***** ***

815 68 32
                                    

Hej wszytskim,
Przychodzę po dość długiej nieobecności, z (nie)planowanym prezentem Wielkanocnym
Życzę wam wszystkiego najlepszego itd, trzymajcie się tam ziomki
<3

___

Wyobraźcie sobie wykres, na samym dole znajdujesz się 'najsłabszy' ty, a na samej górze 'najlepszy' ty. Żaden człowiek nie chce być na samym dole, utożsamiają to jako życiową porażkę. Ludzie pragną być kimś idealnym, jednak, zazwyczaj jesteśmy po środku- mimo starań.

James. Mój James, nie był po środku. Dla niego nie było miejsca na środku wykresu. Ponieważ dla osoby z bipolarnością ów środek nie istnieje. Jesteś albo na górze, albo na dole, dlatego ważna jest diagnoza i leczenie. Będziesz dążył właśnie do środka.

W tym momencie cały świat dla James'a się załamał. Mówił, że w momencie w którym usłyszał to, poczuł się jakby lekarz chciał jego porażki. Tego by przestał być prawdziwym sobą. Każdy epizod manii utożsamiał z prawdziwym sobą, a nagle dowiadywał się, że będzie musiał dążyć do stanu naturalnego. Nie znał go. Był w takim stanie, że bał się poczuć naturalnie. Stan w którym był w górnej części wykresu dawał mu poczucie, że świat był u jego stóp i obojętnie co by się działo- on sobie poradzi. Stan w którym był nisko- odbierały mu to wszystko, co już sobie wypracował.

Z James'em jestem od ośmiu lat, a od czterech mieszkamy razem. Z początku ukrywał swoje problemy, jadł jeden raz dziennie by stwarzać pozory normalnego funkcjonowania, ponieważ jak twierdził inne posiłki jadł przede mną. Aż doszedł do momentu, w którym nie był w stanie nic zrobić. Dosłownie nic. Chciałem się o niego troszczyć, pokazać wsparcie i zrozumienie. Postanowiłem, że dam mu to wszystko- dopóki tylko będę w stanie.

Gdy się dowiedziałem pomagałem mu. Z głupią myślą, że poradzę sobie z tym sam. Do dzisiaj nienawidzę siebie za to, że nie zareagowałem w inny sposób i zwlekałem chociażby rozmowy o psychologu czy psychiatrze do ostatniej chwili. Byłem świadkiem wielu momentów. Towarzyszyłem mu przy dniach podczas, których nie był w stanie wstać z łóżka czy zjeść. Wtedy musiałem się nim zajmować, mimo, że tego nie chciał. Towarzyszyłem mu też następnego dnia, którego czuł się już dobrze. A ten schemat się powtarzał. To było zamknięte koło- najpierw wpadał w dni depresyjne, które z czasem stawały się coraz intensywniejsze, a po tym przychodziły te 'dobre' dni. A one przynosiły ze sobą wiele nowych, często głupich pomysłów i lęku. Ta wieczne zmiany wyniszczały go, a ja nie potrafiłem na to patrzeć. Starałem się na wszelkie sposoby uspokajać go w euforii oraz pobudzać do życia, gdy nie miał już chęci.

Zaryzykowałem rozmową. O tym, że może potrzebować pomocy. James odmówił. A ja nie przestawałem, wiedziałem, że ryzykuje tym niezwykle dużo ale to dla jego dobra. Prawda? Tak było, do momentu w którym sam nie zechciał ze mną poważnej rozmowy. Wyznał, że czuje się słabszy ode mnie, miał do siebie pretensje i żywił żal za to jaki jest. Chciał chociaż spróbować się zdiagnozować.

Osobiście uważam, że okres diagnozy i początkowego leczenia był najgorszy. James był przerażony oczekiwaniami oraz tym do czego miał dążyć. Czuł, że traci wszystko co miał w życiu, wszystko co było mu poniekąd znajome.

Otworzyłem oczy i od razu zobaczyłem znajomą twarz, zakrytą przez burzę ciemnych loków. James oddychał spokojnie, a jego usta były lekko uchylone. Kochałem właśnie te spokojne momenty, James'a nie dręczyły żadne myśli. Uśmiechnąłem się lekko z nadzieją, że śni mu się coś przyjemnego. Istnieje nawet cień szansy, że opowie mi całą historię, którą jego umysł stworzył tej nocy. Miał on umiejętność, której nie raz mu zazdrościłem. Pamiętał każdy ze swoich snów.

Jedyne czego bałem się każdego ranka, to to w jakim stanie obudzi się mój narzeczony.

Fear • JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz