10 ¤ Mine ¤

175 19 13
                                    

- Ciociu, gdzie są przyprawy?! - zapytała Luna, otwierając po kolei wszystkie szafki. - Dobra, znalazłam! - zawiadomiła, zanim otrzymała odpowiedź. Wyciągnęła z koszyczka saszetkę z curry, otworzyła ją i wsypała łyżkę proszku do przygotowywanego dania.

- Dobrze ci się u nich mieszka? - Usłyszała głos swojej rodzicielki, która widniała na ekranie telefonu ustawionego na blacie, i obserwowała uważnie poczynania swojej córki.

- Tak, ale tęsknię za wami - odpowiedziała, mieszając składniki w misce.

- My za tobą też. Ogromnie. Tym bardziej, że zostałaś nam tylko ty...

Luna w jednej sekundzie znieruchomiała w skutek wspomnienia, które pojawiło się jej przed oczami. Jej tętno momentalnie przyspieszyło. Jeszcze sekunda, a zalałaby się łzami.

- Może odwiedziłabyś nas kiedyś? - zapytała starsza kobieta, przywracając jej świadomość, dzięki czemu wznowiła swoją pracę nad obiadem oraz uspokoiła emocje.

- Odwiedzę. I to za niedługo - zapewniła Luna, posyłając swojej mamie lekki uśmiech.

- Będziemy czekać z niecierpliwością.

Rozmowa spokrewnionych kobiet ciągnęła się przez jeszcze jakiś czas, dopóki młodsza z nich nie ukończyła posiłku, na który zawołała pozostałą część rodziny. Dopiero wtedy zakończyła telefoniczną konwersację z matką.

Kiedy chciała odłożyć komórkę, usłyszała dźwięk powiadomienia o nowej wiadomości. Odblokowała wyświetlacz, a kąciki jej ust powędrowały wysoko ku górze na widok otrzymanego tekstu:

"Przypominam. Dziś o siedemnastej. I nie próbuj się wymigać".

Wysłała krótką odpowiedź. Następnie, w końcu, zajęła miejsce przy rodzinie, nie przestając się uśmiechać. Nie potrafiła ukryć swojej ekscytacji na wieść o spotkaniu, którego przebieg próbowała sobie wyobrazić w głowie. Nie była jednak w stanie przewidzieć tego, jak ostatecznie ono przebiegnie.

- Co ty się tak uśmiechasz? - zapytała jej młodsza kuzynka, zauważywszy jej nietypowe zachowanie.

- Jestem szczęśliwa, że mogę spędzić z wami ten czas - wyjaśniła i włożyła łyżkę ryżu do ust. W znacznej części nie skłamała, gdyż był to również powód jej radości, mimo iż nie ukazywała tego tak bardzo, jak swojego podekscytowania otrzymaną wiadomością.

- Jesteś kochana - rzekła jej ciotka, wzruszona, i pogłaskała ją po głowie.

- Kłamczuch - skwitowała mała Saki, naburmuszona.

Luna zignorowała ją zupełnie, skupiając swoje myśli wciąż tylko na jednym.

*

- Zabierasz mnie do klubu? - zapytała głośno czarnowłosa, próbując przekrzyczeć odgłosy wydawane przez silnik motoru. Siedziała z tyłu pojazdu, obejmując w pasie mężczyznę przed sobą i rozglądała się po ulicach dzielnicy Roppongi, która jak zawsze była rożswietlona szyldami wszelkich klubów, barów i innych rozrywkowych lokalów.

- Nie - odpowiedział krótko Ran.

- To dobrze. - Odetchnęła z ulgą. Nie przepadała za tego typu miejscami.

- W klubie nie mógłbym mieć cię tylko dla siebie - dopowiedział figlarnie.

Twarz Luny natychmiast przybrała odcień czerwieni. Nie odezwała się ponownie aż do czasu zatrzymania motoru przed widocznie odnowionym, białym blokiem mieszkalnym.

- Co to za miejsce? - zapytała, przerywając ciszę.

- Zejdź - rozkazał, ignorując totalnie jej pytanie. - Chodź - zachęcił, kiedy oboje opuścili motor.

BROKEN || RAN & RINDOU HAITANIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz