Wszystko co dobre szybko się kończy

549 36 4
                                    

- Ręce podnosisz!

- E no kurwa! Co jest?! - krzyknął swoim niskim głosem policjant.

- Cicho Grzesiu! Posłużysz nam dzisiaj za zakładnika. - powiedział napastnik skuwając ręce mężczyzny. 

- Nie macie kogo innego na głupiego zakładnika brać?! - szarpał się.

- Cicho już. - wyszeptał porywacz swoim równie niskim i ochrypłym głosem, po czym wsadził funkcjonariusza do pojazdu. Odjechali z piskiem opon, a ich droga prowadziła na plażę na której czekał już helikopter. Mężczyźni wsiedli do maszyny i wzbili się w górę. Lot nie był długi, ponieważ niespełna minutę od brzegu znajdował się jacht na który właśnie mieli napadać. Duża, droga, elegancka łódź z jacuzzi, lądowiskiem dla helikopterów i łącznie czterema piętrami. Odgłosy śmigieł i podmuch wiatru coraz bardziej zbliżały się do reszty grupy czekającej tuż obok helipadu.

- Jestem! - krzyknął wychodząc z helki. - I patrzcie kogo mam! - pociągnął za sobą Montane. Nasz ulubiony piesek! - zaśmiał się.

Montana stanął w wyznaczonym dla siebie miejscu i starał się rozpoznać postury zamaskowanych. Mimo kilku wypowiedzianych słów, nie byli oni zbytnio rozmowni. Próbował inaczej zbadać ich tożsamości, jednak nawet po kilku minutach obserwacji nie był w stanie tego zrobić. Negocjator, dwóch pilnujących i ten jeden stojący nad nimi wszystkimi.

- Dobra, możesz zaczynać. - odburknął jeden z głosów do tego na górze, na co on bez słowa odwrócił się i zniknął w zagłębiach statku. Policyjne motorówki przemknęły szybko rozbijając fale. Zaczęły się negocjacje. Czasami idą one szybciej, czasami wolniej. Wszystko zależy i od grupy robiącej napad i od funkcjonariuszy, którzy akurat zostali przydzieleni do sprawy. W tym przypadku niestety, była to ta pierwsza opcja. Kiedy jednostka dowiedziała się o tym, że Montana jest jednym z zakładników postali na surowych obradach. Jeszcze żeby one im coś dały. Dwie strony tylko stracą swój czas, a nasza wspaniała służba pewnie i tak nie wymyśli niczego nowego i przystanie na warunkach napastników. Słońce powoli zaczęło schodzić w dół i choć było to lato, to temperatura też nieco spadła. Negocjacje trwały dalej, do tego stopnia, że ten ich "szef" zdążył już obrobić cały jacht i wrócić na swoje miejsce. W ciszy czekali na dalsze ustalenia. Nagle radio jednego z nich nieprzyjemnie zaskrzeczało. Chłopak odszedł na bok i spojrzał w górę, po chwili posyłając w tamtą stronę przytakujące skinienie głową. Mężczyzna zszedł na dół i stanął za zakładnikami, a dokładniej tuż za policjantem, tak, że ten czuł na szyi jego ciężki oddech. Jego ręce delikatnie powędrowały na policyjny pas.

- Ej, gdzie z łapami.. - burknął ciemnowłosy.

- Cichutko, - przerwał mu. - spokojnie. Tylko cię przeszukam. - powiedział kojącym głosem porywacz. Jego dłonie ostrożnie sunęły po umundurowanym torsie sprawdzając go dokładnie kawałek po kawałku. - To nie będzie ci potrzebne. - powiedział wyjmując z kabury broń i kajdanki. - Ja się tym zaopiekuję. - mówił chowając rzeczy do swoich głębokich kieszeni. Po tych czynach jego dłonie znów znalazły się na ciele bruneta, tym razem na szyi. Mężczyzna ostrożnie przełknął ślinę, czując coraz bardziej wbijający się w jego gardło pistolet.

- Słuchać mnie teraz! - napastnik zwrócił się do zgromadzonych jednostek. - Jak te negocjacje dalej będą szły w taką stronę jaką idą, to dla Grzesia nie będzie to miły rejs! Rozumiemy się? - zmierzył ich spojrzeniem i pociągnął policjanta do tyłu. Mężczyzna nie protestował. Podążali korytarzem z którego lewej strony rozciągała się przepiękna panorama bezkresnego oceanu. Kiedy wystarczająco oddalili się już od reszty, napastnik postawił mężczyznę przy ścianie, a sam stanął naprzeciwko poprawiając swoją długą broń, którą nadal trzymał w rękach. W jego złocistych oczach błysnęła niezbadana iskierka. W ciszy patrzył na policjanta. Patrzył w jego piękne ciemno-brązowe oczy w których promienie słoneczne z każdą chwilą błyskały coraz cudowniej. Patrzył na jego lekko rozczochrane, również ciemne włosy oraz na jego lekko poranioną, delikatną twarz. Za sprawą padającego światła teraz wszystkie stare blizny na jego ciele były bardziej wyróżnione. Nie przerywając spojrzenia ściągnął kominiarkę i bladymi palcami przeczesał popielate włosy.

One Shoty Z Huśtawki | 5city | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz