Miłego czytania!
Stałam oko w oko z moją matką. Z jej oczami tryskającymi we mnie piorunami. Nie mogłam skulić się pod ciężarem jej spojrzenia. Nie tym razem, mamo.
- Jeszcze raz - warknęła. - Jeszcze kurwa raz! - krzyknęła wbijając mi palec w mostek. Kobieta odwróciła się i wyszła z mojego pokoju. Westchnęłam i przegryzłam wargę. Przetarłam zmęczoną twarz i przymknęłam oczy.
Nie myślałam nawet o tym, że matka się dowie o moim pobycie na ciemnej stronie. Ostatnio robiłam to coraz częściej, jednak wtedy spotykałam się z Martiną, Ivy, Jasmine i chłopakami, oprócz Giovanniego. Od naszego zbliżenia minęły dwa tygodnie, a on wyjechał z miasta. Nie wiem, gdzie i nawet się nie dopytuję. Po prostu go nie ma.
Żyję sobie spokojnie. Zaczął się listopad przez co na dworze nie było już tak gorąco jak jeszcze nie dawno. Podobało mi się to, bo mogłam nosić bluzy i nikt na mnie krzywo nie patrzył, że noszę bluzę, gdy na zewnątrz jest prawie trzydzieści stopni.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam z szafki jedną żyletkę, która mi została. Wszystkie inne wyrzuciłam. Bawiłam się metalem, jednak szybko wstałam i wyrzuciłam ją do toalety. Spuściłam wodę, a po żyletce nie było śladu. Nie mogłam zaprzepaścić siedmiu miesięcy. Nie mogłam.
Zdusiłam chęć krzyku i przeklinania na wszystkich innych. Wybrałam bezpieczny numer i zadzwoniłam pod niego. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty, piąty i szósty.
- Jeśli nie odebrałem jestem zajęty, zadzwoń później jeśli to coś ważnego - usłyszałam głos taty, który nagrał swoją pocztę, a później przeciągły sygnał. Szybko się rozłączyłam, bo nie chciałam zostawiać wiadomości głosowej. Niegdyś zostawiałam ich mnóstwo, jednak teraz? Odkąd nie ma żadnego odzewu od ponad roku?
Odrzuciłam telefon na pościel i położyłam się do łóżka. Co prawda była dzisiaj niedziela i powinnam zacząć się uczyć do kartkówek, które nauczyciele chcą nam zrobić, jednak nie miałam na to ochoty.
Długo nie poleżałam, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Na początku chciałam olać dzwoniącego, jednak samoistnie spojrzałam na ekran i na numer Martiny. Przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że wymyśliła coś co mnie nie zainteresuję, a wręcz przeciwnie-mi się nie spodoba, jednak i tak wejdę i zrealizuję z nią każdy plan.
- Co? - zapytałam, gdy tylko odebrałam.
- Wychodzisz? - zapytała, a ja usłyszałam jakieś głosy. Zmarszczyłam brwi.
- Z?
- Z tymi co zawsze - powiedziała, a ja wiedziałam o kogo chodzi. - Plus, później dojdzie Giovanni - powiedziała ciszej, a ja przymrużyłam oczy.
- Wrócił? - zapytałam.
- Tak, ale musi załatwić jeszcze kilka rzeczy w mieście i będzie dopiero wieczorem na ciemnej stronie - poinformowała mnie. Zacisnęłam zęby, bo nie chciałam ponownie wszczynać kłótni z matką o to, że znowu bujam się z ludźmi z ciemnej strony na ciemnej stronie. Mam szczęście, że nie wie o tym, że do miasta wrócił Giovanni.
- O której? - zapytałam.
- My zaraz będziemy wychodzić z ciemnej strony, bo idziemy do apteki to spotkajmy się w tym parku tam nie daleko - powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.
- Po co wam bandaże? - zapytałam ciekawa zbierając się do wyjścia.
- Giovanni dzisiaj ma trening w sali u Gordona, a tam nie ma bandaży. Staruszek podejrzewa, że ktoś go okradł, ale każdy dobrze wie, że zapomniał się zaopatrzyć w nie - ups.
CZYTASZ
Reach for the stars
Dla nastolatków"Mimo, że się nigdy nie spotkamy zawsze będę miała cię w sercu, bo to ty mnie uratowałeś"