Archer
— Fiu, fiu.
Mama stanęła nade mną w lekkim rozkroku. Właśnie wymieniałem olej w samochodzie i przez to, że byłem pochylony, to ona nieco górowała.
Do tego przyglądała mi się z zaciekawieniem, jej oczy nieznacznie błyszczały, a na ustach błąkał się delikatny uśmieszek.
— Miałaś leżeć. — wymruczałem.
— A miałam, ale nie leżę. — prychnęła, po czym klepnęła mnie w plecy. — Zobaczyłam coś ciekawego, więc chciałam się zorientować w sytuacji.
— Coś ciekawego? — uniosłem nieznacznie brwi. — Czyli co konkretnie?
Zamilkła na chwilę, dlatego skupiłem się na tym co mi przerwała swoim niespodziewanym najściem. Myślałem o tym, że po prostu sobie pójdzie już nic nie wyjaśniając, ale bardzo się pomyliłem.
— Ta wystrojona panienka, która teraz zajmuje pokój gościnny. Ładna, w twoim typie.
Westchnąłem przeciągle, a moje ramiona nieznacznie opadły. Mogłem się spodziewać czegoś takiego. Moja matka widziała wszystko, a nawet kiedy czuła się źle, była wyjątkowo osłabiona, to jednak znajdowała czas na uważne obserwacje. Czasami była sępem. Już mnie męczyło, że przyczepiła się akurat mnie. Cały czas mówiła o czasie jaki minął od śmierci Harper i że może powinienem wrócić do randek. Dla niej to był najwyższy czas, ponieważ to przeszło cztery lata. Twierdziła, iż nie chce bym umarł w samotności. Wtedy ja wspominałem o moich córkach dla których żyłem, a ona wytykała fakt, że nie zawsze będą mieszkać ze mną, gdyż w końcu zaczną żyć własnym życiem. A ja nie zamierzałem tego słuchać. To nie jej sprawa czy się z kim umawiałem czy wolałem pozostać samotnikiem i singlem. Najgorzej było, kiedy interesowała się aspektami seksualnymi, a o tym to nie zamierzałem jej mówić.
Nie potrafiłem pojąć czemu nie interesowała się Colem mieszkającym w Toronto, który miał dość niebezpieczny zawód jako strażak, czy tym co działo się u Jaxa w Nowym Jorku albo Shane'a w Kansas City. Moi młodsi bracia mieli na tyle duży luksus, że nie musieli wysłuchiwać tych przytyków codziennie. Kochałem mamę, ale potrafiła być męcząca. Poza tym Cole niedawno oświadczył się swojej dziewczynie, więc mama była w siódmym niebie. Jax dużo pracował, od zawsze, dlatego Melinda Thomas już przestała wierzyć, że w jego przypadku coś się zmieni. A Shane... chyba żył z dnia na dzień. To piłkarz, były piłkarz, ponieważ doznał na tyle poważnej kontuzji kolana, która przekreśliła powrót na boisko. A przynajmniej tak mi się wydawało z tego co mówił brat. A mi się wydawało, iż młody pogodził się całkowicie z sytuacją. Gdyby było przeciwnie, to nie uśmiechałby się ciągle, nie żartowałby ze wszystkiego.
A ja tkwiłem tu, na ranczu, z mamą trującą mi o powrocie do randek, która doznawała cudownego ozdrowienia, gdy tylko zaczynała ten, bądź jemu podobne tematy. Powinna już dawno zrozumieć, że jako samotny ojciec zamierzałem się skupić wyłącznie na Andy, Kelly i Lily. One były dla mnie najważniejsze. Nie chciałem by to się kiedykolwiek zmieniło.
— Archer, nie ignoruj mnie.
— Wcale tego nie robię. Po prostu wyobrażam sobie coś. Tak, też tak uważam. Mamy dzisiaj wyjątkowo ładną pogodę. — uśmiechnąłem się półgębkiem. — Ciepło, co nie? Słoneczko świeci.
— Otóż to! — klasnęła. — Możesz zdjąć koszulkę. Wtedy na pewno będzie twoja.
— Jezu. — przewróciłem oczami. — Ej. Rozmawiałaś z nią?
— Tak, bardzo miła dziewczyna, ale zupełnie tutaj nie pasuje. A przynajmniej nie w tym, co na siebie ubrała. Pójdę zapytać, czy nie miałaby ochoty pomóc przy obiedzie, bo dzisiaj mam chęć coś ugotować. — puściła mi oko. — Jak długo tutaj zostanie?
![](https://img.wattpad.com/cover/306730158-288-k711017.jpg)
CZYTASZ
Spętani przeznaczeniem. The Thomas Family #1/ W KSIĘGARNIACH
Romance✨️Premiera 14 maj✨ Historia najstarszego z braci Thomas- Archera. Ranczer wychowujący samotnie trzy córki po stracie żony, a także majętna kobieta z miasta, chcąca go przekonać do sprzedaży rancza. Archer nie ma pojęcia o zamiarach Brooklyn, ani ty...