- Dlaczego nie jedziemy? Co się stało? - płakała Cloud. - Abbigail, no odezwij się! Przekręć ten pierdolony kluczyk!
Abbigail wpatrywała się w okno w milczeniu. Nagle dziwnie spokojnym jak na taką sytuację głosem, odezwała się:
- Nie jedziemy na cmentarz. Jedziemy prosto do domu.
- Ale czemu? Co z Emily? - przerwała jej siostra.
- Jedziemy do domu i już! - podniosła głos. - Przyjedzie autobusem albo później po nią pojedziemy. - dodała. W jej głosie panował dziwny niepokój i lęk. - Z naszym domem dzieje się coś nie tak, musimy się tam znaleźć tak szybko, jak tylko potrafimy.
- Pani White go pilnuje, nic złego nie może się stać. - próbowała ją przekonać Cloud, ale bez skutku. Najstarsza siostra powoli zawróciła na przystanku. Auto potoczyło się w stronę posiadłości rodzinnej Mellcea.
- Skoro nikogo tam nie było, to jest to jeszcze bardziej niebezpieczne! - Abbi wykłócała się z panią White, która podczas nieobecności dziewcząt miała za zadanie strzec ich mieszkania jak oka w głowie.
Cloud rozmyślała o Marku. Na co jej były kłótnie siostry z sąsiadką, kpiny Deliah, awantury, złe wspomnienia, płacze i upadki. Chciała znów trzymać go za rękę. Pragnęła ponownie poczuć, jak jego gładkie dłonie otulają delikatnie jej szczupłe ręce. Odpędziła od siebie marzenia i weszła do domu. Wbiegła do swojego pokoju. Był na parterze, na przeciw drzwi wejściowych. Położyła się na łóżku i zasnęła, zmęczona całodziennym zamieszaniem.
CZYTASZ
Cztery Siostry Mellcea
TerrorDzień jak zwykle, przychodzą wakacje i lato. W domu sióstr Mellcea lato przychodzi nieco inaczej. Nikt nie pomyślałby, że w ich zwyczajnym mieszkaniu mogło dojść do takiej katastrofy...