V. Plotki, pomówienia i oszczerstwa

48 1 0
                                    

Jestem Natalia, 16 lat.

Przeciętna, nie ucząca się i zawsze spóźniona na lekcje nastolatka. Jednak skutkiem nieudolnego ośmieszenia mnie wśród znajomych jestem znana jako ta, która zaliczyła większą część męskiej części szkoły.

***

Czemu to pieprzone urządzenie musi dzwonić i budzić mnie każdego ranka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wyłączyłam budzik w telefonie. Przetarłam zaspane jeszcze oczy i ruszyłam do szafy wybrać ubrania na dziś. Gdy skończyłam czyli po jakiś 15 minutach co jak na mnie to i tak szybko, bo popularność kosztuje, wzięłam ciuchy i ruszyłam w stronę łazienki. Ubrałam czarną obcisłą sukienkę i tego samego koloru ramoneskę. Zrobiłam codzienny mocny makijaż i rozczesałam moje proste jak drut włosy.

Zeszłam na dół, uprzednio biorąc torbę z rzeczami do szkoły. Nie raczyłam nawet wejść do kuchni, bo już i tak byłam spóźniona więc rzuciłam tylko ciche ,,cześć" do rodziców, założyłam buty i wyszłam.

Mimo iż w domu się spieszyłam robiłam to tylko po to, by rodzice widzieli, że nie chcę się spóźnić, ale drogę do szkoły pokonywałam dosyć wolnym tempem. Szczerze, to kochałam spóźniać się na lekcje, moje ego było tak wyjebane w kosmos, że wchodzenie praktycznie w połowie lekcji do sali było moją ulubioną rzeczą. Oczy wszystkich kierowały się w moją stronę a skłamałabym mówiąc, że mi się to nie podobało. Byłam cholernie odważna, więc chciałam to wykorzystywać najlepiej jak tylko potrafię.

Gdy tylko stanęłam w bramie od razu zauważyłam, że dziedziniec szkoły jest już pusty więc lekcje musiały się zacząć. Z resztą czemu się dziwić, jest już 8.20. Weszłam do szkoły przez główne drzwi jakby nigdy nic i udałam się do sali matematycznej, bo zdaje mi się, że według planu właśnie mieliśmy mieć matematykę. Gdy doszłam i chciałam otworzyć drzwi okazało się że są zamknięte, więc wkurzona do granic możliwości, bo musiałam wejść na trzecie piętro na darmo wyciągnęłam telefon i napisałam do Ewki, mojej przyjaciółki.

Ja: Co my teraz mamy?

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo, bo po chwili ujrzałam wiadomość.

Ewka: Historię. Gdzie ty jesteś?

Ja: Pod salą matematyczną.

Ewka: A po jaka cholerę?

Ja: Pomyliłam plan lekcji.

Ewka: Jezu ja w ciebie nie wierzę, ale teraz dawaj tu, bo babka chce ci nieobecność wpisać.

Ja: Dobra idę.

Teraz już nie wkurzona, ale wkurwiona ruszyłam na dół do sali historycznej. Pomyliłam cholerny plan lekcji i musiałam wchodzić na trzecie piętro po czym znów schodzić na dół. Cudownie, zaczęłam ten dzień małym maratonem po szkole. Będąc przed klasą od razu załapałam za klamkę i pociągnęłam drewnianą płytę wchodząc do środka nie siląc się na pukanie.

-O, jaka miła niespodzianka. Panna Laura raczyła się pojawić.- powiedziała ta jędza od historii.

Zastanawia mnie dlaczego nauczyciele muszą mówić do nas przez Pan albo Panna, naprawdę tego nie cierpię. Czuję się wtedy tak staro i mega głupio.

-Ta, dzień dobry.- odpowiedziałam by się nie przyczepiła i ruszyłam do ostatniej ławki.

Usiadłam obok Ewy, wyjęłam książki, otworzyłam podręcznik i próbowałam słuchać każdego słowa nauczycielki, co do najłatwiejszych zadań nie należało. Mówiła tak monotonnym i nużącym głosem, że nie dziwiłabym się gdyby sama usnęła słuchając tego. Więc nie dość, że sam jej głos nudził nas to fakt że cała klasa spała na jej lekcjach był spotęgowany przez przedmiot którego nauczała. Naprawdę boję się ludzi którzy nie nudzą się na historii. Tak więc na lekcji cała klasa spała, tylko nieliczni, którym udało się wytrwać do końca słuchali jej monotonnych wywodów.

Bad youth spellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz