Zacznijmy od tego, że moja mama prowadzi noclegi dla firm. Jest to ważne, bo połowa mojego życia kręci się właśnie wokół tego. Mamy piętrowy dom, lokatorzy mieszkają na piętrze. Mają tam kuchnię dwie łazienki i ładnego kwiatka. My natomiast mieszkamy sobie na dole (i mamy tylko jedną łazienkę, foch).
W każdym razie, większość naszych lokatorów to kierowcy, pobliskiej firmy świadczącej usługi przewozu jak i ludzi, tak i najróżniejszych rzeczy. Ludzie przyjeżdżali z trasy, zatrzymywali się u nas na dwa tygodnie, po czym jechali w kolejną. Było też kilku, którzy pracowali w niedalekiej firmie budowlanej oraz jeden, który mieszkał u nas na stałe. Nazywał się Zbyszek, ale to inna historia.
Historia zaczyna się w momencie, gdzie właściwie wszyscy kierowcy ruszyli w trasę, a tych kilku z firmy budowlanej, akurat wyjechało na urlop. Pozostał nam więc Zbyszek i pięć wolnych pokoi. Akurat był to moment, kiedy rozpoczynaliśmy budowę, więc pieniądze były potrzebne, a lokatorów nie widu, nie słychu. Marudziliśmy na ten fakt jakiś tydzień, po czym, w drzwiach naszego domu pojawił się pewny, nieco grubszy, czarnoskóry mężczyzna.
Przedstawił się jako Agent Stanów Zjednoczonych William Fowler. Przyprowadził z sobą dwunastu żołnierzy, którzy mieli zostać u nas na czas nieokreślony. Było to dziwne, jednak przyjęliśmy ich z chęcią, zwłaszcza, że płacili podwójnie. Pan William spodziewał się kilku problemów, podobno garstka żołnierzy była bardzo problematyczna.
Dane mi było jednak któregokolwiek zobaczyć dopiero następnego dnia po południu, kiedy wróciłam z szkoły. Był to ostatni, w którym byliśmy w budzie przed świętami Wielkanocnymi, co bardzo mnie cieszyło, bo naprawdę, miałam tego wszystkiego dość. Z uśmiechem na twarzy więc weszłam do domu, od razu witając się z naszymi dwoma psami. Kometa i jej szczeniak, Piorun, byli pięknymi przedstawicielami rasy husky, które kochałam nad życie (podobnie jak nasze trzy koty, Bonifacego, Kapiego i Negro, muszę to zaznaczyć, bo się obrażą, jak zwykle). Kiedy w końcu udało mi się od nich odczepić, widząc, że nikogo nie ma w kuchni, skierowałam się do pokoju, po drodze zaglądając do mamy i mówiąc, że wróciłam. Ta kiwnęła głową, mówiąc, że za chwilę obiad i mnie odprawiła, bo siedziała nad jakimiś papierami.
Mój pokój nie był duży. Raczej mały, a zdecydowanie za mały na dwie osoby. Jednak ani ja, ani moja młodsza o dwa lata siostra, Marika, nie narzekałyśmy, bo jak mówiłam, byliśmy w trakcie budowy. Dodatkowych pokoi właśnie dla nas. Rzuciłam torbę na podłogę i od razu usiadłam na krześle, rzucając do Bonifacego śpiącego na łóżku krótkie "siema". Nim jednak zdążyłam zrobić cokolwiek jeszcze, do pokoju wpadła Marika. Moja siostra.
-MONIKA, CZY TY WIESZ KTO U NAS MIESZKA TERAZ?-Trzasnęła drzwiami o ścianę, od razu lokalizując mnie na krześle.
-No wiem. -Kiwnęłam głową.
-TO JEDEN Z TYCH TYPÓW MA NIEBIESKIE WŁOSY.-Krzyknęła zajarana, na co zmarszczyłam brwi.-Ja nie żartuje. I w dodatku jest przystojny. I ma taki głos, że gdyby był moim ojcem to bym go słuchała. W przeciwieństwie do naszego. -Wypaliła szybko. -Oliwier ma na imię. O i jest wysoki w chuuuj. Monika bierzemy go, o tu zostaje na stałe, postanowiłam, koniec tematu, pa. -Wyszła z pokoju. Zaciekawiona ruszyłam za nią, chcąc zobaczyć mniemanego niebieskowłosego.
Po chwili znalazłam się więc w kuchni, gdzie mama siedziała przy stole, natomiast wysoki, około czterdziestoletni mężczyzna stał obok lodówki. Miał jasno błękitne oczy, prosty nos i idealnie białe zęby. Rysy twarzy były ostre, a sam ubrany był w niebieskie spodnie i czerwoną koszulkę z krótkim rękawkiem.
Tak. Marika miała rację.
Jego wzrok również szybko spoczął na mnie. Uśmiechnął się miło, mówiąc "dzień dobry", co odpowiedziałam z równie miłym uśmiechem. Podeszłam do czajnika, nastawiając go, żeby nie było, że przyszłam sobie po prostu na niego popatrzeć, po czym wyjęłam telefon z kieszeni.

CZYTASZ
Starscream and the boys
FanficCzyli o tym, jak Megatron przelizał piętnastolatkę. Mama Moniki prowadzi noclegi. Pewnego dnia, wprowadza się tam dwunastka żołnierzy, pilnowanych przez niejakiego agenta Williama Fowlera. Jaką skrywają tajemnicę? Kim są tak naprawdę? I dlaczego t...