⁂ Rozdział 2 ⁂

3K 193 206
                                    

Pomasowałam czoło, ignorując lekki ból głowy. Niechętnie uchliłam powieki, czując się jak na porządnym kacu. Przełknęłam ślinę, mając wrażenie, że gardło wyschło na wiór. Bolały mnie mięśnie i kości. Potarłam czoło, przy okazji odklejając z twarzy przyklejone kosmyki włosów. Rozejrzałam się wokół, orientując się, że coś tu nie gra. Bardzo nie gra. Cztery niechlujne ściany, światło z sufitu, niewielkie okienko, do którego nie sposób było dosięgnąć, i materac. On akurat był czysty, tak samo jak poduszka i kołdra. Wręcz raziły bielą. Zmarszczyłam nos, przysuwając do niego pościel. Była nowa. Nadal pachniała tanim materiałem z chińskiego sklepu.

Spięłam się, słysząc przekręcanie klucza. Szybko poprawiłam zadartą w górę spódnicę. Nie zdążyłam zakryć piersi rozpiętą bluzką, gdy drzwi się otworzyły. Ten sam mężczyzna wszedł pewnym siebie krokiem i kucnął naprzeciw. Nadal miał na sobie kominiarkę i czarne ubrania.

– Teraz będziesz grzeczna?

Wciągnęłam w siebie drżąco powietrze, mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi przez gardło.
– Tak, zrobię, co zechcesz. Mam pieniądze, tylko mnie wypuść.

Zaśmiał się. I co dziwne, nie brzmiał jak wariat. Miał całkiem przyjemny śmiech. Z drugiej strony, skąd mogłam wiedzieć jak śmieją się psychopaci? Filmy niekoniecznie miały rację.
– Słodka kłamczuszka. – Pogroził mi palcem, wciąż mając na dłoniach rękawiczki.

Skrzywiłam się z obrzydzeniem na ten tekst.
– Naprawdę mam kasę. Zadzwoń do kogoś z mojej rodziny. A później mnie wypuść.

– Wiem, kim jesteś. – Spoważniał, a niebieskie oczy znów stały się pełne chłodu. – I wiem, co masz. Jednak nie zamierzasz słuchać. Mnie nie oszukasz.

To się jeszcze okaże.
– Po prostu powiedz, czego chcesz – warknęłam, mocniej zakrywając ciało pościelą.

– Nie bój się, nie tego. – Parsknął wesoło. – Takich zleceń nie biorę, są zbyt brutalne...

– Zleceń? Brutalne?

– Będziesz się słuchać, czy nie?

– Powiedziałam, że tak!

– A ja czuję, że nie.
Jednak jest walnięty.
– Zgłodniejesz, zmądrzejesz. – Wstał i odwrócił się plecami, ruszając w stronę wyjścia.

– Zaczekaj. – Zerwałam się z miejsca. Chciałam odruchowo złapać go za ramię. Zatrzymać, żeby wyciągnąć jakiekolwiek informacje. Nie zdążyłam.

Chwycił moją dłoń, obrócił ciałem jak w tańcu i przycisnął moje plecy do swojego torsu, unieruchomiając. Pochylił głowę. Przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam jego oddech tuż przy swoim uchu.
– Bez gwałtownych ruchów, słodziutka – wyszeptał. – Jestem płatnym zabójcą. Lepiej nie podchodź tak blisko.

– Zabijesz mnie? – zapiszczałam, trzęsąc się ze strachu.

– Mam dopilnować, żebyś przeżyła, więc lepiej nie zmuszaj mnie do niewypełnienia obowiązków. Rozumiemy się?

Pokiwałam głową, bo zabrakło mi słów.

– Świetnie. Teraz się uspokój i sobie wszystko przemyśl. Nie kombinuj, bo tu jest kamera. Wszystko widzę. Wrócę.

Puścił mnie i wyszedł. Stałam przez chwilę oniemiała. Rozejrzałam się znów po ścianach, tym razem dostrzegając malutką kamerkę. W pierwszym odruchu chciałam posłać w tamtą stronę gest środkowego palca, ale czy mądrze byłoby zadzierać z zabójcą?
Musiałam znaleźć inny sposób, żeby do niego dotrzeć.

Usiadłam na materacu, tym razem doprowadzając swój strój do ładu. Oparłam się o ścianę, zadzierając głowę. Nie obchodziło mnie już, czy to w ogóle higieniczne. Mężczyzna o zimnych oczach mógł w każdej chwili wpakować mi kulkę w łeb. Próbowałam ułożyć w całość pojedynczo rzucone informacje. Był płatnym zabójcą, ale miał mnie utrzymać przy życiu. Jednak jak długo? Dlaczego? Dla kogo? Zabije mnie po tym, jak spotkam tego, kto to zlecił? A może nie będzie musiał? Może zleceniodawca jest już w drodze, żeby zrobić to osobiście? Z uśmiechem na twarzy?

Jesteś tylko zleceniem - WydanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz