X

585 94 14
                                    

Po kilometrze biegu, dotarliśmy do dymiącego wulkanu. Obeszliśmy całą górę, aż nie znaleźliśmy małego wejścia.


Przeciskaliśmy się w głąb góry. W środku panował okropny skwar i odór gnijących ciał. Kiedy weszliśmy do środka, naszym oczom ukazało się wielkie jezioro lawy na samym środku z tronem na małej, lewitującej wyspece. Niestety na nasze szczęście nikogo tam nie było, a w tle rozległ się śmiech, przypominający świst pomieszany ze zgrzytaniem drzwi.


Spojrzałem do góry i dostrzegłem mężczyznę koło 40-stki z długimi do kolan,czarnymi włosami, pociągłą twarzą, skośnymi oczami i blizną ciągnącą się od prawej brwi przez środek nosa, aż do brody. Jego oczy były czarne, jakby zamiast gałek były w nich pustki. Zadarty nos, gładka, blada skóra. Ubrany był w czarne spodnie, kozaki na wysokim obcasie, długi granatowy płaszcz i nie miałna sobie koszuli przez co było widać jego dobrze umięśnioną klate. Spoglądał na nas zastygając w powietrzu. Miał takie same skrzydła jak ja, tyle że jedno miał białe, a drugie czarne, jakby jedno było demona, a drugie anioła. Jednak daleko było mu do boskiego stworzenia.


- Witam was w moich skromnych progach.


- Nie przyszliśmy tu na pogaduszki, tylko żeby się ciebie pozbyć. Złaź tu na dół.


- Ależ po cood razu ta agresja? Musimy się lepiej poznać zanim zaczniemy się mordować.


- Tak się składa, że trochę nam się spieszy. Osobiście wolę to załatwić jak najszybciej. Chciałbym wrócić do domu.


- O ile się nie mylę jesteś wnukiem mojego brata. Prawda? Nie ukrywam, że byłem zaskoczony twoim istnieniem, i że tu przybędziesz.


- Wiedziałeś, że przyjdziemy?! Czemu pierwszy się niepokazałeś??


- Wolałem na was zaczekać, ale muszę przyznać, że trochę długo wam zajęło dotarcie tutaj.


- Mieliśmy pewne trudności.


- Jak mniemam, spotkaliście kilka z moich zwierzątek?


- Tylko jedno. I gratuluję gustu.


- Dziękuję. Miło mi, że ktoś go docenia.


- Niestety będe pierwszą i ostatnią taką osobą. Mam zamiar w imieniu dziadka pozbyć się ciebie tu i teraz.


- A więc Lucyfer dalej chowa w sercu urazę do mnie? Jak mi przykro.


- Jemu także jest przykro, że sprawy tak się potoczyły. W jego oczach widać było, że chciałby to jakoś inaczej zakończyć.


- Z pewnością znalazłoby się inne rozwiązanie. Jeśli można spytać jak masz na imię?


- Zack.


- Bardzo ładne imię.


- A ty jak się nazywasz?

Samotny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz