*Rozdział 9

3 0 0
                                    


Pogoda byla ladna. Słońce ogrzewaloy delikatnie ziemie i mimo, ze byli tuż przed jesienia czuć bylo jakby na nowo zaczynała sie wiosna. Co prawda wiało lekko, ale nie na tyle by mogło byc zimno wiec niczym dziwnym byto to, ze zamiast w pomieszczeniu zastali Kacper i reszte na zewnatrz.

Doszli do skate parku w ciszy, ale nie przeszkadzało mu to.
Mial czas dzieki temu poukładanie mysli.
Jakim cudem w pare dni zdobył znajomych? Czy poznawanie sie z ludźmi na serio jest takie latwe? W jeden dzien siedział sam ze soba i swoimi myslami, a w drugi w sali pełnej ludzi. Co jak co, ale osiem to dla niego duzo.
Jednak staral sie nie przyzwyczaic. To moglo minac tak szybko jak sie pojawiło. Nie mial wyjatkowej osobowosci, nie umial sie komunikowac i prawdopodobnie szybko sie
im znudzi.

Mrugnal pare razy zdajac sobie sprawe, ze znowu stracił kontakt z rzeczywistością utykajac w myslach.

Patrzy jak Tomek zbiega po schodach wchodzac na teren skate parku zostawiajac go za soba. Witajac sie z Kacprem podszedt do Olivki i Filipa.
Filip od razu sporzal w jego strone usmiechajac sie szeroko. Również odpowiedział usmiechem, ale lekkim i
bardziej niesmialym. Zszedl powoli po schodach uwazajac by sie na nich nie wywrócić. Byly one krzywe i strome co tylko go niepokoito, ale nie marudził.

- Chodz - nim zdążył zejsc z ostatniego stopnia Kacper juz zlapal go za nadgarstek ciagnac w strone jednej z ramp.

Na owej rampie siedzial Filip z Olivka, a przy niej stal Tomek rozmawiajac o czyms z najstarszym.

- Filip- Kacper niegrzecznie wtracil sie w ich rozmowe przystajac nagle w miejscu przez co kolorowooki niemalże w niego nie wpadł.

- Hm? - spojrzał na chłopaka by po chwili przenieść wzrok na niego. Nie podobalo mu sie to spojrzenie. Mężczyzna jakby swidrowal go wzrokiem próbując sie czegos
dowiedziec, ale czego mialby szukac?

- Moge ta deske? Wiesz, ta o której pisalismy wczoraj - nizszy szybko wypowiedzial slowa wyciagajac przed siebie dlonie puszczajac gruby nadgarstek Dominika.
Mezczyzna spojrzał na niego i usmiechajac sie przyjemnie dal do rak czarna deske, której blondwlosy nie zauważył do tej pory.

- Jasne Kapi - podal mu przedmiot znowu przenoszac wrok na niego i kontynuowal - Czyli po to ci to? Bedziesz
uczyc go jezdzic?

Kacper skinal glowa ku prerazeniu Domixa. On nie chcial sie uczyc. Deskorolki byly czyms od czego trzymal sie z dala. Deskorolki, rowery, rolki, hulajnogi - to wszystko grozilo wypadkom, siniakom, zadrapaniom i zlamaniom.

- Przepraszam bardzo, ale my tu do cholery rozmawiamy - Tomek warknat zly piorunujac ich wrokiem.
Szatyn tylko prychnal pod nosem cicho i przytulajac do siebie deske jedna reka, zlapal go z powrotem za nadgarstek ciagnac teraz do lawki.

- Okej. Jestes podobnego wzrostu co Filip  wiec powinna byc okej. Jazda na deskorolce jest latwa, ale najpierw -chlopak polozyl deske na podlodze i usiadł na lawce - siadaj.
Sciagnal torbe z ramienia i usiadł poslusznie kladac ja sobie na kolanach.
Brunet podciagnal do siebie nogi siadajac po turecku i odwracajac sie w jego strone splótl palce swoich dloni ze soba.

- Nie jest to dziwne?-

Albinos sporzal na niego zdezorientowany prawie zapominajac sie odezwac.

⁃Co? - zapytal przekrzywiajac lekko glowe

-No wiesz, ta cala sytuacja. Nie wiem czy to dla ciebie normalne i czy to stresujace. W sumie slabo sie znamy. moze wolalbys gdzies indziej, a ja zmuszam cie do tego bys tu siedzial. To w sumie nie mile z mojej strony, ze tak po prostu cie zaczepitem i zaciagnatem tego dnia na skatepark. Znaczy mówilem, ze cie nie puszcze i naprawde nie chce cie puszczac, ale nie wialem pod uwage tego, ze masz inne plany, nie chcesz tu byc albo czujesz sie niekomfortowo ze mna. Nawet teraz siedzisz spiety. Jak wolisz sobie isc to powiedz. Nie musisz tu ze mna siedziec jak nie masz ochoty. Nie musisz tez tu prychodzic jak nie chcesz. Co prawda pewnie bylbym smutny, ale zachowalem sie poczatkiem bezmyslnie i zrozumiem jesli teraz wstaniesz i odejdziesz - chlopak
mówil szybko tak, ze musial skupic sie na jego slowach by zrozumieć caly sens wypowiedzi.
Nie myślał, ze szatyn mógłby miec tyle watpliwosci.
Myślał, ze jest naprawde pewny siebie, a jak sie okazuje naprawde wydawal sie zestresowany.

- Nie, nie, jest okej - rzucil pospiesznie przypominajac sobie, ze chlopak czeka na odpowiedz - Co prawda to wszystko dzieje sie naprawde szyko, ale nie oznacza, ze
jest to zle. Znaczy to naprawde zaskakujace i nowe jak dla mnie, ale nie preszkadza mi to - spojrzał w jego oczy znow gubiac sie w ich kolorystyce. Byly naprawde ladne.

- Czyli chcesz tu byc? - Kapi odwajemnil jego spojrzenie z dziwnym blyskiem w oczach.

- Tak - przytaknął usmiechajac sie niesmiato.
Kacper uśmiechnął sie szeroko i wstajac z lawki stanal przed nim.

- To swietnie - stwierdził i przydeptujac jedna koncowke deski podniosł ja do pionu, by później móc zlapac ja w dlonie

- W takim razie wstawaj Slenderboy. Mamy rzeczy do roboty.

- Okej, jednak wole sobie isc - stwierdził przerazony wizja stania na tym ustrojstwie bez wiekszej asekuracji.
Kapi zasmial sie.

- Nie stysze cie juz - rzucił odchodzac w strone  wyspy w glownej czesci duzego skate parku.
Dwukolorowooki westchnal cierpietniczo sciagajac torbe z
kolan.

⁃Szybko Slenderboy! Nie mamy calego dnia!
⁃Ide! - odkrzyknal i kladac torbe na lawke wstał.
Zapowiadało sie dlugie popoludnie, które mial nadzieje nie skonczy sie dla niego połamanymi kośćmi..

880 słów

Eeee no cóż.. roczna przerwa  od rozdziałów💞

powróciłem tylko po to by dokończyć książkę pozdrawiam

Ten jedyny raz...~KacperxDomix[DxK]~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz