"Papierowy kwiat"

642 36 17
                                    

Szedłem lasem. To jedyne miejsce w którym nikt mnie nie znajdzie. Rozglądałem się naokoło.
Kolejny raz uciekłem z domu po kłótni z matką.

Moja uwaga spoczęła na małym ptaku. Zwierzątko latało wokół drzewa.
Nie patrzyłem pod nogi, byłem zbyt zachwycony ptaszkiem, który przysiadł na jednej z gałęzi wielkiego drzewa.
Małe zwierzątko miało żółte piórka, a oczy czarne jak węgielki.

Potknąłem się o jakąś suchą gałąź i poleciałem na ziemię. Szybko się podniosłem i zacząłem otrzepywać z piasku swoje ubrania.

Zacząłem iść dalej, po chwili przed sobą ujrzałem dość dużą polanę.
Było na niej mnóstwo różnokolorowych kwiatów.  Od zawsze kochałem kwiaty i to był dla mnie raj.

Jednak moja uwaga spoczęła na czarnej róży. Nigdy wcześniej takiej nie widziałem. Nad kwiatem latały białe motyle, co jeszcze bardziej przyciągało wzrok. Wyglądała, jakby ktoś wyciągnął ją z jakiejś książki dla dzieci.

Zacząłem kierować się w jej kierunku.  Chciałem zobaczyć czy jest prawdziwa.
A kiedy tylko znalazłem się obok, wyciągnęłem rękę, aby zerwać czarną róże. Przeszkodził mi jednak czyjś głos, który mnie wołał.

Szybko odwróciłem się w stronę z której usłyszałem wołanie. Nikogo jednak nie zauważyłem.
Ponownie spojrzałem na czarną róże, która teraz zmieniła kolor na biały.

Zachwycony magicznym kwiatem, jednym ruchem zerwał go.

Jak tylko to zrobiłem, niebo zaszło ciemnymi chmurami. Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać z nieba.

Zacząłem biec, tą samą drogą, którą dotarłem na polanę. Moje stopy zaczęły się ślizgać na lekko mokrej już trawie. Za każdym razem, kiedy moje ciało gubiło równowagę, w ostatniej chwili udawało mi się utrzymać pion.

Ponownie usłyszałem jak ktoś mnie wołał. Nie rozpoznawałem tego głosu. Zatrzymałem się, aby się rozejrzeć. Przecież gdzieś musiała być osoba, której głos słyszę.

Nikogo jednak nie dostrzegłem. Po moich plecach przeszły ciarki. Nie byłem pewny czy ze strachu, czy z zimna.

Deszcz nie ustępował a wręcz przeciwnie, padało coraz mocniej.
Próbowałem wydostać się z lasu. Biegłem ile sił w nogach przed siebie. Wciąż słyszałem, że ktoś mnie woła.
Nie zatrzymywałem się już w poszukiwaniu osoby, która ciągle wolała moje imię.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu.

Przez ulewę prawie nic nie widziałem. Krople deszczu spływały po całym moim ciele. Potykałem się o wystające korzenie. W końcu upadłem, przez co dość mocno zdarłem kolano. Z rany zaczęła spływać stróżka krwi. W tym momencie nie zainteresowałem się jakoś specjalnie raną.

Najpierw muszę dostać się do domu a później będę przejmować się kolanem.

Spojrzałem na róże, którą wciąż kurczowo trzymałem w dłoni. Kwiat jakby zaczął błyszczeć. Następnie róża wyrwała się z mojego uścisku i zawisła w powietrzu.

Zszkowany upadłem na ziemię a kwiat zaczął poruszać się w jednym kierunku. Tak jakby pokazywał mi drogę.

Zafascynowany tym gdzie może zaprowadzić mnie magiczny kwiat, zacząłem powoli za nim podążać.
Nie przejmowałem się konsekwencjami.

Dotarłem do ogromnego drzewa, dostrzegłem pod nim jakiegoś chłopaka. Podszedłem bliżej. Był ubrany cały na biało. Tylko jego czarne włosy się wybijały.

Kwiat, za którym tu przyszedłem, upadł u stóp chłopaka.
Chłopak chyba nie zauważył mojej obecności, ponieważ w ogóle się nie odezwał.
-Jak masz na imię?- zadałem pytanie tajemniczemu chłopakowi

Nie uzyskałem jednak odpowiedzi. Kolejny raz zapytałem, ale i tym razem chłopak mi nie odpowiedział.
Postanowiłem usiąść pod drzewem zaraz obok chłopaka. Nie przejmując się tym, że mi nie odpowiada.

Drzewno osłaniało nasze ciała przed deszczem. Jak chłopak wyczuł, że spocząłem obok niego, podniósł swoją głowę i spojrzał w moim kierunku.

Był naprawdę śliczny. Miał duże ciemno brązowe oczy. Pulchne policzki, obsypane drobnymi piegami. Jego mały lekko zadarty nosek, również posiadł małe kropki.
-Zdradzisz mi swoje imię?- postanowiłem raz jeszcze zapytać. Tym razem otrzymałem odpowiedź.

-Felix- jego głos był głęboki, totalnie nie pasujący do jego delikatnego wyglądu.
- A ja jestem Hyunjin. Miło cię poznać.- Uśmiechnąłem się do chłopaka, co on odwzajemnił.

Po chwili jego wzrok znalazł się na moim obdartym kolanie o którym totalnie zapomniałem.

Chłopak wskazał palcem na mają ranę.
-Bardzo boli?- nie odpowiedziałem od razu. Dopiero teraz zrozumiałem, że to on mnie wcześniej wołał.

Felix ponownie zadał pytanie czy mnie boli. Ja szybko zaprzeczyłem.
Przez resztę czasu siedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałem jak mam pociągnąć dalej rozmowę. Chłopak również nie kwapił się do tego, aby ze mną porozmawiać.

Zauważyłem, że deszcz przestał padać a więc to był czas, żeby się stąd ruszyć.
Wstałem i otrzepałem tyłek z piachu.
Felix spojrzał na mnie, jednak nie odezwał się słowem.

Wystawiłem rękę aby pomóc mu wstać. On spojrzał się na mnie z nieufnością, jednak po chwili złapał moją rękę i z moją pomocą wstał.

Był ode mnie niższy o kilkanaście dobrych centymetrów. Spojrzeliśmy sobie w oczy, dostrzegłem na policzkach chłopaka rumieniec. Uśmiechnąłem się delikatnie, a chłopak szybko zerwał kontakt wzrokowy i spojrzał na swoje buty. Puszczając również moją dłoń.

-Dziekuję, ale muszę już wracać.

Poczułem smutek, kiedy Felix oznajmił, że musi już wracać. Chciałem go poznać, wydawał się naprawdę interesujący.
-Skąd jesteś?- Chłopak spojrzał niepewnie na mnie a następnie podniósł białą różę, którą zostawiłem pod drzewem.

-Jestem duchem tego kwiatu. Kiedy go zerwałeś, uwolniłeś mnie- chłopak machnął kilka razy ręką nad różą.

Kwiat z żywego stał się papierowy. Felix podał mi go. Byłem w szoku.

Chłopak uśmiechał się i jeśli miałbym wyobrazić sobie anioła, to wyglądałoby właśnie jak Felix.

-Jeśli spojrzysz się na ten kwiat i pomyślisz o mnie, to pojawię się, niezależnie gdzie będziesz.

Przyglądałem się papierowej róży, podniosłem głowę, aby zadać jeszcze kilka pytań Felixowi, ale jego już nie było. Zniknął. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałem jednak płakać.

Zamknąłem oczy a kiedy je otworzyłem, dostrzegłem wokół kwiaty. Byłem ponownie na tej polanie.
-A więc to był sen.- nie dostrzegłem swojego zdartego kolana.

Podniosłem się i zauważyłem, że obok miejsca w którym leżałem, znajduje się papierowa róża.

Wziąłem delikatnie kawałek papieru do ręki. Uśmiechnąłem się i pomyślałem o pięknym chłopcu, którego spotkałem we śnie.
-Felix... Czy ty naprawdę istniejesz, czy to był tylko sen?

Nie dostrzegłem, że zza drzewem stoi piegowaty chłopak ubrany na biało...

_________________________________________
Witam! 😊 Mam nadzieję, że te one shoty się wam spodobają, nie będą pewnie dodawane regularnie, ale coś tu się będzie pojawiać. Spokojnej nocy 💕

One shots/ Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz