⁂ Rozdział 4 ⁂

2.7K 183 260
                                    

Założyłam obcisłe dżinsy, białą podkoszulkę na grubych ramiączkach i dżinsową koszulę. Strój do mnie niepodobny. Mój codzienny makijaż był raczej naturalny. Nie wypadało mi nosić innego. Jedynie kolorem szminki mogłam się pobawić. Tym razem zaszalałam. Nałożyłam mocne cienie, eyeliner i wszystko podkreśliłam wachlarzem mocno wytuszowanych rzęs. Za to usta, jak nigdy, pociągnęłam tylko błyszczykiem. Poprawiłam wyprostowane, długie blond włosy, sprawdzając, czy na pewno dokładnie ukryłam czerwone pasma. Postanowiłam zrezygnować z soczewek. Nigdy ich nie używałam i chociaż teraz próbowałam po raz pierwszy, zaczęły mnie przerażać.

– Nianiu?! – krzyknęłam, żeby mnie usłyszał, a on oczywiście uparcie nie przychodził, więc wyszłam z pomieszczenia i rozejrzałam się wokół. Zauważyłam światło w kuchni, więc poszłam tam. – "Nie twoja sprawa", gdzie jesteś?

– Już się stęskniłaś? – odparł bez emocji. Siedział przy kuchennym blacie, szykując broń, co sprawiło, że zamarłam. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. I sam ON nagle wydawał się bardziej groźny. Łaskawie obrzucił mnie niezainteresowanym spojrzeniem. – Zabrakło ci języka po zmianie koloru włosów? Czy mózg jeszcze walczy?

– Czekam na komplement. – Postanowiłam nadal grać twardą. Podeszłam bliżej, opierając się łokciami o blat, tuż obok jego arsenału. Nasze spojrzenia się spotkały, przeciągając się w nieskończoność i ładując we mnie nieznane dotąd emocje.

– Nie założyłaś soczewek.

– Wiesz, jaki mam kolor oczu? Miło. – Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc, jak przesuwa wzrok na moje usta. Później zjechał na dekolt, a następnie wrócił do oczu.

– Załóż soczewki.

– Nie.

– Zaraz zmienię zdanie co do włosów.

– Będziesz musiał je obciąć i zafarbować osobiście.

Podniósł się, więc zrobiłam odruchowo krok w tył. Na Boga, niby było mi wszystko jedno, ale jednak broń to broń. Robiła wrażenie. Nawet jeśli nie zależało mi na życiu.
– Powiedz szczerze, Scarlett. Jesteś głupia czy masz zaburzenia psychiczne? Wolałbym wiedzieć z kim mam do czynienia.

– Jestem zepsuta – odparłam, na nowo przybierając suczą postawę. – Nikomu na mnie nie zależy, więc mi też nie zależy na niczym i nikim.

– Nawet na życiu?

– Czym ono jest, gdy staje się obrzydliwą monotonią? Gdy co dzień odgrywasz przypisaną rolę, a nikt tak naprawdę cię nie zna? Chyba coś o tym wiesz. Mam rację?

– Komuś jednak zależy na twoim życiu, skoro mnie wynajął.

– Nie zależy. Po prostu chce ode mnie czegoś w zamian. Jeśli powiesz mi, kto ci płaci, powiem ci, jakie ma zamiary.

– Załóż soczewki.

Twardy ton dawał do zrozumienia, że temat skończony.

– A co one niby zmienią? Bez sensu naciskasz.

– Naciskam, bo masz robić, co mówię. Lepiej mnie nie drażnij. Musisz słuchać każdego mojego polecenia, jeśli masz przeżyć. – Przęłknął ślinę, przebierając groźny wyraz twarzy. – Zrób to natychmiast.

– Nie umiem. Boję się ich.

– Co? – Zaśmiał się radośnie. Po raz pierwszy jego twarz rozświetlił tak uroczy szczery uśmiech. – Kradniesz noże, grozisz mi nożyczkami, niemal kładziesz się cyckami na naboje, a soczewki cię, kurwa, przerażają?

– Tak. – Odwróciłam się, żeby znaleźć sobie coś do picia, a tak naprawdę uciec przed jego wyśmiewaniem.

– Nie wierzę – sapnął pod nosem. – Nie wierzę, że mi się przytrafiłaś. Po tobie będzie mi potrzebny urlop, a jeśli to dłużej potrwa, to emerytura.

Jesteś tylko zleceniem - WydanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz