- 2 -

659 64 8
                                    

Wyjazd w nieznane z Lewis'em rzeczywiście zajął mu dwie godziny. Nawet nabrałam podejrzeń, że specjalnie stał pod drzwiami, aby zjawić się punktualnie po stu dwudziestu minutach.

– Wyjaśnij mi jedną rzecz, Ruth – poprosił, chodząc po salonie niczym zamknięty w klatce lew. Zdążył się już przebrać w dresy i czarną podkoszulkę, pod którą widziałam zarys twardych mięśni. Z chęcią bym się przekonała czy są takie w dotyku. – Co miałaś w głowie, kiedy wyszłaś z mieszkania?

Prychnęłam. Naprawdę zamierzał do tego wracać?

– Nie znam cię. – Założyłam nogę na nogę, próbując wyglądać groźniej. Pewnie mi się to nie uda, gdy cały czas nade mną górował, zamiast usiąść na fotelu, ale warto spróbować. – Zjawiasz się po tylu latach i mówisz mi, że dogadałeś aresztowanie Arthura z nim samym. Miałabym w to uwierzyć bez żadnych dowodów?

Skrzywił się nieznacznie, po czym potargał sobie włosy palcami. Mimowolnie zerknęłam na jego wąskie biodra, na których luźno wisiały spodnie dresowe. Czy jeśli ten facet założyłby worek pokutny, to wyglądałby równie dobrze?

Kiedyś nie mogłam oderwać od niego wzroku; widocznie po sześciu latach nadal cierpiałam na tę nieprzyjemną przypadłość.

– Znasz mnie, Morgan. Arthur też, ale nie dziwi mnie, że nie chciał ci o niczym powiedzieć, bo zachowujesz się totalnie nieodpowiedzialnie! – warknął, a w jego oczach znowu zapłonął gniew. Czy jako detektyw nie powinien być bardziej opanowany? – Do cholery, masz tyle szczęścia, że sobie nie wyobrażasz! Nie miałem tam wczoraj jechać, ale wiedziałem, że muszę cię mieć na oku po aresztowaniu!

Wstałam, mając dość tego, że czułam się jak zbesztany dzieciak.

Ugh, naprawdę nienawidziłam tego słowa.

– To było sobie dać spokój – syknęłam wkurzona, kładąc dłonie na biodrach. Miałam wrażenie, że coraz bardziej przypominał wkurzonego lwa. A ja stałam mu na drodze i nie zamierzałam się cofać. Nie będę zalęknionym jagniątkiem. – Nie prosiłam cię o to! Arthur zachował się jak ostatni idiota, jeśli zgodził się ryzykować i nikogo o tym nie uprzedził!

Mark zrobił parę kroków w moją stronę. Stanął na tyle blisko, że poczułam delikatny zapach jego wody kolońskiej, która przywołała tak wiele wspomnień; nie zmienił jej od lat.

– Kochanie, czy ty wiesz, ile dzięki niemu osiągnęliśmy? – Przekrzywił głowę, po czym założył mi kosmyk za ucho. Zadrżałam mimowolnie, ale się nie odsunęłam. Nie pokażę mu żadnej słabości. Nie zabrał dłoni, przesuwając ją na mój kark i ściskając go lekko. Wyszczerzyłam zęby, niczym wściekłe zwierzę. Na za dużo sobie pozwalał. – Twoje zdjęcia też są bezcenne. Zostały dołączone do materiału dowodowego; dzięki nim mogliśmy przyspieszyć aresztowanie.

Jak on mógł mieć tak opanowany głos, gdy torturował mnie tą powolną pieszczotą?!

– Czyli to... – szepnęłam niepewnie, prawie się krzywiąc. Dlaczego mój głos był taki ochrypły? – Czyli to się niedługo skończy?

Uśmiechnął się krzywo, obserwując moja każdą reakcję.

– Powinno, Ruth. – Uniósł drugą dłoń, którą przyłożył mi do policzka. Kciukiem dotknął moją dolną wargę, przez co rozchyliłam delikatnie usta. Czułam rosnące podniecenie, powoli ogarniające całe ciało. – Dlaczego nie możesz być grzeczna? Arthur miał cię poprosić, abyś nie robiła niczego głupiego. A ty poszłaś jak jagniątko na rzeź, nie znając swojego wroga. Bez planu i wsparcia.

Oddychałam coraz ciężej. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, unosząc moją twarz. Owiał ją ciepłym oddechem, koncentrując wzrok na moich oczach.

Zapomniany nieprzyjaciel - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz