Świąteczna przerwa Rozdział 4

168 10 15
                                    

Niedługo potem gra dobiegła końca, Pani Zabini, bardzo starając się, aby stało się to jak najszybciej, ostatecznie wygrała. Draco zaś, ociągając się najbardziej, jak to było możliwe, bez zwrócenia uwagi, zajął przedostatnie miejsce. Ostatnie przypadło, całkowicie już rozproszonemu, towarzyszowi gospodyni. Niedługo potem para udała się na górę, a Draco został sam na sam z Blaisem. Młody mężczyzna wpatrywał się uważnie w blondyna, najwyraźniej chcąc podjąć jakąś decyzję. W końcu niemal niezauważalnie skinął głową, jakby sam do siebie i zadał to pytanie, którego tak bardzo obawiał się drugi ze ślizgonów.

- Możemy porozmawiać?

Draco z trudem nabrał powietrza, na sekundę zamknął oczy, po czym odpowiedział cichym, ale zaskakująco pewnym głosem.

- Tak, ale nie tutaj, chodźmy na górę. - Nie był do końca pewien, dlaczego zasugerował, że powinni porozmawiać gdzieś indziej, a jego słowa niemal jednoznacznie wskazywały na sypialnię któregoś z nich. Może dlatego, że wiedział, iż to, w czyim pokoju się znajdą, będzie miało wpływ na rozmowę, na to, który z nich pierwszy odniesie się do wydarzeń ostatniej nocy. Tutaj natomiast, w tej wielkiej sali, czuł się niepewnie. Jakby dziwnie to nie brzmiało, pomimo dużej przestrzeni, był przytłoczony, dodatkowo miał wrażenie, że w ciemnych zakamarkach kryje się ktoś, kto podsłucha ich rozmowę. Oczywiście, gdyby ktoś bardzo chciał, mógłby to zrobić także w ich pokojach, jednak trudno jest walczyć z irracjonalnymi odczuciami. Nie mówiąc już ani słowa, weszli na górę. Blaise szedł nieznacznie przodem, gdyż Draco, obawiając się czekającej go rozmowy, podświadomie się ociągał. Dlatego też to do gospodarza należało wybranie pomieszczenia, w którym się znajdą. Podszedł do drzwi własnego pokoju, położył rękę na klamce i spojrzał pytająco w stronę blondyna. Ten odpowiedział mu jedynie skinieniem głowy, co ostatnio zaczynało mu wchodzić w nawyk. Obaj weszli do środka i zamknęli za sobą drzwi, Blaise wskazał gościowi jeden z dwóch foteli, sam zaś podszedł do stojącego pomiędzy nimi stolika, nalał dwie szklaneczki Ognistej i wręczył jedną Draco, który niemal nieświadomie przyjął naczynie. Po chwili spojrzał na bursztynowy płyn, jakby z wyrzutem, za wczorajszy wieczór, potem jednak wziął mały łyk. Nie planował doprowadzić się do takiego stanu, jak ostatnio, jednak wiedział, że nie podoła tej konwersacji całkiem na trzeźwo. Blaise zrobił to samo, po czym spojrzał uważnie na blondyna i odezwał się jako pierwszy:

- Chyba musimy porozmawiać. - Gdy ponownie odpowiedziało mu tylko skinienie, a jego towarzysz miał wzrok wlepiony w ścianę, na bok, od jego prawego ucha, postanowił kontynuować. - Chcesz, żebym ja zaczął? - spytał, ale już nie czekał na potwierdzenie. Wziął jeszcze jeden łyk bursztynowego płynu i wzorem przyjaciela, wlepił wzrok w ścianę, gdzieś koło jego głowy. Jeszcze przez chwilę upewniał się w przekonaniu, że słusznym będzie wyznanie wszystkiego. - Żebym mógł jak najlepiej wyjaśnić wczorajsze wydarzenia z mojej perspektywy, powinienem cofnąć się do wcześniejszych wydarzeń.

- Do poranka i tej przeklętej książki, która namieszała mi w głowie? - prychnął Draco, po raz pierwszy zaszczycając go krótkim spojrzeniem.

- Właściwie to jeszcze dalej, jeśli pozwolisz.

- Dalej niż do wczorajszego poranka? - zdziwił się blondyn.

- Dalej, dużo dalej, do początku poniekąd. - Tym razem nie czekał na jakąkolwiek odpowiedź, czy potwierdzenie. To wyznanie, którego miał za chwilę dokonać, wymagało od niego całej odwagi, jaką posiadał i nie mógł sobie pozwolić na rozproszenie. - Wyznam ci coś, o czym nikt w Anglii nie wie. Proszę cię, byś zachował to dla siebie.

- Oczywiście, sam przecież zaufałem ci z... wiesz z czym - zapewnił Draco i było to wszystko, czego Blaise potrzebował, aby zacząć swoją opowieść.

Gdy Ślizgoni zostają samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz