ᴇ sᴀʀᴀ̀ ᴍɪᴀ ᴄᴏʟᴘᴀ, sᴇ ᴄᴏsɪ ᴇ̀?*
- Niccoló Machiavelli.
───── ❝ ɪɴᴛᴇʀʀᴇx - ɪɪ ❞ ─────
Poranek w miasteczku portowym jak zwykle był rześki i wietrzny. Zapach soli morskiej przewijał się między łodziami i drewnianymi chatkami, skutecznie wybudzając mieszkańców. Krzyki mew, również dawały się we znaki, co nie przypadło pewnemu nastolatkowi do gustu.
Kamień świsnął z impetem tuż obok drącej się wniebogłosy mewy i finalnie gruchnął w zimny piach. Po okolicy poniosło się ciche przekleństwo, w akompaniamencie szyderczego śmiechu mewy, nie bez przyczyny nazywanej mewą śmieszką. Młody chłopak jeszcze kilka razy próbował swoich sił w rzucaniu kamieniami w upierdliwe ptaki, jednakże na nic się zdał ten wysiłek - ptaki posadziły swe cielska na dachu jednego z domków i wbiły w jego swoje świdrujące spojrzenia, które wyrażały istną wyższość.
— Tommy, daj już sobie spokój.
Blondyn odwrócił się w stronę głosu, a jego mina od razu zrzedła. Kilka metrów za nim stał Tubbo, ubrany w gruby kożuszek. Słoneczna plaża zwana Snowchester, nie bez przyczyny nosiła taką nazwę; przekonać można było się o tym wieczorami lub wczesnymi porankami, takimi jak tego dnia.
— Obudziły mnie. One to robią na złość — prychnął Tommy i podszedł spokojnym krokiem do przyjaciela, chowając ręce do kieszeni spodni.
— Jak będziesz je tak wkurzać, to ci się odwdzięczą jeszcze gorszymi hałasami — zaśmiał się brunet, którego burza falowanych włosów zasłaniała niemalże połowę twarzy. Jego twarz była na pozór rezolutna, jednakowoż Tommy od razu wyczuł, że coś jest nie tak z przyjacielem.
— Coś się stało?
— ...Nie — pokręcił głową niezdecydowany. — Pójdziesz ze mną do miasteczka? Brakuje nam mąki.
— Jasne — odparł Thomas, czując dziwną pustkę w ich rozmowie. Czuł się nienaturalnie, a uczucie te potęgowane było samotnością, jaka ich otaczała w tamtym momencie. Pusta plaża, bezpańskie łodzie, posępne mewy i jedna, usychająca już sosna, przyprawiały Thomas'a o chandrę.
Kilka minut później znajdowali się już w budzącym się do życia miasteczku. Sprzedawcy ryb rozwiesili swoje wędzone łupy na straganowych sznurkach. Okoliczni rolnicy rozstawili swoje stanowiska, przyprowadzając ze sobą najdorodniejsze zwierzęta na sprzedaż, oraz swe żony, które również miały coś do sprzedania - kosze wiklinowe lub haftowane pościele. Tommy nie mógł się w tym wszystkim odnaleźć. Lekkie zamieszanie gryzło się z tłumiącą wszystko ciszą. Dziwna atmosfera odbiła się na wszystkich, stąd rozmowy na targu były tego dnia rzadkością.
Thomas zatrzymał się przy straganie, gdzie znajomy im młynarz sprzedawał w wielkich workach mąkę. Chłopak jedynie wodził wzrokiem po scenie obyczajowej rozgrywającej się przed jego oczami.
Worek mąki ciążył mu na plecach, kiedy powolnym krokiem wlókł się przez wieś. Tłok zaczął się nasilać; byli to ludzie z łodzi, którzy w nocy przedzierali się przez wody dzielące Menberg i Pogtopię. Tommy spojrzał tęsknie na nowe łodzie, tak kusząco połyskujące w słońcu. Chęć wdarcia się na takie cacko jedynie w nim wzrosła. Chłopak prebiegł wzrokiem po twarzach nowoprzybyłych. Wydawały się zwyczajne, zmęczone podróżą lub wojną, nodal szalejącą na granicach.
CZYTASZ
ɪɴᴛᴇʀʀᴇx - ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪɪ [ᴅɴғ|ᴋᴀʀʟɴᴀᴘ]
Fanfiction★Część pierwsza (Czasy bezkrólewia) na profilu!★ Problemy George'a i Clay'a niestety nie kończą się po odejściu od władzy. Klimat panujący w królestwie zmusza ich do podjęcia kolejnych kroków w stronę pokonania Wilbur'a Soot'a - szaleńczego dyktator...