MELODY POV'S
Jadąc właśnie samochodem z brunetem, myślami krążyłam wokół cmentarza. Choć byłam tam ostatnio, to miałam potrzebę znów się tam pojawić. Krętymi drogami wjechałam na parking cmentarza, zaparkowałam samochód wzięłam torebkę i wyszłam z samochodu.
- Mel? Gdzie ty idziesz? - krzyknął chłopak biegnący w moją stronę.
- Na grób. - wzruszyłam ramionami zatrzymując się przed grobem, siadając i odpalając jednego papierosa. - Cześć mamo, byłam tu niedawno ale.. Ale miałam potrzebę zaś cię odwiedzić, choć brakuje mi ciebie, i pogubiłam się już doszczętnie. - uśmiechnęłam się przez łzy, patrząc prosto na napis, który był na grobie. - Cóż, nic się nie zmieniło, mam śledztwo i radzę sobie. Mam Max'a, który mnie wspiera.. Widzisz. Obiecał ci, że będzie przy mnie i jest. Kocham cię mamo. - szepnęłam powoli wstając i składając pocałunek na marmurze.
- Mel.. Czemu nie kazałaś mi zostać w samochodzie? - spytał Nicolas kiedy szliśmy do samochodu. Nie odpowiedziałam mu, uniknęłam tego.
Bo tak naprawdę, nie wiem czemu go tam zabrałam.
Dlaczego pokazałam mu swoją słabość?
Gdy wsiedliśmy do samochodu od razu ruszyłam w stronę biura. Nicolas, nie drążył już tego tematu, siedział cicho na fotelu i zerkał raz na mnie raz na drogę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, pospiesznie wyszłam z pojazdu zabierając swoje rzeczy i udając się do swojego gabinetu. Na wstępie przywitałam się z pracownikami i pojechałam windą w górę, nie czekając nawet na chłopaka.
- Będziesz mnie teraz ignorować Melody? - zapytał wchodząc do pomieszczenia i zasiadając na obracanym fotelu.
- Zapomnij o tym wszystkim Nicolas. - szepnęłam, odpalając komputer. - Zapomnij o tym, proszę.
- O czym mam zapomnieć Melody? - w tym momencie jego tęczówki wpatrywały się we mnie jakby szukały odpowiedzi. Odpowiedzi, która nie wyszłaby z ust, tylko z moich oczu.
- O tej sytuacji, o pokazaniu słabości, o mnie.. Zachowujmy się profesjonalnie jak przystało na pracowników, Panie Lopez. - starałam się mówić pewnie, bez żadnego załamania w głosie. Choć czułam, że to i tak nie wyszło.
- Przestań Melody, przestań tak kurwa mówić. - pokręcił głową parskając śmiechem.
- Nie, Nicolas'ie. To wszystko zaszło za daleko. Za daleko zaszła nasza relacja. Nie powinno tak to wyglądać. Przepraszam. - wyszeptałam po raz ostatni. Wróciłam do pracy, zajęłam się wywiadami i starałam się nie zwracać uwagi na bruneta, który siedział i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
kilka godzin później.
- Na dziś to już chyba koniec. - uśmiechnęłam się do chłopaka zarzucając na siebie czarny płaszcz. - Do widzenia, Panie Lopez. - gdy chciałam wyjść z gabinetu, ciemnowłosy złapał mnie delikatnie za dłoń i przyciągnął w swoją stronę.
- Nie możesz ukrywać swoich uczuć, Melody. - wyszeptał patrząc się prosto w moje oczy. Jego dłoń zetknęła się z moim policzkiem, a jego kciuk delikatnie głaskał moją skórę. - Nie możesz przez takie coś, zmieniać naszej relacji, która dopiero się zaczyna.
- Nie rozumiesz tego Nicolas. - parsknęłam suchym śmiechem.
- Aniołku, rozumiem to. W zupełności to rozumiem, nie musisz uciekać przed swoimi uczuciami. - powiedział zbliżając się do mojej twarzy. Jego wargi delikatnie musnęły moje. Uśmiechnął się pod nosem, odsuwając się od mojej twarzy.
Czy to wszystko nie dzieje się kurwa zbyt szybko?
- Nicolas, nie utrudniaj mi tego. Jestem wyniszczoną dziewczyną, co oznacza że również wyniszczę i ciebie. - mruknęłam strącając jego dłoń z mojej twarzy i po prostu odeszłam zostawiając go samego.
Gdyż nasza relacja, po prostu za szybko się zaczęła.
Nie czekając na nikogo wsiadłam do samochodu i po prostu odjechałam. Nie miałam zamiaru jechać do domu, chciałam odpocząć w innym miejscu. Kierowałam się w stronę autostrady, która na tą chwilę powinna być pusta. Kiedy wjechałam na autostradę, włączyłam głośno muzykę i co chwilę przyśpieszałam. Na ulicach nie było zbyt dużego ruchu, przez co mogłam się pobawić samochodem, dodając więcej gazu. Po kilku minutach zaczęło padać, mój samochód nie wyrobił na zakręcie i uderzyłam nim o drzewo, które po chwili spadło na maskę samochodu. Moja głowa poleciała na kierownicę, a kawałki szkła wbiły się do mojej skóry. Znalazłam swój telefon i bez zastanowienia wybrałam numer od Max'a.
jeden sygnał.
drugi sygnał.
trzeci sygnał.
Nie odebrał.
Załamana wysiadłam z samochodu stojąc przed nim i patrząc na mojego skarba, który był w tragicznym stanie. Usiadłam na chodniku, wpatrując się w trawę, z moich oczu zaczęły spływać łzy.
Siedząc na chodniku poczułam wibrujący telefon, wzięłam go do ręki i odebrałam.- Tak słucham? - spytałam wycierając spływające łzy.
- Płaczesz? - zapytał Nicolas a w tle mogłam usłyszeć śmiechy ludzi.
- Nie no coś ty. Podlewam sobie rzęsy bo mi zwiędną. - zakpiłam wzruszając ramionami. - Po co dzwonisz?
- Przestań być taka oschła Mel.. proszę. - powiedział brunet, wychodząc podajrze z głośnego pomieszczenia i udając się w ciche miejsce. - Gdzie jesteś, aniołku?
- Miałam wypadek, siedzę na chodniku i patrzę jak mój samochód jest rozjebany. - wytłumaczyłam czując znów łzy w oczach.
- Kurwa Melody. Wyślij mi adres. Zaraz będę. - rozłączył się.
Wysłałam mu adres i czekałam na jego przyjazd. Znów muszę się nim wysługiwać gdybym po prostu nie mogła sama na sobie polegać. Wyciągnęłam ponownie telefon i weszłam w aparat sprawdzając moją twarz. Kawałki szkła, wbite w policzek, rozwalona głowa oraz małe rany na ciele. Po jakimś czasie przyjechał brunet od razu wysiadając z samochodu i podbiegając do mnie.
- To moja wina Mel. Kurwa to moja wina. - mówił ciągle patrząc na moją zakrwawioną twarz. - Gdybym nie pozwolił ci opuścić biura nic by się nie stało.
- To nie jest twoja wina, po prostu ja jechałam za szybko. - przewróciłam oczami, przegryzając nerwowo wargę.
- Mel, jedziemy do szpitala. Muszą wyciągnąć ci to szkło z twarzy, opatrzeć rany. Zająć się tobą. - rozkazał wyciągając telefon i dzwoniąc do kogoś. Nie słuchałam nawet o czym rozmawiał, byłam zbyt bardzo przejęta dzisiejszą sytuacją. Kiedy zakończył rozmowę, złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę pojazdu.
- Co z moim samochodem? - zapytałam bo teraz on się dla mnie liczył. W końcu dostałam go od mojej mamy. Był moim oczkiem w głowie, a ja przez swoją głupotę po prostu go rozjebałam jak zabawkę.
- Nic się nie martw, przyjadą po niego i go wezmą.
Wsiadaliśmy do auta i powoli wyruszyliśmy w stronę szpitala. Nicolas, trzymał swoją dłoń na moim udzie delikatnie jeżdżąc nią w górę i w dół.
- Może po prostu to był znak. - wzruszyłam ramionami. - Może ja po prostu miałam być z mamą. Umrzeć razem z nią. Być przy niej.
- Skarbie. - mruknął Nicolas spoglądając na mnie. - To nie żaden znak, ty musisz tu zostać. Ze mną, z Max'em.
- Ja chcę do mamy. - szepnęłam obracając głowę w drugą stronę. Po chwili rozpłakałam się ponownie, dusiłam się łzami mając wszystkiego dość. Brunet zjechał na pobocze wysiadł z samochodu, okrążył go po czym otworzył drzwi od mojej strony.
Chłopak objął mnie mocno ramionami, a ja moczyłam jego koszule swoimi łzami. Krew i łzy spływały po mojej twarzy, brudząc przy tym wszystko dookoła.- Aniołku mój. - mruknął chłopak całując moją głowę. - Jesteś najwspanialszą kobietą, którą kiedykolwiek poznałem. Najsilniejszą, która dzień w dzień walczy. Teraz nie możesz się poddać.
- Myślisz, że tak łatwo mi jest wstać na nogi i iść do przodu? - podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nigdy nie jest łatwo, ale masz dla kogo walczyć. Teraz jedziemy do szpitala. - mruknął całując moją zakrwawioną głowę. Zamknął drzwi, wsiadł na miejsce kierowcy i ruszył do szpitala.