Czytając koniec drugiego rozdziału i nazwę opowieści, pomyśleliście o miłości gejowskiej, ale nie. Miłość tych dwóch to najsilniejsza rzecz na świecie. Mocna jak skała, ale nie dosłowna.
Karol i Krzysiu zaczęli chodzić na kebsy, wychodzić ze sobą na dwór, a nawet dzielić się swoimi sekretami. Byli dla siebie jak marcus Burnett i Mark Lowrey. Nie rozłączni, nie "oderwalni" od siebie. Choćby nie wiem co, zawsze byli razem.
Pewnego dnia gdy dilczek przechadzał się po mieście, zobaczył Karola i Krzyśka razem, dziesiąty raz pod rząd. Byli w knajpie bucket storry i rozmawiali śmiejąc się w niebo głosy.
Następnego dnia w szkole, Dilczek musiał obmyślić plan, aby ich rozdzielić, jednak młodziutki powiedział mu, aby nie próbował.
-Nie próbuj. - powiedział. - Za blisko siebie są. To raz. Dwa możesz mu odpuścić ten jeden raz i dać mu być szczęśliwym.
-Może masz rację. - odpowiedział Dilczek. - Problem w tym, że Krzysiek będzie mu pomagał z radzeniem sobie z naszymi dogryzkami, a przecież nie po to pozbyliśmy się jego psychologa, żeby teraz on mu pomagał. Krzysiek jest nawet lepszy.
-Przynajmniej możemy go upokorzyć. - powiedział młodziutki. - Zagrajmy z nim w jakąś grę. Np. labirynt i najpierw będziemy go straszyć, a potem wygramy, aby pokazać mu, że jest Karolakiem.Długo namawiali Karola, żeby zagrał. Mówili, że się zmienili i że bardzo chcą z nim zagrać. Karol się zgodził, ale nie był zbyt zadowolony. Zgodził się tylko z powodu Krzysia, który bardzo chciał zagrać.
Nadszedł dzień gry. Zaprosili też Szymona i Batmanlńczyka(ksywka), żeby nie było za nudno.
Szymon był dość wysokim i dużym chłopakiem. Miał brązowe włosy i pryszcze. Często chodził uśmiechnięty ze swoim głośnikiem, z którym, był prawie nie rozłączny.Batmańczyk był chłopakiem, bardzo grzecznym z wyglądu. Cichym i kompletnie nie podejrzany o żadne złe czyny. Nosił okulary i miał brązowe włosy. Chodził często w żółtej bluzie i nigdy nie pozwalał się dotykać. Jednak wcale nie był grzeczny, ale to historia na inną książkę.
Ich gra to był labirynt. Była zima, godzina 21:00 więc było ciemno. Wiedzieli, że najlepszą będzie ta godzina, bo będzie można najlepiej straszyć Karola.
-Dobra to zaczynamy? - wykrzyknął dilczek.
-Tak! - odpowiedzieli wszyscy oprócz batmańczyka.
-No to zaczynamy! - rozpoczął grę młodziutki.Weszli do ciemnego labiryntu. Wszystko było straszne. Labirynt był z żywopłotu, pokryty różami. Wiedzieli, że jeśli tylko go dotkną, to będzie naprawdę bolało, ponieważ kolców było naprawdę dużo.
Od razu zaczęli się gubić. Kręcili się bez celu w kółko, widzieli cały czas te same dekoracje.Jedynymi osobami które były w labiryncie i się nie gubiły, to dilczek i młodziutki, którzy w labiryncie tym byli tak często, że znali go na pamięć. Już tylko czekali, aż Karol i Krzysiek podejdą do auta z szkieletem, by ich tak wystraszyć, że się nie pozbierają.
-Karol. - powiedział Krzysiu. - chyba znalazłem przejście dalej. Zobacz tam jest jakieś auto.
-To super! - odparł Karol. - chcę pokazać tym idiotom, że jestem od nich lepszy.
-Nie pokaże. - zaśmiał się cicho młodziutki do dilczka.Podeszli do auta i zobaczyli szkielet. Karol się przestraszył, ale wiedział, że jest nieżywy. Wtedy jednak z auta wydobył się dźwięk.
-Chodź do mnie. - stęknął głos z auta. - Chodźcie do mnie i się nie opierajcie. Pochłonie was ogień piekielny.Wtedy przybiegł młodziutki.
-Wejście się zamknęło! - krzyknął - musimy szybko wyjść z labiryntu, bo jest nawiedzony!
-Zaczęli biec gdzie popadnie, by tylko znaleźć wyjście, ale zgubili się jeszcze bardziej(oprócz dilczka i młodziutkiego oczywiście).-Karol! - krzyknął Krzysiu. - Gdzie jesteś! Karol! Karol!
-Tutaj - odpowiedział Karol. - tutaj jestem!
-Gdzie!? Nie widzę cię i nie wiem jak do ciebie dojść.
-To ja do ciebie przyjdę.Kiedy się znaleźli poszli dalej, a kolejna część planu młodziutkiego i dilczka miała zaraz być dokonana.
-Ej! - krzyknął Krzysiu - znalazłem przejście dalej!
-Super! - odpowiedział Karol - tylko, że coś tam widzę. Takie żółte.Na kamiennym filarze leżał banan. Karol zaczął się trząść. Banan był piękny, żółty, bez skazy, ale Karol siłą woli wytrzymał dopóki Krzysiu zorientował się co to jest.
-To banan! - krzyknął Krzysiu - pamiętaj co ci mówiłem. Głęboki wdech i wydech, a goryl cię nie przejmie.
Karol wziął trzy głębokie wdechy. Teraz tylko tyle mu wystarczyło. Banana zjadł Krzyś i poszli dalej.
Dilczek i młodziutki nie mogli oczom uwierzyć. Jak udało mu się powstrzymać jego gorylowe ja. Przecież to nie możliwe. Młodziutki powiedział dilczkowi, że teraz zostało tylko upokorzenie Karola.
Gdy młodziutki z dilczkiem tak szli ciemnymi korytarzami róż, myśleli o tym, jak Karol oparł się swojemu gorylowemu ja. Nawet młodziutki zmienił zdanie, że powinni dać Krzyśkowi i Karolowi spokój w ich relacji, bo tak dobrze się dogadywali i chciał ją zniszczyć. Pytanie tylko brzmiało jak?
Większość "przechadzki" po labiryncie była dość spokojna. Karol kilka razy się zgubił, ale Krzysiu go odnajdywał, aż weszli do kamiennej części labiryntu.
Ściany były zrobione z bruku. Miały różne pradawne rysunki, które miały w prowadząc w klimat świątyni. Ściany pokryte były mchem i to była jedyna kolorowa rzecz na nim. Reszta była cała szara. Podłogi były całe w małych kamieniach przez co łatwo było usłyszeć kto gdzie jest.
Dilczek i młodziutki byli na mecie 10 minut przed Du'em Karola. Karol w tym czasie razem z Krzysiem szukali wyjścia, ale podziwiali też dekoracje labiryntu. Nigdy nie byli w tak pięknym miejscu. Pewnie zapomnieliście już, że labirynt był "nawiedzony" oni też. Patrząc na te hieroglify i inne rysunki zaczęło im się przypominać o rzekomych duchach w labiryncie i z powrotem zaczęli się bać.
Dilczek w pewnym momencie przypomniał sobie o ich żarcie i zaproponował młodziutkiej, ponieważ nie było nic do roboty, aby ich trochę postraszyć. Kamienne ściany były do tego idealne. Zaczęli mocno pukać w nie i krzyczeć, że narażono spoczynek wielkich szamanów i że mają opuścić labirynt jak najszybciej.
Karol i Krzysiu zaczęli się bać i uciekać gdzie się da, jednak dilczek i młodziutki zapomnieli, że są dalej od środka od nich, ponieważ tylko tak dało się ich straszyć. Gdy przyszli do końca labiryntu, czyli na środek. Ujrzeli Krzysia i Karola. Cali byli przestraszeni i nie wiedzieli co zrobić. Stali obok sztucznego brylantu który był symbolem wygranej. Widzieli wyjście, ale bali się też, że inni nie dotrą i zostaną zabici.
Cieszyli się, że widzą młodziutkiego i dilczka, gdy wreszcie dotarli. Tylko gnębiło ich coś o czym zapomnieli. Wy pewnie też zapomnieliście. Batmańczyk i Szymon byli z nimi. Czekali 10 minut, ale nikt nie przychodził, więc wyszli z labiryntu.
Tutaj droga była już prosta. Nie było żadnych krętych dróg. Wyjście było udekorowane zdjęciami wielkich posiadłości, aut i innych drogich rzeczy. Symbolizowało to sprzedanie brylantu i długie szczęśliwe życie.
Gdy tylko wyszli. Ujrzeli Szymona i Batmańczyka, którzy wcale nie weszli do labiryntu. Okazało się, że Szymon tam poszedł, bo Batmańczyk musiał mieć parę. Sam batmańczyk, też nie wszedł do labiryntu. Przyszedł tylko, by mieć alibi, gdy jego ludzie mordoeali jego przeciwników. Jednak o tajemnicy Batmańczyka nikt się nie dowie.
CZYTASZ
Miłość ponad banan
RomancePiękna historia o Gorylu i jego miłości do Krzysia. Jak to się rozwinie? !UWAGA! Pomimo iż osoby w histori istnieją naprawdę ich zachowania oraz charakter to w większości fikcja literacka.