27.08.2015r.
Drogi pamiętniku,
Pamiętam jak 8 sierpnia w 2002 roku miał urodziny. Wprowadzałam się z rodzicami do domu w Nowym Jorku. Wcześniej mieszkaliśmy z dziadkami, aż w końcu postanowiliśmy się przeprowadzić. Oni postanowili. Mama poszła przywitać się z sąsiadami na przeciwko. Pani Mendes zaprosiła nas na przyjęcie urodzinowe jej synka, które właśnie trwało. Razem z tatą poszliśmy do ogrodu gdzie po trawniku biegała grupka dzieci. Nieśmiało poszłam do nich, a wtedy podszedł do mnie chłopiec.
-Cześć -powiedział cicho przyglądając mi się.
-Cześć -spojrzałam na szpiczastą, kolorową czapeczkę na jego głowie- Masz urodziny? Wszystkiego najlepszego.
-Dziękuję- uśmiechnęłąm się lekko, a on zdjął ze swojej głowy kolorowy stożek.
-Prosze- podał mi papierową ozdobę, którą umieściłam na swojej głowie. Następnie złapał mnie za rękę i zaprowadził w stronę dzieci, razem z którymi dalej świętowaliśmy jego uroczysty dzień.
***
Pamiętam jak 7 lat pózniej spojrzałam przez okno w salonie i zobaczyłam jak tata mojego przyjaciela wynosi z ich domu kartony. Jeden karton po drugim. Zmieszana wyszłam z domu kierując się do sąsiadów. Kiedy dodarłam prawie przed same drzwi on właśnie przez nie przechodził. Gdy mnie zobaczył posmutniał.
-Coś się stało? Dlaczego twój tata wynosi rzeczy?- spojrzałam w oczy bruneta, a on spuścił głowę.
-My... my wyjeżdżamy- powiedział z trudem przenosząc na mnie wzrok.
-Jak to? Jedziecie kogoś odwiedzić?- zapytałam nie rozumiejąc co chce mi powiedzieć.
-Nie. My się przeprowadzamy, do innego miasta.
-Ale... nie będziemy się już widywać?- zaszkliły mi się oczy. Chłopiec chciał coś powiedzieć, ale ja mówiłam dalej- Przecież obiecałeś mi, że mnie nigdy nie zostawisz.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Było mi bardzo smutno, czułam coś dziwnego. Bolało mnie w środku. Tata mojego przyjaciela podszedł do nas.
-Hej, co jest?- kucnął przy nas- Nie martw się, nie wyjeżdżamy na drugi koniec świata. Będziecie się widywać.
Próbował mnie pocieszyć, ale na próżno. Ostatni raz spojrzałam na chłopca, powiedziałam ciche "cześć" a następnie odwróciłam się i pobiegłam do domu. Po schodach wbiegłam do swojego pokoju rzucając się na miękkie łóżko. Pierwszy raz się tak czułam. Płakałam nie mogąc przestać, aż w końcu mama weszła do pokoju.
-Ej, księżniczko, co się dzieje?- usiadła na skraju łóżka głaszcząc mnie po plecach.
-Bo-bo Shawn wy-wyjeżdża i zo-zostawia mnie samą- jąkałam się przez łzy.
-Nie zostaniesz sama. Masz nas, ale rozumiem. Nie przejmuj się, skarbie. Jeszcze się spotkacie. Jesteście dla siebie ważni, wiem o tym. Nic nie sprawi, że o sobie zapomnicie. Pewnego dnia spotkacie się znowu i zadecydujecie co będzie dalej- powiedziała, a ja jak zaczarowana słuchałam jej słów. Miały dla mnie wielką wartość. Wierzyłam, że kiedyś tak się stanie.
Zamknęłam zeszyt wzdychając i odłożyłam go do szuflady w szafce nocnej.
Głupia, wierzyłam. Przez jakiś czas mieliśmy kontakt. Rozmawialiśmy przez telefon rodziców codziennie, godzinami opowiadaliśmy sobie co u nas nowego. Wydawało się być idealnie. Do czasu. Kiedy musieliśmy zacząć więcej czasu poświęcać na naukę rozmawialiśmy coraz mniej. Z dnia na dzień nasz kontakt się urywał. Aż wkońcu mam 17 i nie rozmawiamy wcale. Nasza ostatnia rozmowa miała miejsce pół roku temu, może więcej. Już nawet nie pamiętam. Nadal czuję w sercu jakąś pustkę. Był dla mnie ważny od naszego pierwszego spotkania i nadal jest.
Tylko teraz już go nie ma. Nie ma go przy mnie. Nie ma mojego Shawn'a.
__
Cześć, jeśli to przeczytałaś/łeś to prosiłabym o opinię. Jest to dopiero prolog, ale mam nadzieję, że opowiadanie komuś się spodoba i ktoś będzie to czytać :D xx