Rozdział 6 (+18)

726 61 11
                                    

Chodzą razem do biblioteki, korzystając z godzin otwarcia podczas sesji egzaminacyjnej, a kiedy wracają do domu, na zewnątrz jest ciemno, a włosy Draco są otoczone aureolą na tle każdej latarni.

Zawsze była nim zauroczona, ale dziś wieczorem odczuwa to trochę mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Idzie brukowaną drogą, z torbą zwisającą mu z ramienia; jego cień przeskakuje z jednej kuli światła do drugiej. Jego brwi lekko marszczą się w zamyśleniu; każdą zmarszczkę oświetla delikatna mgiełka zachodzącego słońca. Odwraca się do niej, by się uśmiechnąć, a zanim ona zdąża pomyśleć, wyrzuca z siebie:

— Jesteś piękny.

To sprawia, że Draco przystaje. I patrzy na nią, jakby była czymś nie do opisania.

— Przepraszam — oświadcza szybko, ale on uśmiecha się delikatnie.

— Ty też — mówi tak po prostu, jakby to było coś, co jest wiadome od dawna, a mówienie o tym jest tak łatwe jak oddychanie.

Jej gardło się zaciska.

— Chyba to światło...

— Nie — mówi Draco, po czym bierze głęboki oddech. — Ty... zawsze jesteś piękna.

Skrzydła rozwijają się w sercu Hermiony, wypełniając się wiatrem i unosząc z nadzieją.

— To bursztyn — kontynuuje cicho. — Kolor twoich oczu. Zawsze tak myślałem.

Hermiona nie wie, jak wchodzi do bloku bez upadku, ale udaje im się to. Wciąż się na nią gapi, kiedy wchodzą do kuchni, a Hermiona bawi się czajnikiem, próbując spowolnić bicie serca.

— Powinnaś wiedzieć — oświadcza Draco po chwili — ja i Astoria, my... zerwaliśmy. W ubiegłym semestrze.

I pomimo bezbronności w jego oczach, Hermiona nie może powstrzymać się od przyznania, że już wie.

Draco na nią patrzy.

— Bardzo przepraszam — wyjaśnia dziewczyna. — Byłam wtedy na korytarzu i słyszałam...

Patrzy, jak Draco przełyka ślinę w pośpiechu i analizuje wszystko, co zostało powiedziane tego pamiętnego dnia.

— Słyszałaś... wszystko?

— Tak.

Zapada cisza, patrzą na siebie, a ich sylwetki tworzą symetrię.

— Nie rozumiem — szepta Draco głosem przepełnionym szczerością — dlaczego ciągle za sobą tęsknimy.

— Ja też.

— Co... co to wszystko znaczy? — pyta Draco. — Jak ty... Czy ja... Ja nawet nie wiem... — Bierze oddech. — Co się stało z Ronem?

— Odszedł.

Zaskoczenie, zmieszanie, ekscytująca radość rozkwitają na jego twarzy.

— Dlaczego?

— Miałeś rację — mówi Hermiona, a jej palce nagle stają się bezużyteczne z powodu tego, że go nie dotykają. — Chciał czegoś więcej.

Draco przybliża się o krok.

— A... ja nie.

Jego twarz jest nieodgadniona, przebłyski nadziei ukryte są za bramami zwątpienia.

— Dlaczego nie?

— Ponieważ ja... — Wpatruje się w jego oczy, znajdujące się tak blisko, jednocześnie otoczona i pochłonięta przez niego. — Myślę, że jesteś jedynym, którego chcę.

[T] Cambridge BlueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz