Cisza. Bolesna, rozległa, przenikająca do kości. Taka właśnie cisza wypełniała niewielki, wyłożony białymi kafelkami szpitalny pokój numer czterysta trzy, który zważywszy na późną porę, tonął w ciemności. Jego sterylność i pustkę zazwyczaj przenikało delikatne światło niewielkiej lampki nocnej, jednak teraz panował gęsty mrok. Czuła się w nim bezpiecznie. Otulona nocą, schowana przed oceniającym wzrokiem innych, leżała podkurczając kolana niemal pod samą brodę. Zaciskała powieki prosząc w myślach o spokojny sen. Bez snów, koszmarów, wspomnień, bólu... Było to jednak zbyt trudne, gdy umysłu nie mąciły leki. Świat na trzeźwo, taki jaki był, wydawał się jej zbyt okrutny.
"A może to nie świat sam w sobie", pisnęła jakaś cząstka jej podświadomości. "Może to..."
Nim zdołała dokończyć rodzącą się w niej myśl, drzwi do pokoju stanęły otworem, a do środka wlało się ostre, jasne światło z korytarza. Usłyszała jak ktoś wchodzi, po chwili staje, po czym zaczyna nerwowo rozglądać się dookoła.
- Panno Granger?! Panno Granger, gdzie pani jest?
Głos wystraszonej pielęgniarki sprawił, że Hermiona skuliła się jeszcze bardziej.
- Panno Granger...
Zmiana tonu sugerowała, iż kobieta w końcu dostrzegła zagubioną pacjentkę. Podeszła powoli do łóżka, po czym uklękła przy szafce nocnej.
- Dlaczego znowu pani leży pod łóżkiem? Tak nie można, podłoga jest zimna... - zaczęła pielęgniarka, po czym zapominając się na chwilę, wyciągnęła ku Hermionie rękę.
Dziewczyna, niczym uwięzione w klatce zwierzę, pełna paniki odsunęła się do tyłu i z impetem uderzyła plecami o ścianę.
- Zapomniała pani o umowie z lekarzem? Obiecała pani, że to się już więcej nie powtórzy.
Pielęgniarce odpowiedziała cisza. Westchnęła ciężko, jednak jej wzrok wciąż był pełen współczucia.
"Nie dotykaj mnie!", pomyślała rozpaczliwie Hermiona, po czym zaczęła wierzgać nogami, gdy pielęgniarka próbowała wyciągnąć ją spod łóżka. Wrzaski które po chwili rozeszły się po sali oraz korytarzu sprawiły, że z dyżurki wyskoczył lekarz. Scena która po chwili się rozegrała, była podobna do tych, które miały już miejsce niezliczoną ilość razy. Każda próba odstawienia cięższych leków kończyła się tym samym. Agresją, paniką, wszechogarniającym lękiem i próbą izolacji.
- Proszę nie dotykać jej przez gołą skórę! - wrzasnął magomedyk do pielęgniarki, która próbowała chwycić dziewczynę za nadgarstki, jednak było już za późno. Gdy palce kobiety musnęły rękę Hermiony, ta zaczęła wierzgać niczym w konwulsjach, a po chwili z jej ust wydobył się porażający wręcz wrzask.
- Eliksir usypiający, szybko! - na twarzy lekarza widniała prawdziwa wściekłość. - Przecież prosiłem, by wchodząc do tej sali zakładać specjalne rękawiczki!
- Przepraszam, zapomniałam - wydukała pielęgniarka.
- Ten błąd będzie wiele ją kosztował - skwitował magomedyk, po czym ułożył dziewczynę na łóżku, przywiązał ją pasami tak by nie spadła podczas ataku i po chwili podtrzymując jej głowę, wlał do gardła eliksir.
Mikstura zadziałała po chwili. Wrzask powoli przeradzał się w krzyk, później w pisk, charczenie, aż w końcu dziewczyna całkowicie zamilkła. Pielęgniarka, tym razem zaopatrzona w parę rękawiczek, odgarnęła z twarzy pacjentki rozmierzwione, kasztanowe włosy i przykryła ją cienką kołdrą. Magomedyk wydał kilka poleceń i po chwili Hermiona znów została sama.
Silny eliksir całkowicie pozbawił ją snów. Leżała cicho i bez ruchu. Ktoś mógłby pomyśleć, że nie żyje. W pewien sposób tak właśnie było, a przynajmniej ona tak o sobie myślała. Nic nie zostało z tego, kim była. Każda jej cząstka spaczyła się i stała zupełnie obca. Jej ręce nie były jej rękami, jej nogi nie były jej nogami. Z całych sił próbowała wmówić sobie, że należą do kogoś innego. To było bezpieczne i o wiele prostsze, niż zmierzenie się z niezwykle bolesną prawdą. Rzeczywistość była ostra jak promienie słońca. Od kilku miesięcy uciekała od tej jasności. Bała się, że całkowicie ją spopieli. A przecież dawała z siebie wszystko...
CZYTASZ
NIETYKALNA - DRAMIONE
RomanceA gdyby tak dotyk mógł uratować czyjąś duszę? Draco Malfoy na nowo odkryje Hermionę Granger.