Prolog

1.4K 46 5
                                    


ROK 2017

Muzyka huczała w całej okolicy, a odgłosy rozmów zdawały się stanowić dla niej przeciwwagę. Każde z nich wydawało się niewyraźne. Było to przyjęcie urodzinowe jednej z córek dyrektora generalnego, co sprawiało, że Samuel jeszcze bardziej nie miał ochoty tam być. Dziewczyna była kapryśna i pyskata czego nawet jej dobry wygląd nie rekompensował. Wystarczyło, aby otworzyła swoje malinowe usta, aby chciał jak najszybciej się ewakuować z pokoju. Właśnie w taki sposób działała na ludzi Myra Kilmer.

Samuel chwycił kolejny kieliszek z drinkiem i nonszalancko usiadł na jednej z kanap. Gdyby nie bliska relacja ich rodzin nawet nie przeszłoby mu przez myśl, aby wychodzić z domu tego wieczora. Mógł robić w nim znacznie więcej emocjonujących rzeczy jak gra na perkusji, ogrywanie kumpli w hokejowym czy włamanie się do bazy danych firmy i szperanie w wierszach pełnych kodów nowego programu, nad którym pracował główny zespół. Ponoć miał zrewolucjonizować rynek, ale według niego mogła to być jedna wielka klapa. Gdyby nie zależało na tym tak bardzo jego bratu Marshallowi, to nawet nie poprawiłby tych śmiesznych błędów. Nie mógł zrozumieć, jak ktoś mógł przeoczyć taką dziurę w ochronie danych!

Wziął kolejny łyk alkoholu, przyglądając się gościom. Był taki znudzony! Gdyby większość ludzi ukradkiem nie przyglądała mu się, to pewnie już wyszedłby najbliższym wyjściem.

– Jak się bawisz? – zapytała Myra, siadając obok niego. Jej obcisła, wściekle różowa sukienka podwinęła jej się zdecydowanie za wysoko, ale jej to nie przeszkadzało. Oparła dłonie na jego ramieniu i uśmiechnęła się szeroko. – Cieszę się, że przyszedłeś! Już myślałam, że o mnie zapomniałeś.

– Jak mógłbym zapomnieć – uśmiechnął się sztucznie. – Nawet jak próbowałem, to mi nie dałaś – dodał znacznie ciszej, tak aby tego nie usłyszała. Brakowało tam tylko jeszcze jej płaczu. Tego na pewno by nie wytrzymał!

– Musisz koniecznie wypić ze mną szampana. Został sprowadzony specjalnie z Francji i jest różowy!

Samuel przytaknął, próbując powstrzymać się przed przewróceniem oczami. Jak kiedyś mógł podarować jej pierścionek zaręczynowy?! Co prawda był z cukru i miał wówczas jakieś sześć lat, ale nadal nie mógł siebie zrozumieć. Może po prostu wydawała mu się słodkim dzieckiem.

Przewodnim kolorem przyjęcia był róż, co nie dziwiło ludzi. Myra była znana ze swoich landrynkowych kreacji i zamiłowania do iskrzących się dodatków. Była zdania, że mała czarna powinna być różowa, a noszenie żółtego zakazane co brało się z jej dziecięcego urazu. Jako dziesięciolatka miała na sobie po raz ostatni żółtą sukienkę, tamtego dnia niemal ją całą obsiadły muchy. Co prawda wcześniej wymazała się miodem, ale uraz do koloru pozostał.

– To niesamowite! – udał ekscytację, chodziarz nie robiło to na nim wrażenia. – Aż z Francji?

– Bardzo zabawne! – uderzyła go żartobliwie w ramię i wstała z kanapy. – Jak będziesz się nudził, to po prostu mnie znajdź! – zaćwierkotała, obciągając sukienkę, delikatnie bujając biodrami. Obróciła się na jednej nodze i niczym modelka pognała do hotelowego ogrodu, gdzie większość gości tańczyła na szklanym parkiecie ustawionym na basenie.

Odchylił głowę z głośnym jękiem irytacji.

Wypił do końca swojego drinka i rozejrzał się po sali w poszukiwaniu jakiejś kelnerki roznoszącej napoje. Zmrużył oczy, widząc na horyzoncie dziewczynę z tacą pełną kolorowych napoi i podszedł do niej. Uśmiechnęła się do niego i sięgnęła z tacy szklankę.

– Wydaje mi się, że to bardziej panu posmakuje. Większość z nich jest bardzo słodka.

Samuel bez zastanowienia wziął kilka dużych łyków. Zmarszczył usta.

Niezwykły czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz