kwaśny

2.3K 112 119
                                    

Draco kręcił wysoką szklanką, a lód odbijał się od jej cienkich ścianek. Upił kolejny łyk kwaśnej lemoniady, a potem niechętnie spojrzał na cyferblat. Była już prawie dwunasta, a on nie otrzymał od niej żadnej wiadomości. Poznał harmonogram Granger na tyle dokładnie, by wiedzieć, że w poniedziałek miała jedynie czas do południa. Potem, jako kierownik Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, wpadała w wir obowiązków. Czyżby zmieniła swoją rutynę, a może chodziło o coś innego?

Znowu schylił się, by otworzyć tajemną szufladę. Wyciągnął z niej spory plik zaproszeń, które rankiem ułożył w kolejności chronologicznej. Na samym wierzchu widniała jej piątkowa wiadomość. Draco zmarszczył brwi. Czy mogła obrazić się za to, że zostawił ją na dachu Ministerstwa? Cóż, gdyby to była randka, mogłaby go przekląć z czystym sumieniem, jednak ich schadzki nie miały nic wspólnego z uczuciami. Ot dobry seks, po którym zaspokojeni rozchodzili się do swoich biur. Nigdy dotąd nie prosiła go, by z nią został. Tak samo, jak nigdy wcześniej nie zaprosiła go na dach, który jak zdołała ostatnio wydyszeć, był jej ulubionym miejscem. Może miała jeden z tych gorszych dni, w którym potrzebowała się komuś wyżalić? Ale na Salazara, on nie był tym kimś i dobrze o tym wiedziała.

Usłyszał gwar rozmów czarodziejów wracających do swoich pokoi. Właśnie mijała pora lunchu, co oznaczało, że dziś jego fantazje z Granger w roli głównej nie znajdą spełnienia. Wrzucił zaproszenia do tej przeklętej szuflady, a potem z impetem kopnął w drewniany front. Był sfrustrowany, wściekły i głodny. To ostatnie uczucie mógł przynajmniej zmienić. Draco podniósł się z fotela i z ociąganiem ruszył w stronę drzwi.

Całą drogę próbował o niej nie myśleć. Starał się odtworzyć w głowie menu ministerialnej kafeterii, lecz w ciągu tych czterech tygodni, ostatnie o co dbał, to obiad. W jego czasie, wolał testować z Granger pozycje, których z pewnością nie znalazłby w restauracyjnej karcie dań. Kosztował jej ciała i był pewien, że w życiu nie pomyliłby tego smaku z czymkolwiek innym. Była słona. Chciał znów mieć tę cholerną sól na języku, jednak w ustach czuł jedynie kwas.

W końcu dotarł na miejsce i ustawił się na końcu krótkiej kolejki. Ze znudzeniem wgapiał się w wywieszone menu, nie potrafiąc zdecydować się na nic konkretnego. Kiedy wybierał coś, co można było spakować na wynos, usłyszał znajomy dźwięk. Z początku był pewien, że się przesłyszał i to jego zwodniczy umysł znów z niego drwił. Jak inaczej mógł wytłumaczyć ten jej anielski śmiech? Lekko potrząsnął głową, próbując wyrzucić z niej Granger. I prawie mu się udało, kiedy znowu do jego uszu dobiegła ta charakterystyczna melodia.

Zaskoczony odwrócił się w kierunku źródła przyjemnego hałasu. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Siedziała tam.

W pieprzonej kafeterii w porze ich bzykania i jak gdyby nigdy nic, jadła swój lunch.

I do kurwy nędzy nie była sama.

Przez myśl przebiegły mu wszystkie czarnomagiczne zaklęcia, którymi mógłby potraktować tego pieprzonego kutasa, do którego tak szczebiotała. Przecież ustalili tylko trzy proste zasady. Ministerstwo, dyskrecja i cholerna wyłączność. Podejrzewał, że akurat z przestrzeganiem reguł, Granger nie będzie miała najmniejszego problemu, a jednak miała. I to całkiem spory, ryży, pierdolony problem, który teraz ocierał usta papierową serwetką...

— Co podać? — zapytała młoda czarownica, sprawiając, że niechętnie odwrócił wzrok od stolika Granger.

Spojrzał na ekspedientkę spod przymrużonych oczu.

— Cokolwiek — burknął. — Na wynos.

Jasnowłosa dziewczyna ruszała się jak w ukropie, byle czym prędzej go obsłużyć. Jej pośpiech był mu na rękę. Musiał stąd jak najszybciej zniknąć. W przeciwnym razie zmiótłby tego śmiecia z powierzchni ziemi. Rzucił na blat kilka galeonów i prawie wyszarpał z rąk czarownicy spakowany lunch. Nie odwracając się za siebie, pewnym krokiem wyszedł ze stołówki. Prawie wbiegł do swojego biura, zatrzaskując za sobą drzwi. Resztkami zdrowego rozsądku wygłuszył pokój, a potem całą kontrolę przejął nad nim gniew.

W pięciu smakach [+18] | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz