żalem.

- Co? - zapytał skołowany blondyn. - To nie tak, znaczy nie. Nie dlatego milczałem, zamyśliłem się. Chodzi po prostu o to, że tobie to spotkanie rozjaśniło w głowie, a ja nie znam sposobu na to, żeby i w mojej udało się zrobić, chociaż małe porządki.

Widać było, że brunet odetchnął z ulgą, lecz nie wyraźnym było też to, że jeszcze niecałe napięcie opuściło jego ciało. Draco, który po raz pierwszy od początku tej rozmowy, uważnie i otwarcie, przyjrzał się przyjacielowi, dostrzegł ten drobny szczegół. Wiedział, że musi dodać coś jeszcze, aby uratować ich przyjaźń, która w obecnej sytuacji, była jedną z bardzo niewielu rzeczy, które jeszcze trzymały go przy zdrowych zmysłach.

- Jesteś Blaise, tym samym chłopakiem, którego znam od czasów, gdy byliśmy małymi dziećmi. Obrzucaliśmy się zarówno śnieżkami, jak i kulami z błota i dalej pamiętam, jak nam się za to oberwało. Razem uczyliśmy się latać na miotłach. Przez sześć lat mieszkaliśmy w tym samym szkolnym dormitorium, a i tak widywaliśmy się w każde wakacje. Jeśli ty nie odsunąłeś się ode mnie ze względu na to, co robi mój ojciec i co ja muszę zrobić. To jakże ja miałbym odsunąć się od ciebie z powodu tego, kim się urodziłeś? - Draco nie oczekiwał odpowiedzi na ostatnie pytanie i tejże nie otrzymał, no prawie, ponieważ Blaise poderwał się ze swojego miejsca i doskoczył do fotela przyjaciela, podrywając go z zajmowanego miejsca i zamykając w niedźwiedzim uścisku. Takim samym, jak w dniu, w którym się poznali.

Koniec części pierwszej


Tym razem krótko, ale myślę, ze jest to dobry moment na przerwanie, albo i zakończenie tej historii. Bo przecież najważniejszym przesłaniem pierwowzoru jest to, że miłość, także ta braterska, to najsilniejsza magia.

Ciągu dalszego nie wykluczam, ale też nie obiecuję. Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do przeczytania moich pozostałych prac.

Gdy Ślizgoni zostają samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz