ᴏʜ ʟᴏᴠᴇ ɪs ᴛᴇᴀsɪɴɢ ᴀɴᴅ ʟᴏᴠᴇ ɪs ᴘʟᴇᴀsɪɴɢ
ᴀɴᴅ ʟᴏᴠᴇ's ᴀ ᴛʀᴇᴀsᴜʀᴇ ᴡʜᴇɴ ғɪʀsᴛ ɪᴛ's ɴᴇᴡ,
ʙᴜᴛ ᴀs ʟᴏᴠᴇ ɢʀᴏᴡs ᴏʟᴅᴇʀ, ᴀᴛ ʟᴇɴɢᴛʜ ɢʀᴏᴡs ᴄᴏʟᴅᴇʀ
ᴀɴᴅ ғᴀᴅᴇs ᴀᴡᴀʏ ʟɪᴋᴇ ᴛʜᴇ ᴍᴏʀɴɪɴɢ ᴅᴇᴡ*
~ Shirley Collins, Love Is Pleasin'
───── ❝ ɪɴᴛᴇʀʀᴇx - ɪɪɪ ❞ ─────
Zrazu Clay sprzątał w domu, zwłaszcza w kuchni, później zajął się obejściem, gdzie nadal miał wiele pracy do wykonania. Słońce gnało po nieboskłonie, nie dając nawet znaku zmęczenia; nie było to na rękę gospodarzowi, lecz ten zdawał się tego nie odczuwać. Czas przestał mieć znaczenie, kiedy jego kochanek siedział w ich sypialni obrażony na cały świat. George wydawał się unikać konfrontacji, jednak ta i tak musiała kiedyś nadejść.
Czy Clay był zbyt ostry? Być może, ale czasu nie cofnie, słów nie odwoła, nie wymaże pamięci George'owi, nieważne jak bardzo tego teraz pragnie.
Te kilka godzin spędzonych na świeżym powietrzu, pozwoliły mu na przeanalizowanie swoich słów. Nadal targały nim wątpliwości i pełne niechęci myśli, ale były one znacząco lżejsze, niż jeszcze kilka godzin wcześniej. Teraz liczyło się dla niego wybaczenie ze strony George'a. Nie mógł się z nim rozmówić jeszcze tego wieczoru, gdyż ten już udał się do snu, więc Clay postanowił przeprosić go następnego dnia, jeśli będzie miał taką sposobność.
Gdy słońce zaszło już całkowicie za lasem, Clay powoli wślizgnął się pod pierzynę. Obok leżał odwrócony do niego plecami George, pogrążony w głębokim snem. Oddychał spokojnie i miarowo, nie dając nawet najmniejszego znaku świadomości. Dream przypatrywał się jego plecom i blademu karkowi, na który spływały nieco zbyt długie włosy. Blondyn pomyślał, że będzie musiał w najbliższym czasie mu je ściąć.
Ostrożnie przysunął się do kochanka, wędrując dłońmi do jego ciała.
— Taki śpiący, w nieładzie i obrażony — mruknął cicho Clay, powoli jadąc dłonią wzdłuż brzucha George'a, odzianego koszulą nocną. — Choć się na mnie gniewasz i rzucasz w moją stronę nienawistne spojrzenia i tak nie mogę się wzbraniać przed kochaniem ciebie.
Cisza znowu zawitała w sypialni, przerywana cichymi szmerami oddechu młodzieńców. Sen powoli zaczął się wdzierać na powieki Clay'a, przez co ten, zasnął już po chwili.
George jednak nie spał jeszcze, oczy mu połyskiwały łzami, a kłykcie zbielały, przez mocne zaciskanie pięści.
───── ❝ ɪɴᴛᴇʀʀᴇx - ɪɪɪ ❞ ─────
Kolejny dzień nie przyniósł im nic lepszego. Cały poranek unikali się jak ognia, obaj rozdrażnieni i dogłębnie urażeni. Już rażące słońce wydawało się przychylniejsze od ich okropnie upartych osobowości. Duma George'a, choć nadwyrężona zeszłorocznymi wydarzeniami, znowu zaczęła dawać o sobie znać. Co to, to nie! Były koniuch nie da sobie w kaszę dmuchać!
Clay swoją drogą nie był lepszy - choć trzeba przyznać, miał więcej wyrzutów sumienia niż szczęścia w tamtym momencie. Jego wyniosła natura i tak zwana obraźliwość, nasilały się z każdą chwilą, w której musiał się mijać z pakującym się do drogi George'm. Chłopacy zdecydowanie nie dogadali się wczoraj odnośnie wyjazdu Lore, bo ten już był gotowy do opuszczenia Clay'a, bez słowa.
CZYTASZ
ɪɴᴛᴇʀʀᴇx - ᴄᴢᴀsʏ ʙᴇᴢᴋʀᴏ́ʟᴇᴡɪᴀ ɪɪ [ᴅɴғ|ᴋᴀʀʟɴᴀᴘ]
Fanfiction★Część pierwsza (Czasy bezkrólewia) na profilu!★ Problemy George'a i Clay'a niestety nie kończą się po odejściu od władzy. Klimat panujący w królestwie zmusza ich do podjęcia kolejnych kroków w stronę pokonania Wilbur'a Soot'a - szaleńczego dyktator...