Prolog

70 1 0
                                    




POV Jennifer

Dwa lata temu

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że życie może zmienić się w koszmar w ułamku sekundy, nigdy bym w to nie uwierzyła. Ale takie jest życie. Uwielbia łamać i testować ludzi pod kątem siły. Uważnie obserwując, czy człowiek nie wpada pod zbyt duży ciężar rozpaczy, czy wręcz przeciwnie, odradza się jak ptak feniks z popiołów.

Ale w tym momencie nie myślałam o tym.

Myślałam o oczach, które kochałam, które patrzyły na mnie z nieopisaną nienawiścią.

– Proszę, uwierz mi – łzy spłynęły mi po policzkach, ale nie zwróciłam na to uwagi.

Bałam się. Strasznie się bałam, że go stracę.

Byłam gotowa uklęknąć i błagać go, żeby przestał patrzeć na mnie z pogardą i nietypowym dla mnie dystansem.

Podskoczył do mnie i jedną ręką chwycił mocno za szyję, opierając się o ścianę. Położyłam rękę na jego dłoni, próbując rozluźnić uścisk, ale bezskutecznie.

Zaczęłam się dusić z braku powietrza, ale on się tym nie przejmował.

– Puść – wychrypiałam.

– Zamknij usta – powiedział wściekle, jeszcze mocniej wpychając mnie w ścianę. – Nienawidzę Ciebie i wszystkiego, co z Tobą związane.

Chciałam zakryć uszy rękami, żeby tego wszystkiego nie słyszeć.

To nieprawda, to nieprawda...

Powtarzałam sobie, żeby nie pogrążyć się jeszcze bardziej w tym dnie rozpaczy.

Nagle puścił moją szyję, a ja, łkając, zsunęłam się po ścianie i upadłam na podłogę.

Chciałam głośno krzyczeć, ale nie miałam siły, żeby cokolwiek zrobić.

On, jak Bóg, patrzył na mnie z góry. Byłam niczym więcej niż robakiem pod jego stopami, który chce zmiażdżyć.

– Masz czas do świtu, żeby stąd wyjść. Nie waż się tu znowu wracać, inaczej... – pochylił się do mnie, unosząc moją twarz – W przeciwnym razie cię zniszczę.

W kajdanach nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz